poniedziałek, 4 czerwca 2012

002. Konfrontacje


Dorcas ziewnęła przeciągle. Mary zasnęła z brodą podpartą na dłoni. Ciężko było się przestawić od razu na ranne wstawanie. Lily męczyła się z opadającymi powiekami, dłubiąc w śniadaniu. Przed chwilą dostały swoje plany zajęć i Evans błogosławiła wolną lekcję, jaką teraz miała. Jodi żywo poszła na swoją pierwszą godzinę zajęć. Boże, skąd ludzie biorą na, to siłę?! Remus przebiegł właśnie przez Salę ze swoimi książkami. Za nim z ciastkiem w ręku szedł spokojnie Peter (dopóki nie spojrzał na zegarek). Kimberly również nie było. Mugoloznastwo nigdy nie pociągało Lily, więc nie było sensu tego kontynuować. A pierwszą lekcją było właśnie Mugoloznastwo.
- To co robimy? - burknęła Dorcas.
- Muszę się przygotować na Numerologię - wymamrotała Lily, marszcząc czoło.
- O kurczę, że też nie masz o czym myśleć. Mary, idziemy! - zawołała na tyle głośno, by obudzić przyjaciółkę.
- C-co? To już? – sapnęła dziewczyna, ledwie otwierając oczy.
- Chodź, chodź - Macdonald wyglądała tak, jakby miała się zaraz rozpłakać.
- Och, popatrz Łapo - Usłyszały z tyłu. Lily zamknęła na chwile oczy, modląc się, żeby jej się tylko wydawało. - Cóż za… „zbieg okoliczności”. Evans! Czyżbyście też szły do Wieży? - Ruda zazgrzytała zębami.
- Można tak powiedzieć - warknęła.
- Jak to miło.
- Dla kogo miło, dla tego miło - prychnęła. Dorcas potknęła się o swoje buty.
- Cholera - zaklęła pod nosem. Syriusz w mgnieniu oka do niej podskoczył.
- Och, Dorc… Uważaj na siebie - zaczął flirciarskim głosem, grożąc jej palcem. Lily naburmuszyła się.
- Przyjaciele - mruknął James do jej ucha. Dziewczyna wzdrygnęła się i złapała za serce. - Wykiwali nas.
- Może ciebie.
- Tak – mruknął przeciągając głoski i nie zwracając uwagi na jej komentarz. - Czyli co? Następna Numerologia? - Wyszczerzył zęby. Evans zerknęła na niego z ukosa.
- Moja tak - Chłopak przeczesał sobie dłonią włosy. Ruda omal nie straciła nad sobą panowania. Rety, jak on ją momentami wkurzał!
- Cudownie! Czyli idziemy razem? Jesteśmy umówieni? - Wypiął dumnie pierś, uśmiechając się wyjątkowo uwodzicielsko.
- Umówieni?! - krzyknęła Lily, tak, że nawet Mary popatrzyła na nią zaciekawiona. Dziewczyna odchrząknęła i zaczęła ciszej. - Chyba mi nie chcesz powiedzieć, że zapisałeś się na Numerologię?
- No wiesz…
- Czyś ty zwariował?! W poprzednim roku byłeś beznadziejny.
- Zauważyłaś - Zaśmiał się pod nosem.
- Każdy zauważył idioto - syknęła. - Nawet nie próbuj siadać obok mnie.
- A skąd wiesz, Evans, że chcę siąść koło ciebie? - W jego oczach pojawiły się figlarne iskierki. Lily zarumieniła się i zmieszała. Chłopak, ledwo się powstrzymywał, by nie parsknąć śmiechem. To było chyba oczywiste, że chciał siąść obok niej!
- Ja… no… nie wiem - wymamrotała. - Chciałam cię tylko uprzedzić Potter.
- Dziękuję Cukiereczku, ale zdaję sobie z tego sprawę.
- Daruj sobie - warknęła przeciągle.
- Darować co? - zamruczał James.
- Te twoja zdrobnienia! To mnie doprowadza do szału.
- Och, wiem. Od razu widać, że wtedy chcesz się na mnie rzucić.
- I udusić - dokończyła, robiąc naburmuszoną minę nastolatki z problemami.
- Nie wydaję mi się - Zaśmiał się dźwięcznie. - Chyba, że całując mnie nie mogłabyś się oderwać - Potarł brodę zastanawiając się nad tym. Mary zachichotała. Lily rzuciła się na niego z dzikim wyrazem twarzy. Macdonald z opóźnieniem zorientowała się w sytuacji i hamując śmiech, przytrzymała wyrywającą się przyjaciółkę. Ruda wierzgnęła nogami, chcąc dosięgnąć Jamesa, szczerzącego zęby.
- A tylko się zbliż ty gumochłonie! - zawołała wściekle.
- Lily, daj spokój - poprosiła Mary. Kątem oka zarejestrowała, że Syriusz i Dorcas zniknęli im z pola widzenia, w nieco zbyt ożywionej rozmowie.
- Kiedyś uduszę tego gada i każdy sąd mnie uniewinni!
- O, nie wątpię - bąknęła, ledwo wytrzymując dzikie pląsy Evans. James praktycznie ryczał ze śmiechu.- Och, Rogaczu błagam. Idź już sobie! - wystękała.
- Do zobaczenia później… Cukiereczku! - Zachichotał na dowidzenia i raźnym krokiem ruszył przed siebie. Ruda z godnością poprawiła sobie ubranie, choć jej zacięta mina nie uległa zmianie.
- Dałabym sto galeonów za jego głowę na patyku - syknęła, kiedy wchodziły po schodach.
- Wątpię, żebyś dała go komuś skrzywdzić - Mary zachichotała. - AUĆ! - Lily zdzieliła ją różdżką po głowie. Czerwone iskry posypały się na jej grzywkę. Macdonald zrobiła czupurną minę, ale nie odezwała się więcej, bojąc się o części swojego ciała.


Pierwszego dnia z pewnością nie mogła zaliczyć do tych udanych. Z niecierpliwością czekała na eliksiry, które były już za godzinę. Zawsze uwielbiała te lekcje. Poczuła ukłucie w sercu, gdy przypomniała sobie, z kim dzieliła to zamiłowanie. W tym roku przecież nie siądzie koło niego!
Była wdzięczna, że na Numerologii Potter faktycznie nie usiadł obok niej. Czy nie było to,  co najmniej… dziwne? No cóż… najwyraźniej w czasie wakacji załapał nieco inną taktykę. Idąc do lochów, spotkała Kimberly, która również postanowiła kontynuować eliksiry.
- Lily - Kimberly skinęła jej lekko głową.
- Siądź obok mnie - wymamrotała Lily, patrząc w podłogę. Miała nadzieję, że Kim nie zada pytania, które było dla niej niewygodne.
- Z powodu… - Evans zamknęła oczy, czekając kontynuacji wypowiedzi. - echem… no wiesz?
- Tak. Między innymi - Wzięła głębszy oddech ulgi. Mogła w końcu drążyć dalej, jednak tego nie robiła.
- A z twojej drugiej strony siądzie…? - spytała, jak zresztą bardzo trafnie.
- No… o tym jeszcze nie pomyślałam - bąknęła, rumieniąc się.
Kimberly uniosła jeden kącik ust do góry. Lily wcale się to nie spodobało. Może i były przyjaciółkami, ale Kim zbyt często cieszyła się z czyjejś nieuwagi.
- Siądę z boku ławki - dodała po chwili, pąsowiejąc.
- No tak. Jest, to zawsze jakieś rozwiązanie - stwierdziła, wzdychając.
Przeszły ostatni zakręt. Grupka uczniów czekała już przed drzwiami klasy. Nie zauważyła nigdzie „Niepożądanego” ani jego kumpla. Od razu poczuła, jak humor jej wraca… dopóki nie zobaczyła Snape’a, stojącego w rogu z jakimś chłopakiem o wyjątkowo nieprzyjemnej twarzy. Lily, tak szybko, jak tylko mogła, odwróciła wzrok w inną stronę. Swój podręcznik od eliksirów przeczytała już w czasie wakacji, ale przecież nie mogła robić eliksirów w domu!
- Proszę do klasy - oznajmił im śpiewny głos Slughorna. Drzwi otworzyły się i wszyscy, jak dzieci, rzucili się, żeby zająć „dobre” ławki, czyli te z tyłu klasy. Lily prychnęła cicho i poszła na swoje stałe, stare miejsce w drugim rzędzie.
- Lily - syknęła z drugiego końca sali Kimberly. - Tutaj!
Evans pokręciła głową i bardzo zdecydowanie pokazała na miejsce obok siebie. Kimberly skrzyżowała ręce, obstając przy swoim. Ruda poczuła, że pieką ją policzki.
- No chodź - warknęła półgębkiem. Kątem oka zarejestrowała, że Snape szuka wzrokiem miejsca.
- Och, Severusie! - zawołał wesoło Slughorn. Lil zamknęła oczy, modląc się, by nie kazał mu usiąść koło niej. Kimberly na czas zajęła jedyne miejsce obok niej. Pozostały jeszcze dwa miejsca po drugiej stronie Kim. - Koło panny Evans jest wolne miejsce - dokończył Slughorn. Dziewczyna otworzyła szeroko oczy, przerażona. - Posuń się, Awerson i zrób miejsce koledze. - warknął profesor i na chwilę zatrzymał na niej wzrok.
- Anistone, profesorze - syknęła przez zaciśnięte zęby Kimberly.
- Tak, tak... Hm, czy twój wujek nie jest czasem dyrektorem Aurorów? - spytał, a oczy zapłonęły mu, jakby znalazł rozwiązanie jakiejś wyjątkowo trudnej zagadki.
- Zgadza się - przyznała Kimberly, prostując się.
- Przyjdź dzisiaj na moje spotkanie, Anistone - powiedział, uśmiechając się dobrotliwe. Lily wcale się nie zdziwiła, że tym razem nie pomylił jej nazwiska.
- Z przyjemnością profesorze - odpowiedziała, udobruchana Kim. Przesunęła się o jedno miejsce, rzucając bezradne spojrzenie swojej przyjaciółce. Lil kiwnęła tylko głowę i ustąpiła miejsca na brzegu Snape’owi. Ślizgon zerkał na swoją sąsiadkę, nieco zmieszany.
Nauczyciel zaczął lekcję, tłumacząc zastosowanie eliksiru, który mieli dzisiaj uwarzyć. Lily rozpromieniła się, gdyż czytała przepis już wcześniej i znała sposób, jak go nieco udoskonalić.
- Przepraszam za spóźnienie! - Przez drzwi, wszedł bardzo szybkim krokiem James Potter, nieco zadyszany. Lily zamarła.
- Potter… zajmij proszę miejsce z przodu klasy. Kimberly, kochanie, posuń się o jeszcze jedno miejsce.
Dziewczyna, zerknęła przez ramię na Jamesa i szybko ustąpiła mu miejsca koło siebie. Lily próbowała, jakkolwiek pozostać koło Kimberly, ale Potter był szybszy. Miała ochotę się rozpłakać, kiedy James wyszczerzył do niej zęby. Kim rzuciła nieme „przepraszam”, ale nie wyglądała na zbyt skruszoną, kiedy chłopak nachylił się do niej i mruknął jej coś na ucho. Zachichotała i zarumieniła się uroczo. Ruda westchnęła. Nie mogła mieć jej tego za złe. Przecież wiedziała, że Kimberly podoba się James Potter, choć oczywiście tamta przyznawała się jedynie, iż uważa go za przystojnego. W ten oto sposób lekcje eliksirów, na które tak czekała, stały się czymś w rodzaju męczarni.
- To co, Lily? Słyszałem, że idziemy razem na dzisiejsze spotkanie u Ślimaka? - szepnął, odważając odpowiednią ilość żabiego skrzeku.
- Niby, gdzie tak słyszałeś? - prychnęła, nie odrywając wzroku od ingerencji.
- No, wiesz… Żabki kumkają, ptaszki ćwierkają…
- Wolałabym pójść z gorylem.
- Hm… To da się załatwić - Udał zastanowienie James. Kimberly przysłuchiwała się im, marszcząc piękne czoło. Dlaczego nie mógł poprosić jej?!
- Nie bądź nie mądry – mruknęła Evans, zgniatając korzonki.
- Lily, nie!- wykrzyknął Severus, patrząc na ręce Rudej. Ponad połowa klasy zwróciła na niego swoje oczy. Snape odchrząknął i zaczął ciszej. - Co ty wyprawiasz?
- Noo… Robię eliksir? - sarknęła dziewczyna.
- Nie wolno ich… znaczy… mamy je pociąć, Lil.
- To już nie per „szlamo” - warknął do niego James ponad ramieniem Evans.
- Zamknij się, Potter.
- Nie słucham niczyich poleceń, a już na pewno nie takiego śmiecia, jak ty - Potter skrzywił się z odrazą, dając do zrozumienia, że nim gardzi.
- Zamknąć się obaj - powiedziała spokojnie, ale chłodno Lilian. Wzdrygnęli się.
- Ale… - zaczęli w tym samym momencie, mierząc się pogardliwymi spojrzeniami.
- Powiedziałam: zamknąć się – szepnęła, zaciskając zęby. - Gdybyś interesował się tym, co dodajesz do swoich eliksirów, Snape, wiedziałbyś, kiedy korzonki dadzą więcej soku albo, które części innych ingerencji dadzą lepszy efekt - dodała, wracając do swojego normalnego głosu. Cała trójka odetchnęła z ulgą, słysząc, że nie ma zamiaru dłużej na nich warczeć.
- Mówisz o Opiece Nad Magicznymi Zwierzętami… albo o Zielarstwie? - spytał Severus tonem, który świadczył o tym, że uważa te przedmioty za nic wartego uwagi.
- Jesteś aż tak pusty Smarkerusie? - mruknął James z szelmowskim uśmieszkiem. Lily postanowiła puścić to mimo uszu.
- O Obronie Przed Czarną Magią również - sprostowała, a czarne oczy Ślizgona, zabłyszczały.
Przez resztę lekcji Lily starała się nie zwracać uwagi na „wymianę zdań” chłopaków po obu jej stronach. Pod koniec miała prawie gotowy eliksir. Slughorn obchodząc ławki, zatrzymał się tuż przed nią.
- Wspaniale, Lily! Tak trzymać, tak trzymać! - zawołał entuzjastycznie. Ruda starała się uśmiechnąć, ale kiepsko jej to wyszło.
Popatrzyła na swój podręcznik, kątem oka zauważając bazgroły w książce chłopaka obok niej.
- Co ty wyprawiasz?! – syknęła, odczytując koślawe pismo.
- Notuję - bąknął Snape.
- Och, właśnie widzę - „Liście czyrakobulwy drobno posiekać." Zerknęła do swojego kociołka. Przed chwilą właśnie to zrobiła.
Wydała z siebie zduszony okrzyk.
- Piszesz to, co robię?!
- No… Tak.
- Kradniesz jej prawa autorskie, Smarku - mruknął chłodno James.
- Wstydziłbyś się, Snape - mruknęła urażona dziewczyna.
Skończyła warzenie w swoim kociołku i podniosła rękę, dając znać o gotowym eliksirze.
- Doskonale, Lily! Dziesięć punktów dla Gryffindoru! - ogłosił Slughorn. Lily uniosła delikatnie kąciki ust do góry, zniknęła zawartość kociołka i pospiesznie wyszła z klasy, nie czekając na nikogo.
- Co ją ugryzło? - wymamrotał James.
- Nie mam pojęcia - Wzruszyła tylko ramionami Kimberly, zbierając swoje rzeczy.
- Może ty, Potter? - podsunął zjadliwie Snape, ale zaraz tego pożałował. James zmierzył go pogardliwym spojrzeniem.
- Jesteś zazdrosny, Smarku, bo ona woli mnie - prychnął, dumnie wypinając pierś. - Taki robak jak ty, nie ma co się ze mną równać. Jeszcze zobaczysz, że Evans będzie moja.
- Nigdy się z tobą nie umówi! – pisnął, przerażony tą perspektywą, Severus. Potter zaśmiał się chłodno.
- Ależ umówi. Ja, w przeciwieństwie do ciebie, nigdy nie użyję wobec niej TEGO słowa. Wypadłeś z gry, Śmiecierusie i lepiej się z tym pogódź.
- Taktujesz ją jak swoją zabawkę, Potter - Sev wycelował bladym, długim palcem w pierś Jamesa. Kimberly miotała miodowymi oczami od jednego do drugiego.
- Nie śmiałbym. Zresztą… Chyba lepiej traktować ją, jak zabawę, niż jako „szlamę”, nie uważasz? - prychnął z sarkazmem. Głupi Ślizgon. Widać nie wie, że Lily Evans nim gardzi.
- Zamknij się, Potter!
- Już ci chyba mówiłem, ż…
- A co wy tutaj jeszcze robicie? Zmykać, zmykać - pogonił ich, ze śmiechem, mistrz eliksirów. - Widzimy się dzisiaj w moim gabinecie, co? Cała wasza trójka - przypomniał im „dyskretnie”.
- Tak, panie profesorze - syknęli James i Severus, siląc się na miły ton głosu. Kimberly zdobyła się tylko na kiwnięcie głową.
- Chodź - szepnęła Anistone, ciągnąc Rogacza za rękaw ku wyjściu.
- Jeszcze się zobaczymy - zawołał do Snape’a, James. - Lepiej nie wchodź mi w drogę, Smarkerusie.


Zerknęła do lusterka, sprawdzając prezencję czarnej, dopasowanej do talii bluzki z krótkimi, bufiastymi rękawkami. Pod spodem miała szarą, zwykłą bluzeczką w serek z długim rękawem. Wygładziła zagięcia i przeczesała włosy, spinając je w wysoki, koński ogon. Spojrzała na malującą się Kimberly i lekko się skrzywiła. Nawet się do niej nie umywała. Nigdy nie używała nic, ponad tusz do rzęs, ale nawet z nim, nie wyglądała tak dobrze, jak Kim bez niego. Westchnęła cicho i przywołała delikatny uśmiech na twarzy. Mary podśpiewywała, strosząc włosy.
- Idziemy? - spytała delikatnie Lily. Dorcas zmarszczyła czoło, przyglądając się jej.
- Za chwilę - wymamrotała Kim, oglądając się w lusterku, w ubikacji.
- Ja tam jestem już gotowa - Wzruszyła ramionami Mary. - Kim, streszczaj się - zawołała, robiąc minę obrażonego dziecka.
- Dobra, dobra - Nałożyła błyszczyk.
Wyszły, przemierzając szybko korytarze, kierując się do gabinetu profesora eliksirów. Lily nienawidziła tych spotkań. Wcale nie chciała być w towarzystwie ludzi, których spraszał do siebie Slughorn. Nie można im było zarzucić nic, poza gburstwem i pyszałkowatością. Większość zawdzięczała te zaproszenia swoim znanym członkom rodziny. Miała, więc nad nimi tą przewagę, że zapraszana była tam ze względu na siebie. Nie potępiała, za to innych. Raczej nie znajdowała w tym powodu, to zadzierania nosa tak wysoko, jak to większość robiła. Mary zapukała do gabinetu i weszła z miłym uśmiechem na twarzy. Miękkie pufy, fotele i kanapy były porozstawiane po powiększonym magicznie pokoju.
- Mary, Kimberly… Och, i Lily! Wejdźcie proszę i rozgośćcie się - zaświergotał Horacy Slughorn. Lily usiadła w miękkim fotelu, a dziewczyny - na kanapie koło Syriusza. James siedział na drugim fotelu, między jej fotelem, a ich kanapą. Lily skrzywiła się, ale w żaden inny sposób nie dała znać ze swojego żalu i nieszczęścia. Na pufie siedział Snape, koło kilku innych Ślizgonów. Były tu osoby z różnych klas i różnych domów, które głównie siedziały koło siebie.
- No, opowiadajcie jak wam minęły wakacje? – zaczął, z uśmiechem kolekcjonera, nauczyciel. - Nicole? - Zwrócił się do ładnej dziewczyny z ciemnymi oczami i włosami z jasnymi pasemkami, Nicole Sorrow. Lily kojarzyła ją, jako opryskliwą i zarozumiałą. Pochodziła z Ravenclowu. Umiała być wyjątkowo kokieteryjna, szczególnie w towarzystwie Huncwotów.
- No, więc ja i mój tata byliśmy w Australii - zaczęła, mruczącym głosem, dziewczyna. Kimberly wyprostowała się. - Tatuś musiał wziąć wolne, ale oczywiście, kiedy go tylko o to poprosiłam, zgodził się od razu - Uśmiechnęła się, mrużąc oczy. - Czytał pan, panie profesorze ostatni artykuł w Proroku? - dodała przymilnie.
- O tak, tak. Podziękuj tacie za tą prenumeratę - Zachichotał, przy kiwnięciu głową Sorrow. - A tobie, Syriuszu?
Black wyszczerzył zęby w perfekcyjnym uśmiechu. James zawtórował mu.
- Ach, profesorze! Wątpię, żeby było, o czym opowiadać. Spędziliśmy z Mary wspaniałe wakacje w mojej rodzinnej rezydencji - odpowiedział zjadliwie. Mary zakrztusiła się powietrzem. - Wolelibyśmy posłuchać o wakacjach pana profesora.
- Syriuszu! Nie wiem, czy, by to was zaciekawiło - I nie czekając na odpowiedź, kontynuował. - Byłem w tym roku na poszukiwaniu nowych ingerencji do eliksirów i nigdy nie zgadniecie, kogo spotkałem! Znacie może Lucjusza Malfloy’a? Niedawno skończył Hogwart - James syknął cicho, a Lily zmarszczyła czoło. - No, więc był w Ministerstwie i…
- O tak, to z pewnością bardzo ciekawe - szepnął James. Lily zerknęła na niego kątem oka. Oczy świeciły mu się nienaturalnie. - Został Śmierciożercą - wyjaśnił jej cichaczem. Lily zbladła, otwierając szeroko oczy.
- …a, wtedy on odpo… Lily, kochanie dobrze się czujesz? – Slughorn przerwał, zerkając na nią niespokojnie. Nie był zadowolony, że musiał przerwać w środku opowieści.
- Em… Tak, tak panie profesorze – odpowiedziała, ochrypłym głosem.
- Może chciałabyś wyjść na chwileczkę? - drążył nauczyciel.
- Nie trzeba - Odchrząknęła i uśmiechnęła się słabo.
- Nie tylko on, Cukiereczku - rzucił mimochodem Potter. „Cukiereczek” zmierzył go pytająco-karcącym spojrzeniem.
Profesor uśmiechnął się niepewnie i zwrócił do Snape’a.
- Severusie… Może piwa kremowego? – spytał, podsuwając mu pod nos napój.
- T-tak, poproszę.
- Na czym to ja…? A, tak – Nauczyciel kontynuował wywód z wyjątkowym zapałem.
- A może sefferensice do tego? (Sefferensice, to napój alkoholowy, który pijali jedynie Śmierciożercy, w czasach Lily. Zawierał pyłek elfów i czasem kilka kropel krwi Jednorożca - wtrącenie Autorki) - James syknął, wpatrując się w Severusa. Lily krzyknęła cicho.
- Lily, może, jednak wyjdziesz na chwilkę?
- T-tak, chyba powinnam pójść do pani Pomfey, nie najlepiej się czuję - bąknęła Evans.
- Tak, tak. James bądź tak dobry i wyjdź z nią.
- Oczywiście, panie profesorze - rzekł James, uśmiechając się czarująco.
- Pójdę z nimi - mruknęła Mary.
- No… oczywiście. Nie przystoi, żeby… Tak, panno Macdonald, proszę pójść z nimi – szepnął, nieco skrępowany Slughorn.
Zanim wyszli, zdążyli usłyszeć chrząknięcie profesora i dalszą historię jego wakacji i spotykania swoich dawnych uczniów, którzy odnieśli ostatnio jakiś sukces.
Lily oparła się o ścianę i wzięła kilka głębszych oddechów. Severus i sefferensice?! Ale, to by przecież oznaczało, że jej przyjaciel był… jest… Śmierciożercą.
- Słuchaj Lily… - zaczął poważnie James. Uniosła głowę, zdziwiona jego tonem.
- Nie, James. To ty słuchaj. Severus nigdy by…
- Doprawdy? Więc dlaczego nazwał cię… tak jak cię nazwał? Evans! Przejrzyj na oczy. Nie widzisz, z kim on się zadaje?! Od samego początku, kiedy trafiłaś do Gryffindoru, mówiliśmy ci, że prędzej, czy później Snape będzie wielbił Voldemorta. - Mary zachłysnęła się powietrzem, ale ją zignorowali.
- Ty go, po prostu nie lubisz, Potter.
- Nie, Lil. Ja nim gardzę.
- Chodzi o to, że chcesz go oczernić w moich oczach. Nie wybaczę mu tego, jak mnie nazwał, ale to nie znaczy, że uwierzę, że Sev faktycznie jest Śmierciożercą. Nie rzucaj takich pochopnych osądów - wysyczała Lily. Nie Severus!
- Lil… - zaczęła cichutko Mary.
- Nie! Przestańcie. Może i kumpluje się z ludźmi z zadatkami na bycie Śmierciożercami, ale on jest dobry - obstawała przy swoim.
James i Mary wymienili spojrzenia. Macdonald westchnęła i kiwnęła głową.
- No, bo widzisz Lily… - Blondynka zaczęła wykręcać sobie palce. - Byłam u Syriusza w wakacje. No wiesz… Moja mama i jego…
- Tak wiem, wiem. To kuzynki - wtrąciła Lily, machając ręką. - Mów dalej.
- Omawiały jakieś sprawy spadkowe i chyba coś o ślubie kogoś z rodziny. I był tam… Regulus…
- To młodszy brat Syriusza?
- No tak… Lubuje się w byciu Śmierciożercą. Słyszałam, jak Syriusz z nim rozmawiał. Podobno był na spotkaniu. Syriusz wypytywał, kto tam był, ale Regulus nie chciał mu powiedzieć. Chyba mu coś podał…
- Moje veritaserum! - szepnęła cicho Evans.
- … wymienił, między innymi Bellę, Snape’a i-i Malfloy’a no i Eveline Dawson - wydukała Macdonald, tłumacząc się podłodze. - Lily, ja nie chciałam, po prostu to usłyszałam. Słuchaj, Snape nie jest taki dobry, jak myślisz Lily.
Ruda zbladła jeszcze bardziej.
- To nie prawda. Musiałaś się przesłyszeć, Mary - pisnęła. James wystawił ręce przed siebie, chcąc ją asekurować w razie upadku.


Weszła do swojego dormitorium. Jodi czytała kolejną książkę, zaś Dorcas leżała na brzuchu, wywijając nogami i ślęcząc nad jednym z podręczników. Żadna nie podniosła nawet głowy.
- Eem… Cześć - wymamrotała. Dostała cichy pomruk od Jodi i uniesienie ręki od Dorcas. Najwyraźniej, to miało jej wystarczyć.
- Już się skończyło?
- No… niezupełnie. Wyszłam wcześniej - Wzruszyła ramionami.
- Jakby, to było możliwe - stwierdziła sceptycznie Jodi.
- Stary Ślimak stwierdził, że źle wyglądam i mam pójść do Pomfey.
Obie uniosły głowy. Jodi zmarszczyła czoło, a Dorc przekrzywiła głowę, jak mały piesek.
- Jesteś blada - oświadczyły jednocześnie. Lil ponownie wzruszyła ramionami.
- Coś się stało?
- No cóż… Nic szczególnego, tylko dowiedziałam się, że mój przyjaciel stał się poplecznikiem Voldemorta - warknęła Ruda. Obie wzdrygnęły się na dźwięk nazwiska czarnoksiężnika. - Och, dałybyście już spokój - żachnęła się. Dziewczyny wymieniły spojrzenia. - No, co?
- No, bo… - zaczęła Jodi, ale się zarumieniła i zamilkła.
- My byłyśmy pewne, że tak jest. Nie chciałyśmy cię smucić - szepnęła ze skruchą Meadowes.
Lily złagodniała. Chciały dobrze. Zresztą… i tak, by im nie uwierzyła. Pociągnęła nosem i starła z policzka łzę.
- Och, Lily! - zawołała Dorcas, chcąc do niej podejść i ją objąć. Ruda zreflektowała się szybko.
- Nie, nie. Jest dobrze. Mogłam się tego spodziewać - Jodi skrzywiła się na jej bezbarwny ton głosu.
Weszła Mary.
- O… już jesteś - Lily pokiwała głową. - Wszystko…
- Tak - przerwała jej dziewczyna. Minęła chwila niezręcznej ciszy. Mary pogwizdywała pod nosem. Kimberly otworzyła drzwi i wśliznęła się zgrabnie do pokoju.
- Cześć - rzuciła neutralnie. Usłyszała pomruki przywitania. Uniosła wysoko brwi.
Usiadła koło Dorcas na jej łóżku i uśmiechnęła się do niej czarująco. Dorcas zamrugała szybko, nieco zdezorientowana.
- Opowiadaj! - zażądała podekscytowanym głosem, Kim.
- A-ale o czym? - bąknęła Brunetka rozglądając się na boki.
- No, wiesz… O spotkaniu… - Wywróciła oczyma Kimberly.
- Spotkałaś się z nim?! - zawołała Lily, wytrzeszczając oczy.
- Ja… no… - Meadowes zaczęła mielić język.
- Spodziewałam się po tobie nieco więcej odpowiedzialności, Dorcas - powiedziała miękkim głosem Lily. Dorcas popatrzyła na nią zamglonymi oczyma.
- Jeszcze się z nim nie spotkałam - szepnęła dziewczyna. Lily odetchnęła głębiej.
- Zaraz… Myślałam, że jesteście na jutro umówieni…? - wtrąciła spokojnie Mary, zatykając sobie usta z przerażeniem.
- No… niby tak - Wzruszyła ramionami.
- Dorc… Przecież wiesz, że on się nie nadaje na dłuższy związek.
- Skąd wiesz, że ja szukam kogoś na dłużej? - wymamrotała.
- Bo cię znam. I pamiętam jak przeżywałaś Derecka O’Maleya.
- To było co innego! - zaperzyła się atakowana. Lil westchnęła.
- Wiesz, że możesz robić, co chcesz Dorcas. Ja, po prostu nie chcę, żebyś cierpiała - powiedziała Ruda z delikatnym uśmiechem.
- Tak, wiem. Pójdę z nim jutro i to wszystko.
- Skoro tak wolisz.
Kimberly prychnęła cicho.
- Co jest? - Lily zmarszczyła czoło.
- Nie nic. Dziwię się tylko, jak Dorcas się ciebie słucha Lily.
- Wie, że mam rację. Zresztą może robić, co chce.
- O tak. Z pewnością.
- Przestań, Kim - jęknęła Jodi.
- Ja tylko mówię, że Dorcas może sama o sobie decydować.
- I decyduję! - zawołała wojowniczo Meadowes.
- Serio? Skoro tak chcesz być z Blackiem to, czemu słuchasz Lil?
- Ja wcale… - zaczęła cicho.
- Przecież widzę jak do niego wzdychasz.
Dorcas zarumieniła się.
- Wiele dziewczyn uważa go za przystojnego.
- Zaraz… Ty jesteś, po prostu zazdrosna, Kim!
- Że co?! Niby, o co? - Kimberly wstała z miejsca oburzona takim oskarżeniem.
- A tak. O Blacka. Jesteś zazdrosna, że twoja kolej, bycia jego pupilką, przeminęła.
- To nie prawda - syknęła Kimberly.
- Więc dlaczego tak, to wypominasz Dorcas?
- Ja?! To ty nie chcesz, żeby się z nim spotkała!
- Ty chcesz ją do tego namówić, żeby się przekonała, jaki on jest! Wiesz, że ją skrzywdzi!
- Nie prawda! - krzyknęła Anistone.
- Czyżby? A może mi powiesz, że nie chcesz go odzyskać? - Lily uniosła jedną brew.
- Bo nie chcę - prychnęła.
- Ach… No tak. Teraz podoba ci się Potter? - Jodi zakrztusiła się, Dorcas otworzyła szeroko buzię, a Mary pisnęła. Wiedziały, że Lily nie powinna mówić tego głośno.
- Jak śmiesz… To nie moja wina, że ty trzymasz go na dystans, bo wiesz, że to go kręci.
Jodi, Dorcas i Mary wytrzeszczyły na nią oczy. Jedna przebijała drugą.
- Że co?! Ja go nienawidzę, Kimberly! Jak możesz tak mówić?

- Bo widzę jak na niego patrzysz. A teraz, jeśli pozwolisz, pójdę się odświeżyć - syknęła zjadliwie, zatrzaskując za sobą drzwi do ubikacji. Lily ukryła twarz w dłoniach. Cisza piszczała jej w uszach.

19 komentarzy:

  1. Pierwsza!!!! ;) ha ha ... Więc co do notki ciekawa, zadziwiająca no i w końcu wiem skąd te dopiski w podręczniku "Księcia Półkrwi"... :)
    Mam nadzieję że przejdzie Kim i że sie pogodzą.
    Czekam z niecierpliwością na kolejna notkę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomyslałam, że jakoś to wytłumaczę, bo i mnie ciekawił ten wątek ^^

      Usuń
  2. O jaa... Dobre xD Kim mi trochę podpada, ale widać jeest podobna do Evansówny xD Pisz Lily!;*
    ps. ja chciałam być pierwsza :<

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz pecha Jones :P
    Nowa notka na lily-rouse.blog4u.pl
    Zapraszam!
    Kochać :****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla każdego strczy miejsca i notek na bycie pierwszą ;p. Dzięki!

      Usuń
  4. smark honoru nie ma- do sądu go i niech odszkodowanie płaci, nie wolno kopiować xD zdziwiłam się, ze Lily aż tak zdumiało to, że smark to śmierciożerca, ale cóż... a tak przy okazji- co to ten Pigmalion???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, dziwnie jest się dowiedzieć, że Twój najlepszy przyjaciel zadaje się z mordercami... coś, jak debil xD

      Usuń
  5. Kochana, ty czasem przeczytaj, co piszesz, bo Ci wychodzą takie głupoty jak: "Pierwszy dzień z pewnością nie mogła zaliczyć do ych udanych"- powinno być "Pierwszego dnia z pewnością nie mogła zaliczyć do tych udanych" czy "z niecierpliwością czekała na eliksiry, które były już za godzinę"- coś Ci się czasy pomerdały ;], jesttakich pomyłek jeszcze trochę, alenie chcę mi się ich wypisywać, sorki.
    Musisz przeczyatać i sprawdzić notkę kilka razy za nim ją opublikujesz, to naprawdę pomaga.
    Pomysła masz fajny, (choć wydaje mi się, że trochę się inspirujesz "Lily-evans-15", ale to moje zdanie) z wykonaniem odrobinkę gorzej, ale jest naprawdę OK. I podziwiam Cię, że miałaś odwagę opublikować swoje opowiadanie, będąc całkowicie świadomą tego, że ludzie być może będą Cię krytykować i porównywać do innych. Ja, prawdę mówiąc, boje się założyć bloga... Czytałam mnóstwo światnych opowiadań i po prostu cykam się, że jestem zbyt kiepska, by zadowolić samą siebie... No, w każdym razie, prowadzisz fajną stronkę i mam nadzieję, że wytrwasz ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wszystko jest poprawione. Na nowo. Cóż, pisząc tą notkę, byłam chyba zbytnio... podniecona tym co robię xD Czasami człowiek tak ma, ale czytając swój komentarz, też zobaczyłabyś, że popełniasz błędy ;]

      Usuń
  6. Aha i nazwy przedmiotów pisze małą literą oraz mówimy "Usiądź obok mnie", nie "Siądź"- to jest po prostu niepoprawne, mimo że wiele ludzi tak mówi ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, ale nie mówi się też "pisze" ale "jest napisane" ;] dziękuję za wskazówki

      Usuń
  7. I po trzykropku '...' pisz dużą literą. Robisz też dużo literówek, mylisz 'ą' i 'ę' itp. Tak jak już pisałam, powinnaś przeczytać kilka razy notkę, przed jej opublikowaniem.
    "Mogła w końcu drążyć dalej"- to jest kompletnie niepoprawne! W ogóle nie rozumiem, co chciałaś tu przekazać!
    "Spytała, jak zresztą, bardzo trafnie"- Spytała,zresztą, bardzo trafnie.
    "Przeszły ostatni zakręt"- nie jestem pewna, czy to bła, ale wydaje mi się, że lepiej by zabrzmiało "Minęły ostatni zakręt"
    "No choć"- poprawnie brzmi: "No chodź"
    Auror piszemy z malej litery.
    Okey, wymieniłam Ci sporo błędów, myślę, że sama spokojnie znajdziesz pozostałe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm... Wiesz Kochanie myślę, że to wszystko kwestia interpretacji. Jest coś takiego, że po wielokropku jak już tak fachowo piszemy, często piszę się z małej litery, gdyż nie jest to początek nowego zdania, lecz często kontyuacja poprzedniego. Dlatego można zaczynać i z wielkiej (dużej jest niepoprawne) i z małej. Tak samo słowo "auror" jest jedynie interpretacją. Nazwy zawodów faktycznie piszemy z małej, ale tytuły często z dużej jak w przypadku postu powyżej. Literówki są dlatego, że piszę szybko i zazwyczaj bardzo póxno w nocy, a później nie mam już siły na sprawdzanie, chociaż zawsze powtarzam sobie, że "tym razem sprawdzę". A błędy stylistyczne pojawiają się w wielu opowiadaniach, książkach i trzeba mieć naprawdę dużą wprawę, ale pracuję nad tym. Bardzo się cieszę, że mówisz mi to i naprowadzasz mnie w odpowiednim kierunku. Bardzo Ci dziękuję za to, bo to naprawdę pomaga. Wtedy człowiek bardziej się stara pilnować. A co do bloga, którego chciałaś założyć: myślę, że powinnaś spróbować. Inaczej nie dowiesz się jakby to było. Pomyśl, że autorzy tych świetnych opowiadań, które czytałaś też się bali i stawali przed taką decyzją. Ja boję się nadal. Mam wewnętrzną potrzebę poczucia akceptacji xD. Aczkolwiek nie wymagam tego i z krytyki wyciągam wnioski. Podsumowując- powinnaś zacząć pisać, pozdrawiam.

      Usuń
  8. Ha! Widzisz?! Od początku wiedziałam, że Kimberly to wredna su.ka! Nie znoszę jej! Najpierw Black, teraz Potter. O nie, ja jej nie dam tak łatwo! Wredna, głupia i pusta, ot co! A Snape to dziwak. Lily jest lepsza a on to sobie zapisuje? Czubek.
    Snape jest idiotą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, jeszcze będzie czas na zmianę zdania ;]

      Usuń
  9. Wowowowowo!
    Podobała mi się ta kłótnia na końcu, dobrze, że nie jest cały czas kolorowo.
    Pozdrawiam i lecę czytać dalej,
    Lilka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No zdecydowanie nie będzie zawsze kolorowo ;]

      Usuń
  10. Hmmy...zastanawiam się dlaczego tak późno tu trafiłam, biorąc pod uwagę fakt, że uwielbiam historię Lily i Jamesa. Podoba mi się, że wprowadzasz do historii swoje własne postacie, które są intrygujące i nieoklepane. Niestety dostrzegam, również kilka schematów np. relacje Dorcas z Syriuszem. Mam nadzieję, że w późniejszych rozdziałach uda Ci się mnie jeszcze zaskoczyć. No i druga rzecz jaka wywarła na mnie nie miłe wrażenie to wtrącenia autorki umieszczone w nawiasach. Myślę, że powinnaś je raczej umieścić w formie przypisów pod tekstem. A oprócz tych dwóch uwag to opowiadanie jest intrygujące i jeśli następne rozdziały będą podobne do tego to z ochotą tu jeszcze zostanę.
    ~Adzik :)

    OdpowiedzUsuń