poniedziałek, 4 czerwca 2012

007. Konsekwencje

  
Trzasnęła drzwiami dormitorium, zła na cały świat. Jak mogła dać się w to wciągnąć? Teraz wiedziała, że znów jest tylko ofiarą kolejnego planu Pottera. Zawsze tak było. Jakim cudem? Pokręciła głową z niedowierzaniem.
- Cześć. - Usłyszała niepewny głos jednej z przyjaciółek. Odwróciła się, przestraszona.
- Jodi, nie wiedziałam, że tu jesteś - Otarła szybko mokry policzek. Ferrante zamrugała kilkakrotnie.
- Coś się stało, Lily? - Odłożyła książkę i zdjęła kwadratowe okulary w fioletowych oprawkach.
- Nie, nie - Zaśmiała się histerycznie. Wiedziała, że to nie przekona Jodi. Umiała słuchać, umiała poradzić. Ale była bierna. Wiedziała chyba wszystko o problemach swoich przyjaciółek, ale nigdy nie ingerowała. Nie wymagała wyjaśnień. Czasem było to dobre, wręcz cudowne! Ale nie zawsze. Lily zauważyła, że jej oczy są w podobnym kolorze, co oprawki jej okularów. Brązowe loczki były w uroczym nieładzie. Jodi skinęła bardzo powoli głową, ciągle marszcząc czoło. - Chodzi o Jamesa - wydusiła Evans w końcu. Jodi nie wyglądała na zaskoczoną. - Pamiętasz ten zakład?
- Ten z miotłą? - upewniła się Jodi, po czym skinęła głową.
- No więc, wygrałam…
- Fałszerstwem – wtrąciła bardziej do siebie niż do niej.
- Musiałam! - zaperzyła się Lily. – No, nieważne. Chodzi o to, że wygrałam tydzień wolności - Uśmiechnęła się lekko, na samą myśl o byciu samej, dla siebie. Było jej tak dobrze, gdy miała spokój. Ten spokój, o którym marzyła odkąd Potter zaczął ją prześladować. - A teraz, kiedy byłam na spotkaniu z Tristanem ci idioci urządzili sobie pobojowisko! W końcu sama przyłapałam Pottera i do tego pomógł mi Remus. Rozumiesz to, Jodi? Udało mi się - W jej słowach nie było entuzjazmu. Nie było radości, którą powinna odczuwać, toteż Szatynka nie traciła czujności.
- Brawo - skomentowała poważnie, przeczuwając, że to jeszcze nie koniec.
- Dzięki, ale nie ma się z czego cieszyć. - Mina jej przyjaciółki nie była krzepiąca.
- Nie rozumiem. Zawsze chciałaś go złapać - zauważyła Ferrante nieco zbita z tropu.
- To prawda, ale nie rozumiesz? On to zrobił specjalnie! Dał mi się złapać. Tak samo, jak dał mi wygrać. Za szybko się poddał, przecież widział, jak latam w pierwszej klasie widział, że rozwaliłam się o drzewo! A ja, głupia, uwierzyłam, że James Potter poddał się! Ale nie, on musiał wymyślić coś gorszego. Nie dość, że zabawił się moim kosztem i popsuł mi spotkanie z Tristanem, nie dość, że wszyscy zachowują się, jak pijani i wszystko śmierdzi męską toaletą… - Wzdrygnęła się. - to jeszcze sprawił, że go złapałam na gorącym uczynku i wlepiłam miesięczny szlaban.
Jodi wytrzeszczyła oczy.
- Wlepiłaś mu miesięczny szlaban?!
- Tak.
- Tylko spokojnie. Co na to McGonagall? Może da się to jakoś… - zaczęła, ale Lily pokręciła głową bezradnie.
- Nie. Rozmawiałam z nią. Pył Rozweselający nie tylko sprawia, że wszyscy się śmieją i zachowują stan upojenia. Mówią też to, co chcą powiedzieć, to co pierwsze przychodzi im na myśl. A McGonagall nie chce mi pomóc. Znaczy… chce. Ale nie może. Nie może zmienić zasad. Remus nie powiedział, że daje Syriuszowi szlaban. A ja to powiedziałam. Dałam Jamesowi szlaban - pożaliła się. W oczach znów wezbrały jej łzy. Była bezsilna i zrozpaczona swoją głupotą. Była taka naiwna! Jodi milczała przez chwilę.
- Ale dał ci cztery dni. Miałaś cztery dni spokoju, Lily. Na Jamesa to naprawdę dużo - mruknęła cicho.
- Tak. To prawda. - Westchnęła Ruda. Usiadła na swoim łóżku i patrzyła jak Jodi odsuwa swoją książkę i siada na łóżku po drugiej stronie, tuż koło łóżka Kimberly. - Co czytasz? - Wskazała brodą.
- Takie tam… - Wzruszyła ramionami. Wzięła książkę i spróbowała podać ją przyjaciółce.
Drzwi otworzyły się i wysoki dziewczęcy śmiech, wszedł do dormitorium.
- Nie dawaj jej tego! - wrzasnęła Mary, chwiejąc się w przejściu. U jej ramienia zwieszała się Kimberly, śmiejąc się do rozpuku, a tuż za nimi, od ściany do ściany przechodziła Dorcas. - Jeśli to kolejne twoje romansidło, to na gacie Merlina, nie dawaj tego Evans! - Zachichotała cicho.
- To tylko… - Jodi popatrzyła po nich niewinnie.
- Tak, tak! Nie dawaj tego Lily. Kocham ją, ale kiedy zaczyna czytać te cholerstwa… mam ochotę ją zamordować. - Dorcas wybuchła śmiechem. Kimberly nie potrafiła nawet zdobyć się na komentarz. Złapała się za brzuch i chwyciła szaty Mary, tak mocno, że dziewczyna przechylała się na jeden bok.
Jodi i Lily popatrzyły po sobie głupio.
- Wszystko w porządku?
Mary zachłysnęła się śmiechem.
- To wspaniale - wymamrotała Jodi.
- Nie to jest najgorsze. Do nas też to dotrze.


- Wiesz co, Rogaczu? Jakoś tak… zabawnie wyglądasz - Syriusz zachichotał, wskazując palcem na kumpla.
- Co ty pie…? O, kurde. Dostał się do ciebie ten cholerny pył! Teraz nie dość, że jedziesz jak stąd do Londynu, to jeszcze poziom twojego staje się wprost proporcjonalny, do ilości oddechu.
- Hę?
- Czyli, że będziesz jeszcze bardziej wkurzający. I szczery - dodał James po namyśle. - A wiesz, co ja myślę o nadmiarze śmiechu i szczerości? - spytał retorycznie. Syriusz pokiwał poważnie głową i parsknął śmiechem.
- To zabawne, bo przecież miałem ochronę – wydusił, między atakami śmiechu. James przybrał minę typu „Zaraz szlak mnie trafi” i rzucił mu głupie spojrzenie.
- Wystarczyło, że zdjąłeś na chwilę, kiedy pył był już w powietrzu.
- Aaa.
James otworzył szarpnięciem drzwi do ich dormitorium. A Syriusz pogwizdując w wyraźnym zadowoleniu, wszedł za nim.
- O nie, nie Stary! Ty zostajesz na zewnątrz. Śmierdzisz i śmiejesz się z byle czego. Dzisiaj nie wytrzymam twojego towarzystwa - oświadczył Potter, wyrzucając Łapę za drzwi. - Idź do Evans, może da ci jakiś eliksir. Chociaż nie. Jest na nas wściekła. Lepiej tego nie pogłębiać.
- Jak stare, dobre małżeństwo. Ale James, nie wydaję mi się, żeby to był dobry pomysł - Remus wstał ze swojego miejsca i spojrzał poważnie na Rogacza.
- Co ty gadasz? Chcesz się zatruć?
- Nie. Ale, Syriusz jest teraz, jak na haju. Chcesz ryzykować? - Lupin uniósł jedną brew do góry.
- Daj spokój. Szybko padnie - prychnął pogardliwie James.
- Cześć chłopaki - Peter nieco zdyszany wszedł luźno do dormitorium. Syriusz zachichotał za plecami Jamesa.
- Co tu tak… Glizdek! – zawołał, wbijając wściekłe spojrzenie w Petera. Chłopak skulił się w sobie. - Jedziesz!
- Ja…
- Trafiła go łajnobomba! - Black oparł się o ścianę naprzeciwko drzwi do pokoju Huncwotów, ratując się przed upadkiem. Śmiech niósł się całym korytarzem.
- No, bo… kiedy jeszcze nie puściłeś pyłu… zapomniałem o ochronie - wymamrotał Pettrigew, rumieniejąc.
- Zapomniałeś o ochronie - powtórzył James lodowato. – I jak ja mam pracować w takich warunkach, skoro połowa ekipy mi się wykrusza przy prostym zadaniu! - ryknął, chodząc po pokoju. Wcisnął pięści do kieszeni spodni i mamrotał pod nosem kilka niezbyt pochlebnych uwag pod adresem Syriusza i Petera. - A dodałeś przynajmniej proszku usypiającego do potraw?
- Tak. Udało mi się dodać po trochę na każdy talerz w kuchni.
- Brawo! Przynajmniej tyle.
- James, daj spokój to tylko… - zaczął delikatnie Remus, ale pod wpływem spojrzenia przyjaciela, wolał zachować to dla siebie, kończąc swoją wypowiedź kaszlnięciem.
- Nie ma problemu. Glizdek, wynocha za drzwi. Śpisz z Syriuszem na zewnątrz - burknął. Glizdogon nie miał zamiaru się kłócić i wyszedł pośpiesznie.
- Wiesz, co Peter? Straszne z ciebie ciepłe kluchy - zanucił Syriusz, opierając się o ramie chłopaka. - I śmierdzisz.
- Ty też nie pachniesz wanilią - odbił Peter.
- Obaj jesteście beznadziejni.


- Wiecie, co? Nie daje się z wami spać - jęknęła Jodi, rzucając poduszką w Kimberly. Lily siedziała na łóżku i patrzyła tępo po przyjaciółkach. Od zbytniej szczerości i śmiechów zaczynała boleć ją głowa.
- Dobra, słuchajcie ja idę zrobić rozeznanie po innych pokojach. Jeśli wszędzie jest tak źle… no cóż, wtedy pomyślimy. Jodi… masz tarczę? - Lily chwyciła za klamkę, ale spojrzała jeszcze przez ramię na Ferrante. Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie.
- Nigdzie nie wychodziłam. Nie była mi potrzebna.
- To dziwne. Kiedy dziewczyny weszły… No nic, nieważne. Lepiej ją wyczaruj - Zmarszczyła czoło. Swojej nie dezaktywowała. Nie miała zamiaru dość długo tego nie robić. Protego totalum, rzuciła na siebie dość sprawnie i ochrona ta, nie powinna przestać działać. Oczywiście nie była to obrona absolutna i w przypadku zaklęć i uroków nie zadziałałaby (oprócz momentu początkowego, gdy była najsilniejsza i odbijała zaklęcie), ale na zwykły proszek i łajnobomby wystarczyła.
- Oczywiście.
Wyszła na korytarz, kierując się do pierwszych drzwi, koło swojego dormitorium. Zapukała delikatnie, ale nie otrzymała odpowiedzi. Odczekała chwilę i zapukała ponownie. Kiedy znów nikt się nie odezwał, otworzyła drzwi i zajrzała do środka. Otworzyła szeroko migdałowe oczy. Dziewczyny zamieszkujące ten pokój leżały pod dziwnymi kątami, w różnych częściach pomieszczenia. Jedna opierała głowę na łóżku, siedząc na podłodze, druga w przejściu między pokojem, a łazienką, przytulając szczoteczkę do zębów. Okay, to było dziwne.
W innych pokojach, wcale nie było inaczej. Lily zamrugała kilkakrotnie. Wróciła do swojego dormitorium.
- Hmm… To dziwne - mruknęła, zatrzymując się przy swoim łóżku.
- Co takiego? - zainteresowała się Jodi. Lily rozejrzała się po dziewczynach. Wcale nie wyglądały na senne, wręcz przeciwnie.
- W innych dormitoriach dziewczyny śpią. A w zasadzie wyglądają tak, jakby nagle upadły i… o kurcze! Ci idioci dodali coś do jedzenia albo picia! - zawołała, nagle oświecona.
- Jadłyście coś? - spytała Ferrante, trzymające się za brzuchy dziewczyny.
- Nie!
- Wszystko jasne. - Wzruszyła ramionami, tym razem kierując się w stronę Rudej.
- Świetnie - burknęła Evans, opadając na łóżko. - Nie zasną. - Skrzywiła się lekko.
- Och, nie! Lily, proszę. Jutro mamy test! - jęknęła Jodi, przerażona.
- Czytałaś jakieś romansidło, zamiast się uczyć.
- Miałam przerwę, bo już nie mogę. Mózg mi paruje!
- Nie wydajesz się być zbyt przekonująca. Dziewczyny, idziemy!
- Co? Ale, gdzie? - Zachichotała pod nosem Dorcas. Faza śmiechu przeszła. Teraz należało się spodziewać czegoś, w rodzaju stanu upojenia. Zachowywały się, jak po kilku głębszych Ognistej Whiskey.
- Do Pokoju Wspólnego - warknęła Lily, prowadząc je przodem.
- Chwila, ty też idziesz? - zdziwiła się Jodi, unosząc brwi.
- Ktoś musi ich pilnować.


- Dobra, Glizdek… - Wychichotał Syriusz, nieco zaciągając. - Lubię cię, Stary, ale kanapa jest moja. Zasługuję na kanapę! - powiedział stanowczo i ułożył się wygodnie.
- Jak chcesz. - Chłopak wzruszył ramionami, kładąc się koło kominka.
- Jak myślisz? Co robią teraz chłopaki?
- A skąd mam to wiedzieć?
- Może po niego pójdziesz? - zaproponował niezbyt żywo, Łapa.
- Nie, raczej nie.
Syriusz zaczął śpiewać jedną, ze swoich ulubionych sprośnych piosenek, katując tym uszy Petera. Miał ochotę wsadzić mu jego własną pięść do ust, żeby tylko się zamknął. Fałszował niemiłosiernie. Uniósł głowę, kiedy usłyszał jakieś szepty i chichoty z drzwi, prowadzących do dormitorium dziewcząt. Obaj śmierdzieli, a on nie chciał towarzystwa dziewczyn, kiedy sam był w takim stanie. Dobrze wiedział, że nie jest Syriuszem, czy nawet Jamesem, a smród nie działał dodatnio na jego atrakcyjność.
- Cicho bądźcie, no! Nie, Dorcas zostaw ten gobelin! Nosz, cholera jasna! - Rozległ się głośny trzask. Syriusz przestał śpiewać i zwyczajnie popatrzył na drzwi.
- Ouu! Lily ci nakopie! Lily ci nakopie! – zanucił, czyjś dziewczęcy głos.
- O, kurcze. Nie chciałam. Jakoś tak… wyszło. - Dorcas zatkała usta dłonią.
- Dosyć tego! Na dół, ale już! - warknęła, najprawdopodobniej, Evans.
- Będziemy mieć towarzystwo, Glizdek.
- Taa…
- O fuu! Co to za smród?! Jak w holu. - Kimberly pomachała sobie przed nosem.
- Co wy tutaj robicie? Czemu nie jesteście w dormitorium? - Lily podeszła szybszym krokiem do Syriusza, który wybuchnął gromkim śmiechem. - Och, nie! Czyli Potter nie żartował, prawda? Peter, a ty…? - skierowała się do Glizdka, ale szybko wycofała się, marszcząc nos. – Okay, już rozumiem.
- Cześć Dorcas. - Syriusz zrobił dziewczynie miejsce koło siebie na kanapie. - Zapraszam do mnie - Meadowes zachichotała, ale usiadła. Lil spojrzała tylko w ich stronę i jęknęła głucho. Wiedziała, że dzisiaj nic nie zdziała. Dzisiaj musiała pozwolić na tyle, żeby zapanować nad przyjaciółkami i zatrzymać je w jednym miejscu.
- Fuuj! Syriuszu, śmierdzisz - poskarżyła się Meadowes. - A zobacz, co mam – zawołała, wyciągając z kieszeni szaty jakiś flakonik z jaskrawym kolorem. - Zabrałam to Slughornowi, kiedy rozpryskiwał to na Salę Wejściową. Już tam prawie nie śmierdzi! Dzięki temu i my nie cuchniemy! – Zachichotała, jak mała dziewczynka i wylała trochę na Blacka. Jakimś cudem od razu poprawiło to jego woń. – Peter, fuuj!
Dor podeszła i do niego. Pokapała mu na czuprynę, a odór zniknął niemalże całkowicie. Evans westchnęła głośno. Nie wiedziała, jakim cudem Potterowi udało się uspokoić i uśpić ludzi po tym Pyle. Musiało to być, coś wyjątkowo mocnego. Usiadła w fotelu przy kominku, podkulając nogi pod siebie. Peter w sumie mógł już iść do swojego dormitorium, bo nie wyglądał na kogoś, kto wdychał Pył. Ale Lil wiedziała, że odciąganie go od Kimberly jest bezsensowne. Poza tym wydawało się, że mógłby jej nawet pomóc. A przynajmniej uważała tak, dopóki się nie ocknęła i nie uświadomiła, że Dorcas leży na kanapie koło Syriusza i chichoczą dziwnie. Peter wówczas wpatrywał się świecącymi oczami w Kimberly, która szeptała coś z Mary. Lily westchnęła bezradnie.
- Uu! Łapo, a może powiesz Dorcas, co robiłeś z Nicole Sorrow? - Wyszczerzyła się Mary. Ale Syriusz wcale się tym nie przejął, zaś Dorcas zamilkła na chwilę. Kimberly zanuciła coś zgryźliwie, a Lily wytrzeszczyła oczy. Z kim?!
- Chwila, czy to nie Potter się z nią umawia? - spytała nieswoim głosem.
- Umówił, Słodka. Czy będzie to ciągnął? Tego nie wiem. Mamy mały, przyjacielski pojedynek - odparł dumnie Black. Evans zarumieniła się mocno, a po chwili zbladła. Czuła, że robi jej się niedobrze. Wzięła głęboki wdech i uparcie wwiercała się spojrzeniem w chłopaka na kanapie.
- Pojedynek - powtórzyła przez zaciśnięte zęby. - A czy możesz mi łaskawie powiedzieć, na czym on ma niby polegać?
- Jasne, czemu nie. Sprawdzamy, który z nas bardziej ją pociąga. I kiedy powie jednemu o drugim.
Zamurowało ją. Nie takiej odpowiedzi się spodziewała. Zrobiło jej się ciemno przed oczami. Uświadomiła sobie, że wstrzymywała oddech. Musiała wyglądać, co najmniej idiotycznie. Przejęła się! Ona naprawdę się tym przejęła.
- W jakim sensie, Syriuszu? - szepnęła. Błogosławiła to, że wszyscy byli praktycznie naćpani i niczego nie zauważyli.
- No, wiesz… Albo jest suką i będzie umawiała się ze mną i z nim, albo któregoś wybierze. Ciekawi nas, którego. Nie, żeby to miało jakieś specjalne znaczenie. - Wzruszył beznamiętnie ramionami.
- Och… No tak, to do was podobne.
Nieco jej ulżyło. Nie, żeby była zazdrosna!
- Syriuszu, to spotykasz się z Nicole Sorrow? - mruknęła słodko Dorcas. Oczy miała świecące i wyglądały jak dwa spodki. Ale nie była to mina typu „jak mogłeś, ty świnio?!”, tylko spokojne „opowiedz mi o tym”. W innych okolicznościach Dor zapewne wybiegłaby z płaczem. Już teraz Syriusz ją ranił. Coś zakłuło ją w żołądku, ale to zignorowała.
- Ja bym tak tego nie nazwał - odpowiedział obojętnie Black. - Ta dziewczyna jest… tylko celem, Dor.
- Rozumiem. - Pokiwała głową i zachichotała. Lily uderzyła się otwartą dłonią w czoło.
- Za jakie grzechy… - wymamrotała pod nosem. Peter zaśmiał się cicho. Ale po sekundzie uznała, że może wykorzystać tą sytuację i dowiedzieć się od Syriusza nieco więcej. Być może Dorcas teraz nie będzie zwracała na to uwagi i jest duże prawdopodobieństwo, że oboje o tym zapomną, ale przecież mogła im o tym przypomnieć. - Hej, Syriuszu?
- Mmm? - wymruczał, przestając łaskotać Dorcas.
- Co ty tak właściwie do niej czujesz? - Wskazała brodą Brunetkę.
- Dziwne pytanie, Evans. Nie wiem. Dorcas jest naprawdę ładna. - Potarł brodę, przyglądając się zarumienionej dziewczynie.
- Tylko tyle?
- Chyba nie. Ciężko określić. Łatwo mi z nią rozmawiać. Nie muszę nikogo udawać – wyznał z pewnością szczerze.
Ta odpowiedź całkowicie ją satysfakcjonowała. Uśmiechnęła się szeroko, a przez chwilę miała ochotę do niego podejść i go uściskać. Szybko to w sobie stłumiła, kiedy wyobraziła sobie minę Blacka. Mimo to, nie wątpiła, że chłopak wyparłby się wszystkiego „na trzeźwo”.
- Syriuszu… a powiedz mi, o co chodzi Potterowi? – spytała, niby od niechcenia.
- Do czego pijesz, Słodka?
- Z Nicole.
- Masz być zazdrosna - wypalił, prychając. Lily zamrugała kilkakrotnie.
- Chyba nie sądzi, że mu się to uda?! – warknęła, cofając się w fotelu.
- Och, oczywiście, że tak. W dodatku już mu się to udało, to musisz przyznać.  Mnie nie oszukasz. - Zachichotał i puścił do niej perskie oczko. Lily wciągnęła ze świstem powietrze, oburzona nawet tym, że ktoś śmiał tak pomyśleć. Nie jest zazdrosna o Jamesa!
- Ej, Lily nie wściekaj się. Nawet po twojej minie widać, że byłaś wkurzona. - Wyszczerzyła białe ząbki Mary. Lily zmroziła ją spojrzeniem, ale ani teraz, ani nigdy wcześniej to na nią nie działało. Jęknęła bezradnie. Czuła się tak, jakby ktoś rozłożył ją na łopatki. Ale przecież jutro mieli większość z tego zapomnieć, prawda? Małe „kłamstewko” nie zaszkodzi. Dla dobra ogółu…
- Okay - wywarczała przez zaciśnięte zęby, starając się mieć pokojową minę. - A co James oczekuje ode mnie?
- To proste, chce cię zdobyć. Właśnie ciebie.
- Ha! Jednak tylko o to mu chodzi - zawołała tryumfalnie Evans, prostując się szybko w fotelu.
- Coś ty. Syriuszu jesteś słodki, ale mimo wszystko ślepy - oświadczyła Kimberly. Syriusz zgodził się bez oponowania, choć normalnie, wykłócałby się o swoje. - Chcę ją zdobyć, bo się w niej durzy.
- To idiotyczne, Kimberly, nawet w twoich ustach - podsumowała ją Lily. - Potterowi obce są głębokie uczucia do dziewczyn.
- Och, głupia jesteś, Lily. Często patrzę na Rogacza i to jak się zachowuje wobec ciebie. Dlatego zauważam wiele rzeczy. Kocha się w tobie, Lily. Gdybyś czasem popatrzyła mu w oczy, to zauważyłabyś jak na ciebie patrzy. Na mnie nikt nigdy tak nie patrzył. I to mnie wkurza. Przecież jestem od ciebie ładniejsza - powiedziała Anistone, prosto z mostu. Lily otworzyła szeroko usta. Jeszcze nigdy żadne z nich nie było, aż tak szczere. W tym momencie żałowała, że nie nawdychała się tego cholernego Pyłu. Przyjęłaby to z pokorą, a nie zastanawiała się nad stanem swoich włosów. Nie miała jej tego za złe. Chodziło bardziej o to, że miała szerokie kompleksy. Ale wiedziała, że Kimberly pod każdym względem ma rację, no może prócz nazywania jej głupią. Po pierwsze, Kim była ładniejsza od znacznej większości dziewczyn, jakie tylko Lily znała. A może była ładniejsza od nich wszystkich? Po drugie, dziewczyny już dawno zauważyły jej spojrzenia rzucane na Jamesa i zniechęcenie co do niej. A po trzecie, co najważniejsze, Lily istotnie rzadko patrzyła Potterowi w oczy. Bała się tego. To orzechowo-czekoladowe spojrzenie potrafiło ją zaczarować. Nie miała wtedy siły i chęci się ruszyć. Wtedy zrobiłaby większość rzeczy, o jakie James, by ją poprosił. Ba! Wtedy rzuciłaby mu się na szyję i prawdopodobnie szybko nie puściła. Nie dopuszczała do siebie tej myśli, ale prawda była taka, że uwielbiała te oczy. Ten ciepły blask od nich bijący, to kuszące i wyzywające spojrzenie, które tak często miała okazję widzieć. Ubóstwiała rozbawienie i troskę malujące się w głębokich otchłaniach tych oczu. Czy ktokolwiek na tym świecie miał równie zachwycające oczy, co James Potter? Szczerze w to wątpiła. Jeszcze bardziej wątpiła w to, że istnieje ktoś, choć w połowie równie przystojny, jak on. Gdyby nie publika, prawdopodobnie zdzieliłaby się dłonią, żeby się ocknąć.
Nie mogła tak myśleć. Nigdy nie będzie tak myślała. Ale mimo wszystko, nie będzie patrzyła w cudownie, orzechowe oczy.
- A co wy na mały spacerek? - Doszedł do niej głos Syriusza. Oprzytomniała natychmiast.
- Że co? - Zerknęła na Petera, który chrapał cicho koło fotela Kimberly. Dorcas i Mary żywo zaczęły przyklaskiwać pomysłowi Syriusza.
- Tak! Chodźmy. Chcę się stąd wyrwać - dodała Kimberly ochoczo, po czym skrzywiła się teatralnie.
- Nie ma mowy! - żachnęła się Lily, przerażona perspektywą tej trupy na zewnątrz.
- Nie zatrzymasz nas Słodka, wybacz. Nie tym razem. Czasem trzeba się wyszumieć. - Syriusz uśmiechnął się arogancko. Dziewczyny ruszyły do dziury pod portretem, nie zważając nawet na nagany przyjaciółki. Łapa objął Dorcas, przyciągnął do siebie i poszedł za dziewczynami.
- Kategorycznie wam zabraniam i… och, no pięknie! - sapnęła, kiedy wyszli na korytarz. Nie mogła po nich pójść sama. Zostawało jedno wyjście, chociaż wiedziała, że zaciągnie poważny dług, zaś samo pójście w nocy tam, gdzie zamierzała, graniczyło z samobójstwem.
Ale nie miała wyjścia.
- Peter wstawaj, do cholery! - rozkazała, szarpiąc chłopaka we wszystkie strony.
- Co…? Evans?!
- We własnej osobie - sarknęła. - Goń jak najszybciej za Syriuszem i dziewczynami!
- Gdzie oni są? - wychrypiał ospałym głosem.
- Wyszli z Pokoju Wspólnego. Kim jest z nimi i martwię się o nią - skłamała gładko. O Anistone nie trzeba było się martwić. Zawsze sobie radziła.
- Kim?! Okay, lecę. - I już go nie było. Lily jeszcze nigdy nie widziała, żeby poruszał się tak szybko. Wzięła głęboki oddech i weszła na schody, prowadzące do dormitoriów chłopców. Modliła się, żeby nikt się na nią nie rzucił za pobudkę.
Stanęła przed odpowiednimi drzwiami i patrzyła chwilę na plakietkę na nich. Dopiero po chwili, uprzytomniła sobie, że nie ma czasu na cackanie się. Zapukała na tyle głośno, by obudziło ono osoby w środku, ale i na tyle cicho, by nie pobudzić nikogo więcej. Nie dostała żadnej odpowiedzi, więc zapukała nieco głośniej. Kiedy nikt nie odpowiadał jej przez następne dwie próby, wkurzona weszła do środka. Jej oczy były już przyzwyczajone do ciemności, więc bez problemu rozpoznawała niektóre kształty. Dwa łóżka były jedynie rozwalone, a zasłony, nie były nad nimi zaciągnięte. Na jednym, skulony w kulkę spał najprawdopodobniej Remus. Wokół jednego łóżka, na końcu pokoju, ktoś zaciągnął zasłony, więc nie miała problemu z rozpoznaniem łóżka Jamesa. Ostrożnie przeszła przez pokój i delikatnie rozsunęła kotary.
Spał w czarnych, długich spodniach piżamowych i zapiętej na dwa guziki, czarnej koszuli od kompletu. Zauważyła, że jest tu wyjątkowo ciepło. Włosy miał jeszcze bardziej rozczochrane, niż zazwyczaj, a okulary zdjęte. Kołdrą był przykryty tylko na kawałku nagiego brzucha. Lily uśmiechnęła się mimowolnie. Wyglądał tak niegroźnie, kiedy spał. Tylko, że ona nie miała czasu patrzeć, jak on śpi. Chwyciła go lekko za ramię i potrząsnęła. Był bardzo ciepły.
- James - syknęła cicho zmienionym głosem. Odchrząknęła. – James, obudź się.
- Jak zaraz nie przestaniesz, to obiecuję, że kiedy wstanę to… - wymamrotał sennie, nie otwierając oczu.
- To co? - mruknęła wojowniczo, Lily. Chłopak usiadł na łóżku tak szybko, że odskoczyła, potknęła się o jakieś ubrania i runęła na podłogę. Remus bąknął coś przez sen i przewrócił się na drugi bok.
- Lily?! - Wytrzeszczył oczy i błyskawicznie założył okulary na nos. - Śni mi się?
- Bynajmniej - warknęła z podłogi.
James wstał i podniósł ją szybkim ruchem, przyciągając do siebie.
- W taki razie... witaj Piękna - zamruczał, kładąc jej ręce na talii. Dobra, tego się nie spodziewała.
Był naprawdę bardzo ciepły.
- Cześć, James - szepnęła cichutko; nie mogła zdobyć się na nic więcej.
- Wiedziałem, że kiedyś do mnie przyjdziesz - powiedział zmysłowym głosem, nachylając się nad nią. Lily odsunęła się machinalnie, chociaż trzymał ją w żelaznym uścisku. Musiała wziąć głęboki oddech, bo zaczynało kręcić jej się w głowie.
- Nie przyszłam sama z siebie, mam sprawę - syknęła czupurnie.
- Och, doprawdy?
- Syriusz i dziewczyny wyszli na szkołę. W tym momencie zapewne tłuką jakiś zabytkowy gobelin, albo robią inne głupoty. Przyszłam… prosić cię o pomoc w sprowadzeniu ich z powrotem - wyjawiła mu oficjalnie, chociaż głos jej drżał. James to czuł. I prawdopodobnie by to wykorzystał, gdyby nie nieme błaganie w jej oczach.
- Wiesz, w co się pakujesz?
- Wiem – odpowiedziała, po minucie ciszy.
- Będziesz mi coś winna, Lily Evans - wyszeptał tryumfalnie.

- Jestem tego świadoma. - Zmierzyła go chłodnym spojrzeniem. Nie chciała nawet myśleć, co ją czeka.

10 komentarzy:

  1. hahaha czuję się jakbym sama dostała pyłem-akcja przeprowadzona genialnie :)
    niech Lily się boi tego jak James ją wykorzysta xD

    OdpowiedzUsuń
  2. O jaa! Dałaś czadu xD ewelina1331, no bez kitu ja też to mam xD. Czekamy na nexta. Wow będzie się działo hahah

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, dzięki. Mam nadzieję, że nie zawiodę Twoich oczekiwań

      Usuń
  3. Super :):):) Najlepsza Kim "Ja jestem ładniejsza.." :D Czekam na next Buziaki :*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie nowa nocia. Zapraszam :*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  5. nie wiem, czy pominęłam z komentowaniem któryś odcinek? chyba nie...później sprawdzę ;D mrr...liczyłam na coś więcej ze strony Jamesa...xD

    OdpowiedzUsuń