poniedziałek, 4 czerwca 2012

012. Oko za oko cz. II

Szedł, nie rozglądając się dokoła, próbował uspokoić nerwy, ale jakoś nic nie działało. Z drugiej strony, prawda była taka, że wcale nie chciał się uspokoić. Wszystko w nim wrzało i dusił to w sobie, by później mieć siłę na odpowiednio mocną zemstę. Nie liczyło się nic więcej. Obok słyszał ciężkie kroki Remusa i stukot obcasów Kimberly. Nawet bez tego wiedziałby, że idą za nim. Remusem również targały podobne emocje tyle, że w wydaniu… Remusa. Za to od Kimberly dało się wyczuć niepokój i niepewność, tak rzadko spotykaną u tej dziewczyny.
- Chociaż spróbuj się opanować - syknęła, podbiegając by móc się z nim zrównać.
- Po co? - burknął z niechęcią. Dużo bardziej wolał w takich sytuacjach milczeć, nie chciał czegoś palnąć, chociaż jej pewnie i tak by to nie zrobiło różnicy. Kim miała to do siebie, że nie przyjmowała ani nagan, ani krytyki.
- Chyba nie chcesz go zabić? - Syriusz rzucił jej wyzywające spojrzenie. - Dobra, może i chcesz - mruknęła niezadowolona. - Och, jak ja strasznie nie lubię być tą rozsądną.
- Widać - wymamrotał pod nosem Remus. Kimberly zmierzyła go chłodnym spojrzeniem.
- To może daj sobie spokój? - zaproponował Syriusz, starając się, by głos mu nie drżał.
- Nie ma mowy. Evans by mnie… - Zastanowiła się nad odpowiednim słowem. - No, w każdym bądź razie umierałabym długo i męczarniach. - Wzruszyła ramionami.
- Pewnie tak - przytaknął obojętnie Syriusz.
- Dzięki, jakiś ty wrażliwy - burknęła, wchodząc za Łapą do lochów.
Syriusz spojrzał przed siebie i zatrzymał się gwałtownie, widząc przed sobą burzę rudych włosów.
- Ani kroku dalej! - zawołała Lily, rozpościerając ramiona. Odważnie spojrzała w twarz Syriusza i… cała ta odwaga gdzieś wyparowała.
- Życie ci nie miłe? - Black uniósł wysoko brwi, na wpół rozbawiony, a na wpół zirytowany.
- Nie - opowiedziała, poruszając się nerwowo.
Kimberly wyjrzała zza chłopaka, przyglądając się gniewnie, co ich zatrzymało. Kiedy zobaczyła Lily, odetchnęła z ulgą. Miała naprawdę dość bycia tą dobrą.
- Co jest? - warknął Lupin, wyciągając szyję.
- Lily - odpowiedziała mu uczynnie Anistone.
- Nie pozwolę wam pójść dalej - uparła się Ruda, patrząc wyzywająco w oczy Syriusza.
- Mnie w to nie mieszajcie, nie mam zdania - Kimberly uniosła ręce w obronnym geście.
- Świetnie - skwitowała cierpko Evans, nie spuszczając zielonego wzroku z Łapy.
- Wiesz, że mógłbym cię bez problemu… przesunąć? - rzucił Syriusz. Lil zacisnęła usta.
- Zdaję sobie z tego sprawę. Ale nie zrobisz tego - oznajmiła spokojnie.
- Niby czemu nie? - prychnął głośno Łapa.
- Bo tak naprawdę wiesz, że mam rację.
- Mylisz się - powiedział oschle.
- Daj spokój, będziesz miał jeszcze szansę się mścić! - żachnęła się Lil. - Pozwól to poddać pod głosowanie!
- To nie podlega dyskusji - uciął krótko.
- Owszem, podlega! - Zmrużyła oczy, dla lepszego efektu. Syriusz parsknął wściekłym, nerwowym śmiechem. - Podejdź do tego z głową, najpierw pomyśl Syriuszu, proszę cię.
- Nie ma nad czym myśleć.
- Tak? W takim razie powiedz mi, co masz zamiar teraz zrobić? - Lily skrzyżowała ręce i wyprostowała się dumnie.
- No…
- Tak?
- Pójdę do niego i wtedy…
- Jak wejdziesz do Pokoju Wspólnego Ślizgonów? - Syriusz otworzył usta, ale zaraz je zamknął. Nie znalazł odpowiedzi, żadna nie była wystarczająco dobra, każda rzuciłaby podejrzenia. Nie mógł ani się przyczaić i poczekać, ani zapytać! Lily uniosła tryumfalnie jeden kącik ust do góry. Wiedziała, że trafiła w czuły punkt. - Syriuszu, wróć teraz ze mną do dormitorium - poprosiła spokojnie, robiąc oczy jak spodki.
- Nie patrz tak na mnie, to ci nie pomoże - burknął, ale czuła, ze mięknie. Nie wiedziała dlaczego, ale ostatnimi czasy umiała go sobie zjednać. - Co z tego, że teraz z tobą pójdę, skoro i tak i tak tu wrócę?
- Ochłoniesz.
Remus przycisnął do siebie Kimberly, by dostać się do Syriusza. Kim wciągnęła głośno powietrze i zmierzyła go ostrym spojrzeniem.
- Wybacz - bąknął. - Łapo, Evans ma trochę racji. Chodź, wrócimy tu później. Może nawet z Jamesem. Przecież wiesz, jak chciałby się odegrać.
Lily zazgrzytała zębami, ale powstrzymała się od komentarza. Skoro miało to przekonać Blacka do odwrotu, było warto.
- Byłby wniebowzięty - przyznał Syriusz, wyobrażając sobie minę kumpla. - W sumie, chyba mogę trochę poczekać. - Podrapał się w brodę.
Lily uśmiechnęła się szeroko. Wiedziała, że to nie koniec dyskusji, ale tę bitwę wygrała.


Wymieniły zakłopotane spojrzenia.
- Jak długo spałam? - powtórzyła pytanie miękkim, zaspanym głosem. Okrągłe, granatowe oczy dziewczyny patrzyły niewinnie na przyjaciółki, domagając się odpowiedzi. Jodi uśmiechnęła się do niej przepraszająco. - Jak długo? - Zamrugała kilkakrotnie. Podniosła się na rękach, by móc usiąść. Czuła, że jej ciało jest zesztywniałe.
- No, bo wiesz… - zaczęła delikatnie Jodi.
- Nie mogliśmy cię dobudzić i… - wtrąciła Mary.
- … i serio nic nie dało się zrobić - dokończyła Ferrante, poprawiając okulary. Wzruszyła ramionami bezradnie.
- Tak? - ponagliła je spokojnie Dorcas.
- Dwa dni, Dor - wyrzuciła z siebie Jodi w końcu. Mary skrzywiła się lekko.
- Ile?!
- Jakieś czterdzieści osiem godzin - przeliczyła uczynnie Mary.
- Wiem ile to jest dwa dni - burknęła Dorcas, krzyżując ręce. - Jak to możliwe?
- Nieco przegięłaś ze specyfikiem Huncwotów - wyjaśniła Jodi.
- O… - Zmarszczyła czoło Dor.
Usłyszały czyjeś głosy na korytarzu. Jeden dziewczęcy i dość zdenerwowany, drugi męski i wyjątkowo zrzędliwy.
- Syriusz i Lily, ktoś się zakłada? - wystrzeliła od razu Mary. Jodi i Dorcas uniosły sceptycznie brwi. - Rozumiem aluzję. - Wydęła dolną wargę.
- … a wtedy zobaczysz, doigrasz się! - Drzwi otworzyły się i weszła Lily, gestykulując zawzięcie rękoma. Syriusz wkroczył luźnym krokiem tuż za nią, trzymając dłonie w kieszeniach. Na końcu wśliznęła się Kimberly bez słowa. Lil odwróciła głowę ku dziewczynom i zatrzymała się raptownie, wpatrzona w przyjaciółki. Syriusz wpadł na nią, tracąc równowagę. Kimberly uniosła wysoko brwi.
- Co do…! Dorcas - Zamrugał kilkakrotnie, patrząc na dziewczynę.
Dor uśmiechnęła się lekko.
- Cześć - szepnęła nadal nieco ochrypłym głosem.
- Nic ci nie jest! - wypaliła Lily, podbiegając do łóżka i przytulając mocno Brunetkę.
- Cześć Meadowes!- Anistone pogładziła ją po włosach. Nie lubiła znacznych kontaktów fizycznych tego typu.
- Tak, spokojnie - Dorcas poklepała Lily po plecach. Syriusz zamknął drzwi i oparł się o kolumnę jednego z łóżek, gdzie miał dobry widok na Dorc i Lily. Nie podszedł do niej, nie odezwał się. Nie był do końca pewien, co dziewczyna pamięta z wieczoru przed jej snem. Lepiej by było, gdyby nie pamiętała nic. Przecież nie chciał się ani wiązać, ani przeprowadzać kłopotliwej rozmowy. Oczywiście on wiedział od Glizdogona.
- Jak się czujesz? - Lily odsunęła ją na odległość ramion.
- Eee… dobrze?
- Martwiłam się o ciebie!
- Nie rozumiem, czemu - Dorcas naburmuszyła się lekko. - Nic mi nie jest - powtórzyła z mocą.
- Fajnie, że już jesteś - bąknął Łapa, starając się być obojętnym.
- Dzięki - Uśmiechnęła się w tak typowy dla siebie, słodki sposób. - O czym rozmawialiście? - spytała, patrząc bardziej na Lily. Nie oczekiwała odpowiedzi od Syriusza, zauważył to. Miał wrażenie, że jest jej obojętny. A przynajmniej na tyle, na ile był dużo wcześniej, kiedy jeszcze Dorcas nie interesowała się żadnymi chłopakami.
- Nic takiego, kochanie - odparła Lily, uśmiechając się krzywo. Dorcas parsknęła śmiechem.
- Może jeszcze tego nie wiesz, ale łganie nie idzie ci najlepiej - zauważyła, szczerząc zęby.
- Co ty nie powiesz? - burknęła ironicznie Lily.
- No, więc? I tak się dowiem. - Wzruszyła ramionami, pewna swego. Lily zmarszczyła brwi. Jej przyjaciółka nigdy nie była tak bezpośrednia, a przynajmniej nie wydawała się być. Przez chwilę miała wrażenie, że jest zupełnie inną osobą. Mary i Kimberly też to zauważyły, bo wymieniły znaczące spojrzenia. Nie było to nic nadzwyczajnego, kiedy były same, a Dorcas miała wyjątkowo dobry humor, wtedy wiedziały, że żartuje i żałośnie próbuje coś od nich wyciągnąć. Ale tym razem? Dorcas wyraźnie nie miała najlepszego humoru, biło od niej zniecierpliwieniem i irytacją. W dodatku nie były to żarty. A na domiar wszystkiego, obok stał Syriusz. Ten Syriusz, którego ona się wstydziła, za którym ukrycie (chodź kiepsko) szalała. A teraz nawet wobec niego wydawała im się nijaka. Syriusz mruknął cicho pod nosem.
- No… bo widzisz, James jest w szpitalu - zaczęła delikatnie Lily, uważnie obserwując jej reakcję. Dorcas mrugnęła niewzruszona, czekając na resztę informacji. - Eem… i chodzi o to, że to Severus go zaatakował. - Wyczekiwała jakiejś zmiany w jej zachowaniu, wyglądzie, jakiejkolwiek reakcji. Nie doczekała się. Wzięła, więc głęboki oddech. Dorcas zazwyczaj reagowała na takie sprawy bardzo emocjonalnie. -  I teraz Syriusz chce się zemścić na Severusie, rozumiesz?
- Jasne. Myślę, że to świetny pomysł. - Przeniosła wzrok na Syriusza, któremu opadła szczęka.
- Nie, nie myślisz tak - zaprzeczyła Kimberly gorąco.
- Czemu? - Dorcas zamrugała kilkakrotnie, nieco zbita z tropu.
- Bo ty nigdy nie jesteś dla nikogo zła, Meadowes - odpowiedziała cierpko Kimberly. Nie miała ochoty się z nią cackać, bardzo nie lubiła takich sytuacji nie, kiedy trzeba było kogoś w ten sposób ustawiać. - Mary?
- Ja się nie mieszam - burknęła, trzęsąc blond włosami. - Osobiście myślę, że to świetny pomysł, ale szczerze wątpię, żebyś ty tak myślała - Zwróciła się do przyjaciółki.
- Naprawdę nie wiem, o co wam chodzi - mruknęła Dorcas, patrząc na Lily. Evans zacisnęła mocno usta, nie odzywając się słowem. Myślała nad tym, co też takiego stało się z dawną Dorcas. To działanie tego cholernego specyfiku Huncwotów, czy też reakcja organizmu Dorcas? A może chodziło o coś zupełnie innego?
Czuła przeciążenie umysłu, coraz bardziej dolegało jej zmęczenie. Westchnęła ciężko po raz kolejny, masując sobie skronie. Musiała odpocząć, ale wiedziała, że mając tyle spraw na głowie, nie usnęłaby nawet gdyby bardzo chciała.
- Lil? - Kimberly zmierzyła ją niecierpliwym spojrzeniem.
- Co? - Ocknęła się, rozglądając dookoła od poirytowanej Kimberly poprzez buntowniczo nastawioną Mary i obojętną Dorcas, do kamiennej miny Syriusza.
- Zejdź w końcu na ziemię! - zganiła ją Kim. Lily zmarszczyła jasne czoło.
- Przestaniecie? - warknął Łapa, podchodząc do łóżka Dorcas. Siadł po drugiej stronie Lily, tak, aby też mógł patrzeć wprost na Dorcas. - Co pamiętasz. - To nie było pytanie. Głos Syriusza był zimny, wyprany z emocji zupełnie, jak zachowanie Dorcas. Dziewczyna popatrzyła na niego. Otworzyła usta, ale po chwili zamknęła je.
- Ja… - Zastanowiła się, szukając w pamięci jakiegoś punktu zaczepienia. - Pamiętam, że wychodziłam razem z Mary i Kimberly ze stołówki - wyznała. - A później… pustka.
Syriusz kiwnął tylko głową. Zerknął przelotnie na Lily i burknął do niej „chodź”, po czym wstał i sam wyszedł z pokoju nie oglądając się, żeby sprawdzić czy go posłuchała, czy nie.
- Zaraz wracam - Rzuciła przerażone spojrzenie na Kimberly, Mary i jak dotąd cichą Jods. Jak na komendę kiwnęły głowami.
Wzięła głęboki oddech i wyszła na korytarz. Panowały tu ciemności, w przeciwieństwie do ich jasnego pokoju. Zamrugała kilkakrotnie, by przyzwyczaić oczy. Zauważyła Syriusza spacerującego w te i z powrotem. Lily oparła się o ścianę.
- Syriuszu? - szepnęła, patrząc na niego oczami wielkości spodków.
- To moja wina - warknął Black, zwracając się ku niej. Ruda wbiła się jeszcze bardziej w ścianę. Jego oczy nie były już królewskiego szarego błękitu. Nie, stały się lodowe. Palący lód jego spojrzenia sprawił, że wszystko w niej krzyczało „zwiewaj”. Przełknęła głośno ślinę, starając się rozluźnić. To tylko Syriusz. Nigdy by jej nie skrzywdził. Po prostu się… zdenerwował, tak?
- Syriuszu, to nie prawda - zaprzeczyła delikatnie. Łapa nadal chodził w te i z powrotem. - Nie mów tak. Dorcas sama to wypiła.
- A ja nie wziąłem pod uwagę tego, że wypije aż tyle. Kiedy tworzyliśmy nasze… nazwijmy to specyfiki z braku innego słowa, było jasne, że przy większej ilości spożycia jakiegokolwiek z nich wystąpią niepożądane skutki uboczne. Nie przewidywaliśmy jakie, bo i nie było po co. Żaden z nas nie miał najmniejszej ochoty na nadużywanie jakiegoś z nich; życie nam jeszcze miłe! Ale Lily, sprawdzę to. Pewien składnik… - Urwał na chwilę, zastanawiając się, czy może mówić dalej. Zatrzymał w końcu swój marsz i stanął dokładnie naprzeciw Lil. Lodowy odcień jego oczu przeszywał ją na wylot. - Dobra… - wydusił w końcu. - Chodzi o revenelium. - Skrzywił się lekko, czekając na jej reakcję. Evans wytrzeszczyła szmaragdowe oczy i rozdziawiła usta.
- Oszalałeś?! - syknęła, przeciągając sylaby. - Wiesz, że to jest karalne? Wiesz, że może mącić w głowie, zwiększyć podatność na czary i wpływy innych, powodować zaburzenia pamięci, emocji, na litość boską jest trujący! Wiesz, że mogłeś ją nawet zabić? Zabić je wszystkie?! Zabić was, Syriuszu!
- Wiem o tym! Revenelium nie jest szkodliwy w małych ilościach. Ta ilość, jakiej dodajemy do niektórych eliksirów, czy innych substancji, jest całkowicie bezpieczna, jeżeli tylko dawka jest zgodna z wyznaczoną przez nas. No i kiedy nie wchodzi w reakcje - wyjaśnił, starając się usprawiedliwić.
- Wierzę ci i wiem, że nie chciałeś źle, ale…
- Ale co, Lil? - mruknął, przerywając jej. Zmarszczył czoło i zacisnął usta. Wyglądał, jak prawdziwy członek swojej rodziny, jak prawdziwy wyniosły i dostojny Black. Ruda uniosła brwi do góry. – Przepraszam. - Westchnął i pokręcił głową. Grymas na jego twarzy zniknął.
- Nie musisz - wymamrotała Evans, spuszczając wzrok na swoje stopy.
- Po prostu nie wiem, co mam robić. - Schował twarz w dłoniach.
- Eem… S-syriuszu? - zaczęła zdezorientowana, w końcu nigdy w życiu nie widziała, żeby Syriusz Black czymkolwiek się tak przejmował. Inna sprawa, że nigdy wcześniej tyle ze sobą nie rozmawiali, ba! Nawet się nie lubili; on uważał ją za panienkę, która wodzi za nos jego kumpla, ona go za szowinistycznego palanta z gangu Pottera. Więc co miała zrobić w sytuacji, kiedy ten szowinistyczny palant załamywał ręce i trząsł się z emocji?
Przytuliła go dużo ostrożniej, niż miałaby z jakiegoś powodu przytulać jadowitego węża. Poklepała go po plecach, starając się ledwo go dotykać. Był dużo wyższy, co wcale jej nie ułatwiało zadania.
- Syriuszu, już dobrze - zapewniła go matczynym głosem, siląc się o uśmiech. Serce mało nie wyskoczyło jej z gardła. Była pewna, że za chwilę z ciemności wyjdą Huncwoci, z jej dormitorium dziewczyny i zaczną się śmiać, a wtedy Łapa krzyknie „Prima Aprilis!” albo coś równie absurdalnego.
- Lily, wcale nie jest dobrze. I dopóki  James nie wyjdzie ze szpitala w pełni sił i póki nie dowiem się, co jest z Meadowes nie będzie dobrze. - O dziwo chłopak głos miał spokojny, stonowany, idealnie pasujący do panującej na korytarzu ciszy. Tak, jakby ćwiczył ten ton przy lusterku. Nie, żeby myślała, że Black się rozkleił, nie była na tyle naiwna.
- Nad Jamesem pracuje nie tylko pani Pomfey, ale i pewnie połowa nauczycieli. Da radę. Słuchaj, poszukam czegoś w książkach, okay? I popytam nauczycieli. Nie tylko o Jamesa, ale i o revenelium - zaproponowała Liliana, z namiastką uśmiechu.
Syriusz uniósł głowę i położył jej ciężko rękę na ramieniu. Pod Lily ugięły się kolana, ale nie dała nic po sobie poznać.
- Sam to zrobię - zapewnił z powagą. - Ale dziękuję.
- Chcesz pytać nauczycieli o revenelium - powtórzyła Lily i cicho parsknęła śmiechem. Syriusz zastanowił się nad tym. Faktycznie jakoś nie widział siebie pytającego McGonagall o magiczną, niebezpieczną roślinę. Skrzywił się lekko, gdy wyobraził sobie minę nauczycielki.
- Dobra, ty pytasz nauczycieli - burknął, obejmując ją bezwiednie ramieniem. Lily uniosła brew do góry, ale nie skomentowała tego. Cieszyło ją to, że wraca dawny Syriusz. A przynajmniej powierzchownie. Wiedziała, że to tylko chwilowe i zaraz chłopak zniknie, żeby samemu się ze sobą rozprawić. Albo, co gorzej, wyżyć się na kimś innym. Nie, to nie byłoby najmądrzejsze, ale brzmiało całkiem, jak Syriusz.
- Dobry wybór - zgodziła się, kiwając głową. - Syriuszu? - Zmarszczyła brwi, przygryzając dolną wargę nerwowo.
- Mmm? - mruknął nieobecny.
- Co będzie z Jamesem? - spytała cicho. Syriusz zamknął oczy na chwilę. Kiedy je otworzył lód w jego oczach stopniał; stały się ciepłe, płynne.
- Nie wiem, Lil. Nie mam pojęcia. Pomfey będzie musiała nieźle się napocić, żeby poskładać go do kupy.
- Masz na myśli to, że przez cholerne zaklęcie Severusa, James leży prawie bez życia i krwawi, a Pomfey musi zatamować niegojące się rany? - Starała się by jej głos nie brzmiał oskarżycielsko, ale nie mogła się powstrzymać. Wyrwało jej się to, nim zdążyła ugryźć się w język. Black powtrzymał się od westchnienia i od przyznania jej racji; w końcu kiedyś ten Ślizgon był jej przyjacielem. Lil wydukała jakieś przeprosiny.
- Może wystarczy, że minie trochę czasu. Może to zaklęcie wymaga po prostu tylko tego. Nie wiem. – Po krótkim milczeniu, Lily dodała, zmieniając temat na równie nieprzyjemny:
- Dodaliście tego do innych… rzeczy?
- Niektórych. Dlatego niektóre nasze eliksiry są silniejsze od twoich. - Kiwnął głową twierdząco z nutką dumy.
- Chciałeś powiedzieć, że podbieracie mi eliksiry i dodajecie do tego swój składnik, tak? - Syriusz przywołał na twarzy przepraszający uśmiech. Minęła następna chwila ciszy, zanim odezwał się ponownie:
- Myślisz, że Meadowes… wyzdrowieje?
- Wyzdrowieje? - powtórzyła Lily ironicznie. To nie było chyba najlepsze określenie, ale Syriusz wzruszył tylko ramionami. Ruda westchnęła. - Tak, myślę, że tak.
- Lily…
- Taak?
- Przepraszam - powiedział szczerze. A przecież to nie była tylko i wyłącznie jego wina. - I dziękuję. - Uśmiechnął się huncwocko i przyciągnął ją do siebie ramieniem.
- Nie pozwalaj sobie. - Spróbowała odsunąć się od niego. Teraz robił to specjalnie i ze świadomością, a to wcale jej się nie podobało. Syr zachichotał i ścisnął ją mocniej.
- Duszę się! - wykrztusiła, klepiąc go po ramieniu.
Oświecił ich promień światła, padający z otworzonych drzwi dormitorium.
- Co tu się, u diabła, dzieje? - Wysoki głos Crystal Anistone sprawił, że Lily jęknęła cicho i spróbowała odskoczyć od Łapy. Oczywiście nie dało rady, chłopak ani myślał ją puścić.
- Cześć, Crystal. - Uśmiechnął się w typowy dla siebie, perfekcyjny, wyjściowy sposób. Zmierzyła go pytającym spojrzeniem, domagającym się jakichś wyjaśnień.
- Crystal, chyba nie myślisz, że… - zaczęła Lily niedowierzającym głosem. Siostra Kimberly spojrzała na nią chłodno.
- Owszem, myśli - przerwał jej Syriusz, śmiejąc się.
- No, no Lily. Kimberly mówiła, że różnie z tobą bywa, ale najlepszy przyjaciel Jaimiego… Lubujesz się w huncwotach, co? - Crystal zawsze wydawała jej się chłodna i wredna, ale nigdy nie lubiła jej aż tak, jak teraz. Poczuła, jak pieką ją policzki i serce szybciej bije.
- Mnie i Pottera nic nie łączy, a jak nie znasz sytuacji, to z łaski swojej nie wtrącaj się do spraw, o których nie masz pojęcia, zgoda? - warknęła Lil, odpychając od siebie Syriusza, tym razem skutecznie. Black skrzyżował ręce.
Zaskrzypiały kolejne drzwi, tym razem pokoju Lily. Padła na nich kolejna struga światła.
- Hej Lil, usłyszałyśmy twój słodki głosik i zastanawiamy się, co… - Mary wyszła raźno na korytarz. Umiała idealnie udawać, że nic się nie stało. - O… Crystal.
- Witaj, Mary - odpowiedziała jej, nieco łagodniej, dziewczyna. Założyła ciemno-brązowe włosy za uszy.
- O co poszło? - dopytywała Mary.
- Nic takiego - mruknęła od razu Evans, spuszczając wzrok.
- Crystal myśli, że Evans i ja… no wiesz - wyjaśnił Syriusz i zachichotał sztucznie. Mary najwyraźniej też to zauważyła, bo rzuciła szybkie spojrzenie kuzynowi, by później zaśmiać się na tyle głośno, by wszystkie dormitoria mogły ją słyszeć.
- A to dobre. - Wykrztusiła, między kolejnymi napadami śmiechu. - Naprawdę ci się udało, Crystal.
Szatynka wyprostowała się dumnie. Nie widziała w tym nic śmiesznego. Na jej blade policzki wystąpiły rumieńce. Wyglądała jeszcze ładniej.
- Co robicie? - Kimberly wyszła na korytarz, a tuż za nią Dorcas i Jodi. Kimberly uniosła wysoko brwi na widok siostry. – Crystal?
Starsza panna Anistone wywróciła oczyma. Kimberly przyjęła to, jako „grzeczną odpowiedź twierdzącą”.
- Crystal myśli, że Lily i Syriusz się spotykają. - Chichotała Mary. Naprawdę dobrze udawała!
Kimberly parsknęła śmiechem, ale szybko opanowała się na widok miny siostry. Crystal zaczęła drgać nerwowo powieka.
- Wybacz. - Wzruszyła ramionami. - Ciężko się powstrzymać, słysząc coś równie bzdurnego. Wiesz, musisz naprawdę kiepsko znać Huncwotów, skoro tak myślisz.
Crystal nabrała ze świstem powietrza.
- Ej, dziewczęta, spokojnie - zaczął nonszalancko Syriusz. Crystal zazgrzytała zębami, zarzuciła lśniącymi włosami i minęła ich dumnie.
- Nic tu po mnie – dodała na odchodne.

- Kochana Crystal. - Westchnęła Kimberly, patrząc na miejsce, gdzie zniknęła jej siostra.

16 komentarzy:

  1. Uuu pierwsza! No, teraz mi powiedziałaś łaskawie! W końcu notka ^^ jak miło xD. Super jest! Nie mogę się doczekać dalszej! Matko akcja z Dorcas super ^^ piiiiszzzzz

    OdpowiedzUsuń
  2. Lil wróciła! :) Bardzo się cieszę!
    Co do tej notki... to łał. Naprawdę, bardzo dobrze poprowadziłaś akcję z Dorcas. Podoba mi się, jak przedstawiłaś Syriusza - on jest taki... skryty, nie? Zaczął się przejmować, a później tak nagle - pstryk! - i Black się nie przejmuje. Całość mi się podoba i... czy ja się powtarzam? Ogólnie dziś nadużywam wielokropków. Źle ze mną. ;]
    Wybacz, że tak krótko, ale urwałam się z ogniska, żeby coś Ci tutaj napisać. xD.
    Mi pozostało jedynie zaproszenie na www.choroba-marzen.blog.onet.pl
    Pozdrawiam halska. [dawna ann. ;D]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie! Ahh leć na to ognisko xD ja ci nie ucieknę!

      Usuń
  3. Z miłą chęcią, ale zaznaczam, że na własną odpowiedzialność :)
    Tylko mam małą prośbę - mogłabyś mi podać Twoje gg? dziś nie myślę, wybacz. ;]
    halska.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, jest na podstronie dotyczącej mojej osoby.

      Usuń
    2. dzięki! ;* 2171207 - mój, jak coś. tak więc w okolicach 19. wypatruj mojej wiadomości! :)

      Usuń
  4. mas super bloga! nie mogę się doczekać następnej notki ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. hej, kocham opowiadania o Lily i Jamesie, więc z chęcią dobiorę się do wszystkich twoich notek :P na razie przeczytałam kilka pierwszym i bardzo mi się spodobały, a już niedługo zamierzam przeczytać wszytskie i skomentować- jak tylko znajdę wolną chwilkę, a na pewno to zrobię ^^ www.sied-of-vampires.blog.onet.pl to mój nowy blog prowadzony wraz z koleżanką. Może ci się spodoba- komentarze miło widziane :)

    OdpowiedzUsuń
  6. ewelcia187@buziaczek.pl5 czerwca 2012 00:06

    na pare-krokow.blog.onet.pl pojawiła się nowa notka. proszę o zapoznanie się z informacją na jej końcu.
    Pozdrawiam, Yukufumei :)

    OdpowiedzUsuń
  7. mało mi! idę dalej, ale błagam Cię. nie mów, że mojej kochanej Dori to zostanie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie. Niedługo wszystko się wyjaśni

      Usuń