Szedł,
nie rozglądając się dokoła, próbował uspokoić nerwy, ale jakoś nic nie
działało. Z drugiej strony, prawda była taka, że wcale nie chciał się uspokoić.
Wszystko w nim wrzało i dusił to w sobie, by później mieć siłę na odpowiednio
mocną zemstę. Nie liczyło się nic więcej. Obok słyszał ciężkie kroki Remusa i
stukot obcasów Kimberly. Nawet bez tego wiedziałby, że idą za nim. Remusem
również targały podobne emocje tyle, że w wydaniu… Remusa. Za to od Kimberly
dało się wyczuć niepokój i niepewność, tak rzadko spotykaną u tej dziewczyny.
-
Chociaż spróbuj się opanować - syknęła, podbiegając by móc się z nim zrównać.
-
Po co? - burknął z niechęcią. Dużo bardziej wolał w takich sytuacjach milczeć,
nie chciał czegoś palnąć, chociaż jej pewnie i tak by to nie zrobiło różnicy.
Kim miała to do siebie, że nie przyjmowała ani nagan, ani krytyki.
-
Chyba nie chcesz go zabić? - Syriusz rzucił jej wyzywające spojrzenie. - Dobra,
może i chcesz - mruknęła niezadowolona. - Och, jak ja strasznie nie lubię być
tą rozsądną.
-
Widać - wymamrotał pod nosem Remus. Kimberly zmierzyła go chłodnym spojrzeniem.
-
To może daj sobie spokój? - zaproponował Syriusz, starając się, by głos mu nie
drżał.
-
Nie ma mowy. Evans by mnie… - Zastanowiła się nad odpowiednim słowem. - No, w
każdym bądź razie umierałabym długo i męczarniach. - Wzruszyła ramionami.
-
Pewnie tak - przytaknął obojętnie Syriusz.
-
Dzięki, jakiś ty wrażliwy - burknęła, wchodząc za Łapą do lochów.
Syriusz
spojrzał przed siebie i zatrzymał się gwałtownie, widząc przed sobą burzę
rudych włosów.
-
Ani kroku dalej! - zawołała Lily, rozpościerając ramiona. Odważnie spojrzała w
twarz Syriusza i… cała ta odwaga gdzieś wyparowała.
-
Życie ci nie miłe? - Black uniósł wysoko brwi, na wpół rozbawiony, a na wpół
zirytowany.
-
Nie - opowiedziała, poruszając się nerwowo.
Kimberly
wyjrzała zza chłopaka, przyglądając się gniewnie, co ich zatrzymało. Kiedy
zobaczyła Lily, odetchnęła z ulgą. Miała naprawdę dość bycia tą dobrą.
-
Co jest? - warknął Lupin, wyciągając szyję.
-
Lily - odpowiedziała mu uczynnie Anistone.
-
Nie pozwolę wam pójść dalej - uparła się Ruda, patrząc wyzywająco w oczy
Syriusza.
-
Mnie w to nie mieszajcie, nie mam zdania - Kimberly uniosła ręce w obronnym
geście.
-
Świetnie - skwitowała cierpko Evans, nie spuszczając zielonego wzroku z Łapy.
-
Wiesz, że mógłbym cię bez problemu… przesunąć? - rzucił Syriusz. Lil zacisnęła
usta.
-
Zdaję sobie z tego sprawę. Ale nie zrobisz tego - oznajmiła spokojnie.
-
Niby czemu nie? - prychnął głośno Łapa.
-
Bo tak naprawdę wiesz, że mam rację.
-
Mylisz się - powiedział oschle.
-
Daj spokój, będziesz miał jeszcze szansę się mścić! - żachnęła się Lil. -
Pozwól to poddać pod głosowanie!
-
To nie podlega dyskusji - uciął krótko.
-
Owszem, podlega! - Zmrużyła oczy, dla lepszego efektu. Syriusz parsknął
wściekłym, nerwowym śmiechem. - Podejdź do tego z głową, najpierw pomyśl
Syriuszu, proszę cię.
-
Nie ma nad czym myśleć.
-
Tak? W takim razie powiedz mi, co masz zamiar teraz zrobić? - Lily skrzyżowała
ręce i wyprostowała się dumnie.
-
No…
-
Tak?
-
Pójdę do niego i wtedy…
-
Jak wejdziesz do Pokoju Wspólnego Ślizgonów? - Syriusz otworzył usta, ale zaraz
je zamknął. Nie znalazł odpowiedzi, żadna nie była wystarczająco dobra, każda
rzuciłaby podejrzenia. Nie mógł ani się przyczaić i poczekać, ani zapytać! Lily
uniosła tryumfalnie jeden kącik ust do góry. Wiedziała, że trafiła w czuły
punkt. - Syriuszu, wróć teraz ze mną do dormitorium - poprosiła spokojnie,
robiąc oczy jak spodki.
-
Nie patrz tak na mnie, to ci nie pomoże - burknął, ale czuła, ze mięknie. Nie
wiedziała dlaczego, ale ostatnimi czasy umiała go sobie zjednać. - Co z tego,
że teraz z tobą pójdę, skoro i tak i tak tu wrócę?
-
Ochłoniesz.
Remus
przycisnął do siebie Kimberly, by dostać się do Syriusza. Kim wciągnęła głośno
powietrze i zmierzyła go ostrym spojrzeniem.
-
Wybacz - bąknął. - Łapo, Evans ma trochę racji. Chodź, wrócimy tu później. Może
nawet z Jamesem. Przecież wiesz, jak chciałby się odegrać.
Lily
zazgrzytała zębami, ale powstrzymała się od komentarza. Skoro miało to
przekonać Blacka do odwrotu, było warto.
-
Byłby wniebowzięty - przyznał Syriusz, wyobrażając sobie minę kumpla. - W
sumie, chyba mogę trochę poczekać. - Podrapał się w brodę.
Lily
uśmiechnęła się szeroko. Wiedziała, że to nie koniec dyskusji, ale tę bitwę
wygrała.
Wymieniły
zakłopotane spojrzenia.
-
Jak długo spałam? - powtórzyła pytanie miękkim, zaspanym głosem. Okrągłe,
granatowe oczy dziewczyny patrzyły niewinnie na przyjaciółki, domagając się
odpowiedzi. Jodi uśmiechnęła się do niej przepraszająco. - Jak długo? -
Zamrugała kilkakrotnie. Podniosła się na rękach, by móc usiąść. Czuła, że jej
ciało jest zesztywniałe.
-
No, bo wiesz… - zaczęła delikatnie Jodi.
-
Nie mogliśmy cię dobudzić i… - wtrąciła Mary.
-
… i serio nic nie dało się zrobić - dokończyła Ferrante, poprawiając okulary.
Wzruszyła ramionami bezradnie.
-
Tak? - ponagliła je spokojnie Dorcas.
-
Dwa dni, Dor - wyrzuciła z siebie Jodi w końcu. Mary skrzywiła się lekko.
-
Ile?!
-
Jakieś czterdzieści osiem godzin - przeliczyła uczynnie Mary.
-
Wiem ile to jest dwa dni - burknęła Dorcas, krzyżując ręce. - Jak to możliwe?
-
Nieco przegięłaś ze specyfikiem Huncwotów - wyjaśniła Jodi.
-
O… - Zmarszczyła czoło Dor.
Usłyszały
czyjeś głosy na korytarzu. Jeden dziewczęcy i dość zdenerwowany, drugi męski i
wyjątkowo zrzędliwy.
-
Syriusz i Lily, ktoś się zakłada? - wystrzeliła od razu Mary. Jodi i Dorcas
uniosły sceptycznie brwi. - Rozumiem aluzję. - Wydęła dolną wargę.
-
… a wtedy zobaczysz, doigrasz się! - Drzwi otworzyły się i weszła Lily,
gestykulując zawzięcie rękoma. Syriusz wkroczył luźnym krokiem tuż za nią,
trzymając dłonie w kieszeniach. Na końcu wśliznęła się Kimberly bez słowa. Lil
odwróciła głowę ku dziewczynom i zatrzymała się raptownie, wpatrzona w przyjaciółki.
Syriusz wpadł na nią, tracąc równowagę. Kimberly uniosła wysoko brwi.
-
Co do…! Dorcas - Zamrugał kilkakrotnie, patrząc na dziewczynę.
Dor
uśmiechnęła się lekko.
-
Cześć - szepnęła nadal nieco ochrypłym głosem.
-
Nic ci nie jest! - wypaliła Lily, podbiegając do łóżka i przytulając mocno
Brunetkę.
-
Cześć Meadowes!- Anistone pogładziła ją po włosach. Nie lubiła znacznych
kontaktów fizycznych tego typu.
-
Tak, spokojnie - Dorcas poklepała Lily po plecach. Syriusz zamknął drzwi i
oparł się o kolumnę jednego z łóżek, gdzie miał dobry widok na Dorc i Lily. Nie
podszedł do niej, nie odezwał się. Nie był do końca pewien, co dziewczyna
pamięta z wieczoru przed jej snem. Lepiej by było, gdyby nie pamiętała nic.
Przecież nie chciał się ani wiązać, ani przeprowadzać kłopotliwej rozmowy.
Oczywiście on wiedział od Glizdogona.
-
Jak się czujesz? - Lily odsunęła ją na odległość ramion.
-
Eee… dobrze?
-
Martwiłam się o ciebie!
-
Nie rozumiem, czemu - Dorcas naburmuszyła się lekko. - Nic mi nie jest -
powtórzyła z mocą.
-
Fajnie, że już jesteś - bąknął Łapa, starając się być obojętnym.
-
Dzięki - Uśmiechnęła się w tak typowy dla siebie, słodki sposób. - O czym
rozmawialiście? - spytała, patrząc bardziej na Lily. Nie oczekiwała odpowiedzi
od Syriusza, zauważył to. Miał wrażenie, że jest jej obojętny. A przynajmniej
na tyle, na ile był dużo wcześniej, kiedy jeszcze Dorcas nie interesowała się
żadnymi chłopakami.
-
Nic takiego, kochanie - odparła Lily, uśmiechając się krzywo. Dorcas parsknęła
śmiechem.
-
Może jeszcze tego nie wiesz, ale łganie nie idzie ci najlepiej - zauważyła,
szczerząc zęby.
-
Co ty nie powiesz? - burknęła ironicznie Lily.
-
No, więc? I tak się dowiem. - Wzruszyła ramionami, pewna swego. Lily
zmarszczyła brwi. Jej przyjaciółka nigdy nie była tak bezpośrednia, a
przynajmniej nie wydawała się być. Przez chwilę miała wrażenie, że jest
zupełnie inną osobą. Mary i Kimberly też to zauważyły, bo wymieniły znaczące
spojrzenia. Nie było to nic nadzwyczajnego, kiedy były same, a Dorcas miała
wyjątkowo dobry humor, wtedy wiedziały, że żartuje i żałośnie próbuje coś od
nich wyciągnąć. Ale tym razem? Dorcas wyraźnie nie miała najlepszego humoru,
biło od niej zniecierpliwieniem i irytacją. W dodatku nie były to żarty. A na
domiar wszystkiego, obok stał Syriusz. Ten Syriusz, którego ona się wstydziła,
za którym ukrycie (chodź kiepsko) szalała. A teraz nawet wobec niego wydawała
im się nijaka. Syriusz mruknął cicho pod nosem.
-
No… bo widzisz, James jest w szpitalu - zaczęła delikatnie Lily, uważnie
obserwując jej reakcję. Dorcas mrugnęła niewzruszona, czekając na resztę
informacji. - Eem… i chodzi o to, że to Severus go zaatakował. - Wyczekiwała
jakiejś zmiany w jej zachowaniu, wyglądzie, jakiejkolwiek reakcji. Nie
doczekała się. Wzięła, więc głęboki oddech. Dorcas zazwyczaj reagowała na takie
sprawy bardzo emocjonalnie. - I teraz
Syriusz chce się zemścić na Severusie, rozumiesz?
-
Jasne. Myślę, że to świetny pomysł. - Przeniosła wzrok na Syriusza, któremu
opadła szczęka.
-
Nie, nie myślisz tak - zaprzeczyła Kimberly gorąco.
-
Czemu? - Dorcas zamrugała kilkakrotnie, nieco zbita z tropu.
-
Bo ty nigdy nie jesteś dla nikogo zła, Meadowes - odpowiedziała cierpko
Kimberly. Nie miała ochoty się z nią cackać, bardzo nie lubiła takich sytuacji
nie, kiedy trzeba było kogoś w ten sposób ustawiać. - Mary?
-
Ja się nie mieszam - burknęła, trzęsąc blond włosami. - Osobiście myślę, że to
świetny pomysł, ale szczerze wątpię, żebyś ty tak myślała - Zwróciła się do
przyjaciółki.
-
Naprawdę nie wiem, o co wam chodzi - mruknęła Dorcas, patrząc na Lily. Evans
zacisnęła mocno usta, nie odzywając się słowem. Myślała nad tym, co też takiego
stało się z dawną Dorcas. To działanie tego cholernego specyfiku Huncwotów, czy
też reakcja organizmu Dorcas? A może chodziło o coś zupełnie innego?
Czuła
przeciążenie umysłu, coraz bardziej dolegało jej zmęczenie. Westchnęła ciężko
po raz kolejny, masując sobie skronie. Musiała odpocząć, ale wiedziała, że
mając tyle spraw na głowie, nie usnęłaby nawet gdyby bardzo chciała.
-
Lil? - Kimberly zmierzyła ją niecierpliwym spojrzeniem.
-
Co? - Ocknęła się, rozglądając dookoła od poirytowanej Kimberly poprzez buntowniczo
nastawioną Mary i obojętną Dorcas, do kamiennej miny Syriusza.
-
Zejdź w końcu na ziemię! - zganiła ją Kim. Lily zmarszczyła jasne czoło.
-
Przestaniecie? - warknął Łapa, podchodząc do łóżka Dorcas. Siadł po drugiej
stronie Lily, tak, aby też mógł patrzeć wprost na Dorcas. - Co pamiętasz. - To
nie było pytanie. Głos Syriusza był zimny, wyprany z emocji zupełnie, jak
zachowanie Dorcas. Dziewczyna popatrzyła na niego. Otworzyła usta, ale po
chwili zamknęła je.
-
Ja… - Zastanowiła się, szukając w pamięci jakiegoś punktu zaczepienia. -
Pamiętam, że wychodziłam razem z Mary i Kimberly ze stołówki - wyznała. - A
później… pustka.
Syriusz
kiwnął tylko głową. Zerknął przelotnie na Lily i burknął do niej „chodź”, po
czym wstał i sam wyszedł z pokoju nie oglądając się, żeby sprawdzić czy go
posłuchała, czy nie.
-
Zaraz wracam - Rzuciła przerażone spojrzenie na Kimberly, Mary i jak dotąd
cichą Jods. Jak na komendę kiwnęły głowami.
Wzięła
głęboki oddech i wyszła na korytarz. Panowały tu ciemności, w przeciwieństwie
do ich jasnego pokoju. Zamrugała kilkakrotnie, by przyzwyczaić oczy. Zauważyła
Syriusza spacerującego w te i z powrotem. Lily oparła się o ścianę.
-
Syriuszu? - szepnęła, patrząc na niego oczami wielkości spodków.
-
To moja wina - warknął Black, zwracając się ku niej. Ruda wbiła się jeszcze
bardziej w ścianę. Jego oczy nie były już królewskiego szarego błękitu. Nie,
stały się lodowe. Palący lód jego spojrzenia sprawił, że wszystko w niej
krzyczało „zwiewaj”. Przełknęła głośno ślinę, starając się rozluźnić. To tylko
Syriusz. Nigdy by jej nie skrzywdził. Po prostu się… zdenerwował, tak?
-
Syriuszu, to nie prawda - zaprzeczyła delikatnie. Łapa nadal chodził w te i z
powrotem. - Nie mów tak. Dorcas sama to wypiła.
-
A ja nie wziąłem pod uwagę tego, że wypije aż tyle. Kiedy tworzyliśmy nasze…
nazwijmy to specyfiki z braku innego słowa, było jasne, że przy większej ilości
spożycia jakiegokolwiek z nich wystąpią niepożądane skutki uboczne. Nie
przewidywaliśmy jakie, bo i nie było po co. Żaden z nas nie miał najmniejszej
ochoty na nadużywanie jakiegoś z nich; życie nam jeszcze miłe! Ale Lily,
sprawdzę to. Pewien składnik… - Urwał na chwilę, zastanawiając się, czy może
mówić dalej. Zatrzymał w końcu swój marsz i stanął dokładnie naprzeciw Lil.
Lodowy odcień jego oczu przeszywał ją na wylot. - Dobra… - wydusił w końcu. -
Chodzi o revenelium. - Skrzywił się lekko, czekając na jej reakcję. Evans
wytrzeszczyła szmaragdowe oczy i rozdziawiła usta.
-
Oszalałeś?! - syknęła, przeciągając sylaby. - Wiesz, że to jest karalne? Wiesz,
że może mącić w głowie, zwiększyć podatność na czary i wpływy innych, powodować
zaburzenia pamięci, emocji, na litość boską jest trujący! Wiesz, że mogłeś ją nawet
zabić? Zabić je wszystkie?! Zabić was, Syriuszu!
-
Wiem o tym! Revenelium nie jest szkodliwy w małych ilościach. Ta ilość, jakiej
dodajemy do niektórych eliksirów, czy innych substancji, jest całkowicie
bezpieczna, jeżeli tylko dawka jest zgodna z wyznaczoną przez nas. No i kiedy
nie wchodzi w reakcje - wyjaśnił, starając się usprawiedliwić.
-
Wierzę ci i wiem, że nie chciałeś źle, ale…
-
Ale co, Lil? - mruknął, przerywając jej. Zmarszczył czoło i zacisnął usta.
Wyglądał, jak prawdziwy członek swojej rodziny, jak prawdziwy wyniosły i
dostojny Black. Ruda uniosła brwi do góry. – Przepraszam. - Westchnął i
pokręcił głową. Grymas na jego twarzy zniknął.
-
Nie musisz - wymamrotała Evans, spuszczając wzrok na swoje stopy.
-
Po prostu nie wiem, co mam robić. - Schował twarz w dłoniach.
-
Eem… S-syriuszu? - zaczęła zdezorientowana, w końcu nigdy w życiu nie widziała,
żeby Syriusz Black czymkolwiek się tak przejmował. Inna sprawa, że nigdy
wcześniej tyle ze sobą nie rozmawiali, ba! Nawet się nie lubili; on uważał ją
za panienkę, która wodzi za nos jego kumpla, ona go za szowinistycznego palanta
z gangu Pottera. Więc co miała zrobić w sytuacji, kiedy ten szowinistyczny
palant załamywał ręce i trząsł się z emocji?
Przytuliła
go dużo ostrożniej, niż miałaby z jakiegoś powodu przytulać jadowitego węża.
Poklepała go po plecach, starając się ledwo go dotykać. Był dużo wyższy, co
wcale jej nie ułatwiało zadania.
-
Syriuszu, już dobrze - zapewniła go matczynym głosem, siląc się o uśmiech.
Serce mało nie wyskoczyło jej z gardła. Była pewna, że za chwilę z ciemności
wyjdą Huncwoci, z jej dormitorium dziewczyny i zaczną się śmiać, a wtedy Łapa
krzyknie „Prima Aprilis!” albo coś równie absurdalnego.
-
Lily, wcale nie jest dobrze. I dopóki James nie wyjdzie ze szpitala w pełni sił i
póki nie dowiem się, co jest z Meadowes nie będzie dobrze. - O dziwo chłopak
głos miał spokojny, stonowany, idealnie pasujący do panującej na korytarzu
ciszy. Tak, jakby ćwiczył ten ton przy lusterku. Nie, żeby myślała, że Black
się rozkleił, nie była na tyle naiwna.
-
Nad Jamesem pracuje nie tylko pani Pomfey, ale i pewnie połowa nauczycieli. Da
radę. Słuchaj, poszukam czegoś w książkach, okay? I popytam nauczycieli. Nie
tylko o Jamesa, ale i o revenelium - zaproponowała Liliana, z namiastką
uśmiechu.
Syriusz
uniósł głowę i położył jej ciężko rękę na ramieniu. Pod Lily ugięły się kolana,
ale nie dała nic po sobie poznać.
-
Sam to zrobię - zapewnił z powagą. - Ale dziękuję.
-
Chcesz pytać nauczycieli o revenelium - powtórzyła Lily i cicho parsknęła
śmiechem. Syriusz zastanowił się nad tym. Faktycznie jakoś nie widział siebie
pytającego McGonagall o magiczną, niebezpieczną roślinę. Skrzywił się lekko,
gdy wyobraził sobie minę nauczycielki.
-
Dobra, ty pytasz nauczycieli - burknął, obejmując ją bezwiednie ramieniem. Lily
uniosła brew do góry, ale nie skomentowała tego. Cieszyło ją to, że wraca dawny
Syriusz. A przynajmniej powierzchownie. Wiedziała, że to tylko chwilowe i zaraz
chłopak zniknie, żeby samemu się ze sobą rozprawić. Albo, co gorzej, wyżyć się
na kimś innym. Nie, to nie byłoby najmądrzejsze, ale brzmiało całkiem, jak
Syriusz.
-
Dobry wybór - zgodziła się, kiwając głową. - Syriuszu? - Zmarszczyła brwi,
przygryzając dolną wargę nerwowo.
-
Mmm? - mruknął nieobecny.
-
Co będzie z Jamesem? - spytała cicho. Syriusz zamknął oczy na chwilę. Kiedy je
otworzył lód w jego oczach stopniał; stały się ciepłe, płynne.
-
Nie wiem, Lil. Nie mam pojęcia. Pomfey będzie musiała nieźle się napocić, żeby
poskładać go do kupy.
-
Masz na myśli to, że przez cholerne zaklęcie Severusa, James leży prawie bez
życia i krwawi, a Pomfey musi zatamować niegojące się rany? - Starała się by
jej głos nie brzmiał oskarżycielsko, ale nie mogła się powstrzymać. Wyrwało jej
się to, nim zdążyła ugryźć się w język. Black powtrzymał się od westchnienia i
od przyznania jej racji; w końcu kiedyś ten Ślizgon był jej przyjacielem. Lil
wydukała jakieś przeprosiny.
-
Może wystarczy, że minie trochę czasu. Może to zaklęcie wymaga po prostu tylko
tego. Nie wiem. – Po krótkim milczeniu, Lily dodała, zmieniając temat na równie
nieprzyjemny:
-
Dodaliście tego do innych… rzeczy?
-
Niektórych. Dlatego niektóre nasze eliksiry są silniejsze od twoich. - Kiwnął
głową twierdząco z nutką dumy.
-
Chciałeś powiedzieć, że podbieracie mi eliksiry i dodajecie do tego swój
składnik, tak? - Syriusz przywołał na twarzy przepraszający uśmiech. Minęła następna
chwila ciszy, zanim odezwał się ponownie:
-
Myślisz, że Meadowes… wyzdrowieje?
-
Wyzdrowieje? - powtórzyła Lily ironicznie. To nie było chyba najlepsze
określenie, ale Syriusz wzruszył tylko ramionami. Ruda westchnęła. - Tak,
myślę, że tak.
-
Lily…
-
Taak?
-
Przepraszam - powiedział szczerze. A przecież to nie była tylko i wyłącznie
jego wina. - I dziękuję. - Uśmiechnął się huncwocko i przyciągnął ją do siebie
ramieniem.
-
Nie pozwalaj sobie. - Spróbowała odsunąć się od niego. Teraz robił to
specjalnie i ze świadomością, a to wcale jej się nie podobało. Syr zachichotał
i ścisnął ją mocniej.
-
Duszę się! - wykrztusiła, klepiąc go po ramieniu.
Oświecił
ich promień światła, padający z otworzonych drzwi dormitorium.
-
Co tu się, u diabła, dzieje? - Wysoki głos Crystal Anistone sprawił, że Lily
jęknęła cicho i spróbowała odskoczyć od Łapy. Oczywiście nie dało rady, chłopak
ani myślał ją puścić.
-
Cześć, Crystal. - Uśmiechnął się w typowy dla siebie, perfekcyjny, wyjściowy
sposób. Zmierzyła go pytającym spojrzeniem, domagającym się jakichś wyjaśnień.
-
Crystal, chyba nie myślisz, że… - zaczęła Lily niedowierzającym głosem. Siostra
Kimberly spojrzała na nią chłodno.
-
Owszem, myśli - przerwał jej Syriusz, śmiejąc się.
-
No, no Lily. Kimberly mówiła, że różnie z tobą bywa, ale najlepszy przyjaciel
Jaimiego… Lubujesz się w huncwotach, co? - Crystal zawsze wydawała jej się
chłodna i wredna, ale nigdy nie lubiła jej aż tak, jak teraz. Poczuła, jak
pieką ją policzki i serce szybciej bije.
-
Mnie i Pottera nic nie łączy, a jak nie znasz sytuacji, to z łaski swojej nie
wtrącaj się do spraw, o których nie masz pojęcia, zgoda? - warknęła Lil,
odpychając od siebie Syriusza, tym razem skutecznie. Black skrzyżował ręce.
Zaskrzypiały
kolejne drzwi, tym razem pokoju Lily. Padła na nich kolejna struga światła.
-
Hej Lil, usłyszałyśmy twój słodki głosik i zastanawiamy się, co… - Mary wyszła
raźno na korytarz. Umiała idealnie udawać, że nic się nie stało. - O… Crystal.
-
Witaj, Mary - odpowiedziała jej, nieco łagodniej, dziewczyna. Założyła
ciemno-brązowe włosy za uszy.
-
O co poszło? - dopytywała Mary.
-
Nic takiego - mruknęła od razu Evans, spuszczając wzrok.
-
Crystal myśli, że Evans i ja… no wiesz - wyjaśnił Syriusz i zachichotał
sztucznie. Mary najwyraźniej też to zauważyła, bo rzuciła szybkie spojrzenie
kuzynowi, by później zaśmiać się na tyle głośno, by wszystkie dormitoria mogły
ją słyszeć.
-
A to dobre. - Wykrztusiła, między kolejnymi napadami śmiechu. - Naprawdę ci się
udało, Crystal.
Szatynka
wyprostowała się dumnie. Nie widziała w tym nic śmiesznego. Na jej blade
policzki wystąpiły rumieńce. Wyglądała jeszcze ładniej.
-
Co robicie? - Kimberly wyszła na korytarz, a tuż za nią Dorcas i Jodi. Kimberly
uniosła wysoko brwi na widok siostry. – Crystal?
Starsza
panna Anistone wywróciła oczyma. Kimberly przyjęła to, jako „grzeczną odpowiedź
twierdzącą”.
-
Crystal myśli, że Lily i Syriusz się spotykają.
- Chichotała Mary. Naprawdę dobrze udawała!
Kimberly
parsknęła śmiechem, ale szybko opanowała się na widok miny siostry. Crystal
zaczęła drgać nerwowo powieka.
-
Wybacz. - Wzruszyła ramionami. - Ciężko się powstrzymać, słysząc coś równie
bzdurnego. Wiesz, musisz naprawdę kiepsko znać Huncwotów, skoro tak myślisz.
Crystal
nabrała ze świstem powietrza.
-
Ej, dziewczęta, spokojnie - zaczął nonszalancko Syriusz. Crystal zazgrzytała
zębami, zarzuciła lśniącymi włosami i minęła ich dumnie.
-
Nic tu po mnie – dodała na odchodne.
-
Kochana Crystal. - Westchnęła Kimberly, patrząc na miejsce, gdzie zniknęła jej
siostra.
Uuu pierwsza! No, teraz mi powiedziałaś łaskawie! W końcu notka ^^ jak miło xD. Super jest! Nie mogę się doczekać dalszej! Matko akcja z Dorcas super ^^ piiiiszzzzz
OdpowiedzUsuńDziękuję ;] niedługo następna
UsuńLil wróciła! :) Bardzo się cieszę!
OdpowiedzUsuńCo do tej notki... to łał. Naprawdę, bardzo dobrze poprowadziłaś akcję z Dorcas. Podoba mi się, jak przedstawiłaś Syriusza - on jest taki... skryty, nie? Zaczął się przejmować, a później tak nagle - pstryk! - i Black się nie przejmuje. Całość mi się podoba i... czy ja się powtarzam? Ogólnie dziś nadużywam wielokropków. Źle ze mną. ;]
Wybacz, że tak krótko, ale urwałam się z ogniska, żeby coś Ci tutaj napisać. xD.
Mi pozostało jedynie zaproszenie na www.choroba-marzen.blog.onet.pl
Pozdrawiam halska. [dawna ann. ;D]
Dziękuję ślicznie! Ahh leć na to ognisko xD ja ci nie ucieknę!
UsuńZ miłą chęcią, ale zaznaczam, że na własną odpowiedzialność :)
OdpowiedzUsuńTylko mam małą prośbę - mogłabyś mi podać Twoje gg? dziś nie myślę, wybacz. ;]
halska.
Oczywiście, jest na podstronie dotyczącej mojej osoby.
Usuńdzięki! ;* 2171207 - mój, jak coś. tak więc w okolicach 19. wypatruj mojej wiadomości! :)
Usuńoki ;]
Usuńmas super bloga! nie mogę się doczekać następnej notki ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję ;]
Usuńhej, kocham opowiadania o Lily i Jamesie, więc z chęcią dobiorę się do wszystkich twoich notek :P na razie przeczytałam kilka pierwszym i bardzo mi się spodobały, a już niedługo zamierzam przeczytać wszytskie i skomentować- jak tylko znajdę wolną chwilkę, a na pewno to zrobię ^^ www.sied-of-vampires.blog.onet.pl to mój nowy blog prowadzony wraz z koleżanką. Może ci się spodoba- komentarze miło widziane :)
OdpowiedzUsuńNa pewno przeczytam, dzięki ;]
Usuńna pare-krokow.blog.onet.pl pojawiła się nowa notka. proszę o zapoznanie się z informacją na jej końcu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Yukufumei :)
Oczywiście, dzięki ;*
Usuńmało mi! idę dalej, ale błagam Cię. nie mów, że mojej kochanej Dori to zostanie...
OdpowiedzUsuńNie, nie. Niedługo wszystko się wyjaśni
Usuń