Była
na siebie wściekła. Nie mogła opanować gniewu i chęci rozszarpania czegoś… a
najlepiej kogoś, na strzępy. Chyba jeszcze nigdy czegoś takiego sobie nie
zrobiła, nie zawiodła siebie, nie czuła takich wyrzutów sumienia, jak teraz.
Wszystko popsuła. Jak nisko można upaść? No, może i o wiele niżej, ale nie ona.
Czy naprawdę była aż tak głupia, żeby tam iść? Najwyraźniej tak. A przecież
obiecała sobie! Nigdy więcej, już nigdy więcej. Popełniła kolejny błąd, który
wspaniała panna Crystal Anistone szybko wykorzysta. Przecież to oczywiste, że
ta dziewczyna, aby patrzy, jak podwinie jej się noga, aby patrzy, by w coś ją
wkręcić. Więc, co tym razem wymyśli? Kim będzie w oczach innych tym razem?
Czyżby pakiet standardowy: wredna suka, wodząca za nos cudownego, niczego nieświadomego
Jamesa Pottera? A może znudzi im się już ten stereotyp i tym razem stanie się
skrytą kochanką najlepszego szukającego tego stulecia? Odepchnęła ze wstrętem
od siebie tą myśl, nie mogąc jej znieść. Kopnęła stojącą obok niej kolumnę, ale
szybko tego pożałowała. Zdusiła w sobie jęk bólu, chwytając się za bolącą
stopę. Przekicała na jednej nodze kilka sekund, by w końcu przytrzymać się tej
samej, nieszczęsnej kolumny. Wzięła głęboki oddech, mający na celu ją uspokoić.
Nie pomogło.
-
Boże, Lily Evans, jakaś ty głupia! - syknęła do siebie. Nie oczekiwała
odpowiedzi, a już na pewno nie odpowiedzi od samej siebie! Była pewna, że
usłyszała głos w swojej głowie, wzywający ją do porządku. - Wariuję… - jęknęła
zrozpaczona.
Zaklęła
od serca, zaciskając dłonie w pięści. Zamknęła oczy, odwracając się plecami do
filaru i opierając się o niego. Kolejny głęboki oddech. Usłyszała szmer
naprzeciwko siebie, a kiedy pozwoliła sobie otworzyć oczy, zobaczyła wysoką
postać młodego mężczyzny. Modliła się w duchu, by wzrok ją mylił.
-
Długo już tu stoisz? - zapytała przerażonym szeptem. Czemu on?!
-
Wystarczająco długo. - Westchnął rozbawiony. Zaklęła po raz kolejny,
sprawiając, że brwi chłopaka powędrowały do góry.
-
Nie pocieszasz mnie - wymamrotała, mając ochotę walić głową o mur. Czy mało
było jej na dzisiaj upokorzeń?
-
Polecam się na przyszłość. - Uśmiechnął się szelmowsko. Zrobił kilka kroków w
jej kierunku, aż w końcu stanął dokładnie nad nią. Dziewczyna uniosła
wykrzywioną grymasem buzię ku sufitowi. Musiała już nieźle zadzierać nosa, by
popatrzeć mu w twarz! Matko kochana, czy tylko ona już nie rośnie?! - Nie krzyw
się tak, słonko. Złość piękności szkodzi.
-
Daruj mi sarkazm, Syriuszu. Litości. - Wywróciła oczyma, opierając dłonie na
biodrach. Zachichotał, wbijając ręce w kieszenie spodni.
-
Oczekujesz litości od Syriusza Blacka? Od Huncwota? Lilian, załamujesz mnie! -
Szturchnął ją lekko w ramię, sprawiając, że straciła równowagę. Szybko się
pozbierała, rzucając mu mordercze spojrzenie zielonych oczu. - Nie bij! - Uniósł
przed siebie dłonie w poddańczym geście. Nie mogła się nie uśmiechnąć.
Pokręciła głową z politowaniem.
-
Przywracasz mi wiarę w ludzi, Black - prychnęła ironicznie. Odgarnął idealnie
ułożone włosy do tyłu.
-
Staram się - odparł dumnie. Spuściła głowę, nadal lekko się uśmiechając. W tym
czasie jego mina zdążyła spoważnieć. - A teraz tak serio Rudzielcu, co jest
grane?
-
Nie chcę o tym gadać - burknęła, obejmując się ramionami, tak jakby liczyła, że
to ją ochroni.
-
Nie ma mowy, mnie się tak łatwo nie spławia. - Wzruszyła tylko ramionami,
odwracając głowę w stronę korytarza. Jedną nogą oparła się o kolumnę za sobą.
Syriusz popukał ją palcem w czoło. Zrobiła minę bardzo niezadowolonego dziecka;
wiedziała, że nie da jej spokoju. Czemu musiał być aż taki uparty?! Nie prosiła
o pomoc, nie chciała nikomu nic opowiadać. Poza tym obiecała, że wychodzi tylko
na chwilę. A on? Pod jakim pretekstem on wyszedł?
A
może raczej wolała zadać sobie pytanie czy ona, Lil, musi tam wracać? To była
ostatnia rzecz, jaką chciała w tej chwili zrobić. Wzięła głęboki oddech… który
to już z kolei?
-
Syriuszu, daj spokój - poprosiła, nawet nie licząc na powodzenie. Parsknął
tylko śmiechem, nadal patrząc na nią wyczekująco. Milczała; wolała milczeć.
Nigdy nie mówiła dużo, zazwyczaj słuchała. Po prostu nie lubiła być w centrum
uwagi, w przeciwieństwie do pewnego osobnika płci męskiej.
-
Niech zgadnę - zaczął Łapa, odrzucając głowę do tyłu. - Chodzi o to, że tu
przyszłaś. Z własnej, nieprzymuszonej woli, tak?
-
Poniekąd - przytaknęła, starając się założyć grzywkę za ucho. - Bardziej wkurza
mnie to, że Crystal o tym wie.
-
Przejmujesz się Crystal? Od kiedy to ty przejmujesz się jakąś siostrą Anistone?
- zawołał, próbując zajrzeć jej w oczy, ale umyślnie spuściła głowę,
pąsowiejąc.
-
Nie mów tak - bąknęła pod nosem. - Kimberly to moja…
-
Tylko mi nie mów, że to twoja przyjaciółka - uprzedził, pamiętając do tej pory
awanturę, jaką Kim zrobiła Lilian za wkopanie ich, Huncwotów, do McGonagall i
za to, jaki szlaban wtedy otrzymali. Nigdy nie widział Lily tak roztrzęsionej,
jak wtedy, nigdy nie widział takiej wrogości w oczach Kimberly. Jak więc mógł
nazywać te dwie dziewczyny przyjaciółkami? Może pod koniec tamtego roku się
pogodziły, kiedy to Syriusz już zdążył rzucić Kim. W każdym bądź razie wszyscy
korzystali na tym, że Anistone stara się opanować swoją zazdrość, a Lil
temperament. Tak… Same korzyści.
-
Oczywiście, że jest moją przyjaciółką! - żachnęła się Evans, buntowniczo. Może
nie przyjaźniły się na zabój, ani też zbytnio nie angażowały w podtrzymywanie
jej, ale to nie zmienia faktu, że uważały się za przyjaciółki. Od zawsze
prowadziły dziwną znajomość: nie wypytywały o prywatne sprawy tej drugiej, nie
liczyły na jakieś specjalnie wsparcie, ale lubiły się, ceniły i przede
wszystkim od pewnego czasu szanowały. Ciężko było zasłużyć sobie na szacunek
którejkolwiek z nich, szczególnie Kimberly. Najlepsze było to, że pasował im
taki układ. Oczywiście Lily nigdy nie mogła mieć wielu tajemnic przed Dorcas,
ciężko też było utrzymać cokolwiek w sekrecie przed Mary, ale Kimberly czy Jodi
nie nalegały. Oczywiście każda z innych pobudek. Jodi chciała być taktowna i
nie naciskać, z kolei Kimberly raczej nie interesowało nic oprócz niej samej.
Syriusz
wzniósł oczy ku niebo. Czy kiedykolwiek zrozumie kobietę? Szczerze w to wątpił.
Czy on byłby w stanie nazwać jakiegoś gościa per „przyjaciel”, gdyby ich
znajomość nie spełniała żadnego z kryterium przyjaźni? Nie. Huncwoci to, co
innego. Każdy dałby się pociąć za drugiego. Uniósł delikatnie kącik ust do
góry, myśląc, jak wiele byłby w stanie zrobić dla przyjaciół. Odpowiedź mogła
być tylko jedna: wszystko.
-
Jak wolisz - poddał się, kręcąc głową. - W każdym bądź razie, dziwię się, że
uchylasz się przed Crystal. Chcesz pokazać jej, że ma nad tobą władzę, Lily?
Jeśli tak, to jesteś na dobrej drodze.
-
Wiesz, że nie - wtrąciła cicho.
-
Mam taką nadzieję, Inaczej musiałbym cię zaprowadzić do McGonagall, wykłócić
się o podanie ci veritaserum i zadanie pytania „kim jesteś i co zrobiłaś z Lily
Evans”.
-
Tak, to wiele by wyjaśniało - mruknęła nieco weselszym głosem.
-
Chodzi mi o to, że przyszłaś do Rogacza, nie jako dziewczyna, a koleżanka tak?
Chyba to sobie obiecaliście w poprzednim roku?
-
Niby tak, ale zaczynam tego bardzo żałować, bo jakoś nie widzę, żeby on
przestrzegał czegokolwiek z tego, co mi obiecał.
-
Lily! A czego się spodziewałaś? Chyba nie myślałaś, że ci od tak odpuści? James
nigdy nie daje za wygraną, zawsze dostaje to, czego chce.
-
Będzie musiał jakoś znieść jedną porażkę. Jest multum innych dziewczyn -
prychnęła wyniośle, zadzierając głowę do góry.
-
Wybrał sobie ciebie, chociaż serio nie wiem co mu strzeliło do głowy. Trzeba
być naprawdę stukniętym żeby tak się na coś uwziąć; szczególnie, kiedy tym
“czymś“ jesteś ty, Evans. Zresztą pomyśl, co byś powiedziała gdyby nagle
przestał się tobą interesować?
-
Pewnie, że jest chory, albo, że ktoś go zaczarował, albo zaczęłabym go
podejrzewać o śmierciożerstwo. - Wzruszyła machinalnie ramionami. To prawda.
Nigdy nie myślała, że James Potter da jej wytchnąć. W głębi duszy wiedziała, że
jest skazana na towarzystwo Pottera dopóki ten nie zmądrzeje, na co raczej nie
liczyła.
-
No właśnie. - Pilnował się, by nie było słychać w jego głosie tryumfu.
Bezskutecznie. Był dumny z kumpla za jego wytrwałość, a jednocześnie współczuł
mu. Od kilku lat przyglądał się, jak bardzo zależy mu na dziewczynie, która go
kompletnie olewa. W końcu musiał to przyznać: jego najlepszy przyjaciel, James
Potter, wprost szalał za tą małą, rudą jędzą; Lily Evans zawróciła mu w głowie
nie na żarty.
-
Myślisz, że muszę tam wracać? - spytała szeptem, wpatrując się w swoje adidasy.
-
Myślę, że nie musisz. Ale powinnaś.
-
Nienawidzę kiedy masz rację. - Westchnęła.
-
Uszy do góry, Rudzielcu. - Mrugnął do niej wesoło, klepiąc ją po plecach.
Przepuścił
ją w drzwiach, starając się samemu być w miarę normalnym. Nie potrafił się nie
przejmować. Nie dość, że Rogacz leżał na szpitalnym łóżku z ranami, które za
cholerę nie chciały się zagoić, to jeszcze Dorcas… może i popadał w swego
rodzaju paranoję, ale czy paranoja nie jest czasem lepsza od ignorancji?
-
Gdzie tyle byliście? Już zaczynałem się o was martwić - zagaił z daleka James.
Widać było, że wraca do zdrowia; nabrał kolorów, rozmawiał, śmiał się, a
wcześniej nawet wspomniał coś o jedzeniu. Musiał wyzdrowieć. A wtedy się
zemszczą. Smerkerus zapłaci za swoje.
-
Nie interesuj się - odcięła się Lily, dumnie zajmując swoje miejsce. Może i nie
umiała kłamać, ale kiedy trzeba, aktorstwo szło jej całkiem nieźle. Crystal
zamrugała, zamiatając długimi rzęsami i kusząco uśmiechając się do Pottera.
Chcąc nie chcąc, nawet on wstrzymał oddech. Może i nie z tego powodu, o jakim
pomyślała Lily, ale jednak tak. Dorcas najwyraźniej właśnie kończyła opowiadać
Jamesowi ostatnią lekcję Zielarstwa, chociaż wyszło na to, że sama niewiele z
niej wyniosła. Kiedy skończyła, Crystal uśmiechnęła się sztucznie do Lil.
-
Więc… Lilian powiedz, jak tam Tristan? Słyszałam, że się spotykacie. - Anistone
spojrzała na nią wyzywająco. Lily wiedziała, że na to pytanie nie ma dobrej
odpowiedzi, bo Crystal do każdej mogła się przyczepić. James zakrztusił się
powietrzem, chwytając się szafki nocnej przy łóżku. Lily wstrzymała oddech,
mrużąc oczy. Zmierzyła Crystal spojrzeniem.
-
Myślę, że James może udzielić ci pewnym informacji na ten temat - warknęła
Ruda, błagając niebiosa o cierpliwość. - Powiedzmy, że wie tyle co i ja.
-
Tak, o tym też słyszałam. - Uniosła kpiarsko jeden kącik pełnych ust do góry.
-
Więc, po co pytasz?
-
Z czystej ciekawości. No wiesz, różne rzeczy chodzą po szkole.
-
Doprawdy?
-
Moje panie…
-
To może mnie oświecisz i powiesz, co tam u mnie nowego?
-
Nie mówię, że wszystko to prawda, inaczej nawet bym cię nie pytała.
-
Ach, tak?
-
Raczej.
-
Chcesz wiedzieć, czy chodzę z Tristanem?
-
No wiesz, nie mówię, że mnie to nie interesuje, ale też…
-
Nie, nie chodzę z nim.
-
Lily, Crystal myślę, że nie ma, co…
-
To dziwne, bo wszyscy mówią co innego.
-
Jacy wszyscy?
-
To nie istotne.
-
Może dla ciebie, ale dla mnie bardzo.
-
Dziewczyny, dajcie spokój - wtrącił James, po raz kolejny, ale szybko tego
pożałował. Mordercze spojrzenie zielonych oczu i mściwe czarnych, kazały mu się
zamknąć. Osunął się w dół na poduszki, przenosząc spojrzenie na Syriusza, który
tylko wzruszył lekko ramionami. Lepiej było się nie mieszać w potyczki
dziewczyn, bo zazwyczaj źle się to kończyło, kiedy z siebie nagle przenosiły
się na niego. Złapał się na kark, obserwując pąsowiejącą Evans i dumną Crystal.
-
Crystal, chyba nie chcesz, kolejnej sprzeczki? - zaczął Black, rozłożony na
krześle.
-
Sprzeczki? - powtórzyła Anistone unosząc brwi do góry. Obdarzyła Syriusza
łagodnym, pytającym spojrzeniem.
-
Tak, sprzeczki. Sądząc po minie, Evans jeszcze minuta, czy dwie i byłaby
gotowa. Chyba ona wie lepiej, co się dzieje w jej życiu, nie sądzisz?
-
Oczywiście. Masz rację. Wybacz Lilian, po prostu czasami… - Urwała szukając
dobrych słów.
-
Czasami ciężko ci powstrzymać język za zębami? - dokończyła Lily ironicznie,
spuszczając nieco z tonu. Anistone zmrużyła wściekle oczy. James wziął głęboki
oddech, patrząc to na jedną to na drugą. Miał wyzdrowieć, a to raczej trudne w napiętej
atmosferze. Jakby nie było mógł siedzieć w napiętej atmosferze byleby tylko w
towarzystwie Lily. Cieszył się, że przyszła; jednak do niego przyszła. A przecież
nie prosił jej o to. Crystal próbowała wszystko zepsuć, odsunąć ją od niego.
Serio była na tyle głupia? Myślała, że to możliwe? Lily zacisnęła usta,
odwracając głowę w drugą stronę. Wysoko spięty kucyk zasłonił jej ramię. Objęła
się ramionami, jak to miała w zwyczaju. Ciekaw był, nad czym myślała. Nie mógł
oczywiście tak bezkarnie się na nią cały czas gapić, więc relatywnie często
starał się odwracać też wzrok. Inaczej mógłby szybko tego pożałować.
-
Czas na mnie - oświadczyła Crystal, po uciążliwej ciszy, jaka zapadła. Odpuściła
sobie wspominanie o jej przypuszczenia, co do flirtu Evans z Syriuszem. Wolała
tego nie robić w obecności Blacka. Zwróciła się do Rogacza z cudownym uśmiechem
na ustach. - Zdrowiej, niedługo zaczyna się sezon. A nie chcemy, żeby nasz
kapitan nie zagrał pierwszego meczu! Odwiedzę cię jutro - zamruczała,
nachylając się nad nim. Musnęła ustami jego policzek i energicznie kręcąc
biodrami wyszła ze skrzydła szpitalnego. Lil zerknęła za nią kątem oka.
-
Współczuję. - Dorcas uśmiechnęła się lekko do chłopaka.
-
Dzięki, przyda się.
Przeszła
przez dziurę pod portretem, wchodząc do prawie opustoszałego Pokoju Wspólnego.
Dorcas potknęła się za nią, klnąc pod nosem. Wywróciła oczyma i zachichotała,
przyzwyczajona do ciapowatości przyjaciółki. Sama w gruncie rzeczy nie była
wiele lepsza. Poprawiła bluzkę, rozglądając się dookoła. Na ich stałych
miejscach siedziały Jodi i Gabriella Ferrante nachylone ku sobie. Gabriell
mówiła coś szybko i cicho, najprawdopodobniej po francusku, bo nie mogła poznać
żadnego z wypowiadanych słów. Zerknęła przez ramię na Dorcas i skinęła głową w
kierunku sióstr. Meadowes pokiwała w milczeniu i obie ruszyły w tamtym
kierunku.
- Cześć - przywitała się Lily dziarsko,
obdarzając je uroczym uśmiechem. Dorcas wychyliła się zza niej i pomachała im.
Gabriell przestała mówić i popatrzyła na nie swoimi szarymi, przenikliwymi
oczami. Proste, blond włosy z naturalnym balejażem zatrzymały się na jej
ramionach, jakby strosząc się lekko. Świdrowała je wzrokiem przez chwilę, po
czym odwzajemniła uśmiech.
-
Cześć Lil, Dorcas - odezwała się dziewczęcym głosem. Chwyciła się dłonią za
ramię, gdzie widniał charakterystyczny tatuaż runiczny. Dziewczyna podniosła
się z miejsca, uprzednio rzucając jeszcze porozumiewawcze spojrzenie na Jodi.
Lily zamrugała kilkakrotnie. - Pamiętaj, żeby nie było za późno - rzuciła
jeszcze ostrym głosem na odchodnym Gabriell. Wbiegła po schodach prowadzących
do dormitoriów dziewcząt. Lily lubiła ją; może i Gabi była nieco zakręcona i
nie zawsze wszyscy ją rozumieli, ale trzeba wziąć na poprawkę to, że jak jej
starsza siostra, Gabriella miała pewien dar, z którym nie umiała się pogodzić.
Siostry Ferrante były obie wyjątkowo utalentowane. Jodi była metamorfomagiem, a
Gabriella miała tak zwane „wewnętrzne oko”, chociaż zawsze wolała nazywać samą
siebie wróżbiarką. Czasami odpływała na chwilę, mówiąc coś płynnym francuskim,
po czym wracała, nie zawsze pamiętając, co się stało. Tym razem najwyraźniej
pamiętała. Musiało to być coś, co bardzo nią wstrząsnęło, bo zazwyczaj nie
widywało się u niej tak poważnej miny, jak dzisiaj.
Uświadomiła
sobie, że Jodi patrzy na nią cały czas wyczekująco. Ocknęła się, więc szybko i
zwróciła spojrzenie na przyjaciółkę.
-
Musimy pogadać - powiedziała spokojnie Jodi, patrząc na nią zza okularów.
Skinęła tylko głową rozumiejąc, że chodzi o rozmowę w cztery oczy.
-
To ja… pójdę do pokoju - wymamrotała Dorcas, zakrywając się ciemnymi włosami i
idąc tam, gdzie uprzednio Gabi.
Lily
patrzyła za nią chwilę, po czym usiadła na bordowej, wysiedzianej kanapie koło
Jodi. Dziewczyna nie zaczęła nic mówić, tylko siedziała patrząc w kierunku
przejścia pod portretem Grubej Damy.
-
Czekamy jeszcze na kogoś? - spytała w końcu, zaczynając się już niecierpliwić.
-
Na Blacka - przytaknęła cicho Jodi, niepewna reakcji przyjaciółki. Zerknęła na
nią z ukosa, obserwując jej mimikę.
-
Okej. - Wzruszyła ramionami. Wcale jej to nie dziwiło. Syriusz ostatnio
uczestniczył w wielu dziedzinach ich życia, niemal już się przyzwyczaiła do
jego ciągłej obecności. Westchnęła ciężko.
Po
upływie niespełna dziesięciu minut do Pokoju Wspólnego Gryffindoru wszedł
niespiesznym, luźnym krokiem Łapa. Wyjściowy uśmiech pojawił się od razu, gdy
podkochujące się w nim dziewczyny pisnęły chóralnie na jego widok, jak na
gwizdek. Wywróciła oczyma.
-
Syriuszu! - zawołała Jodi, machając do niego ręką. Chłopak uniósł pytająco
jedną brew do góry. Rozejrzał się dookoła, jakby spodziewając się ujrzeć
jakiegoś innego Syriusza w pobliżu. Podszedł do nich niepewnie.
-
Wołałaś? - zamruczał, nachylając się w jej kierunku.
-
Siadaj. - Poklepała pufę naprzeciw niej. Chłopak zawahał się przez chwilę.
Usiadł, patrząc pytająco na Evans. Pokręciła głową dając mu tym samym do
zrozumienia, że nie wie, o co chodzi. - Gabriell miała wizję - zaczęła Jodi,
potwierdzając pierwotne przypuszczenia Lily. Ruda pokiwała głową w
roztargnieniu.
-
Aha, a co ja mam z tym wspólnego? - wtrącił Black, unosząc nonszalancko jedną
brew do góry. Lily skarciła go spojrzeniem, które oczywiście zignorował. Jodi
warknęła pod nosem coś, co brzmiało jak „dużo”. Wzięła głęboki oddech.
-
Widziała Dorcas - kontynuowała, patrząc po obojgu. Syriusz wyprostował się i
skrzywił lekko.
-
I? - domagała się reszty Lil, czując jak serce jej trzepocze.
-
Powiedziała, że wizja nie była wyraźna, ale wokół niej był mrok. Lily byłaś
tam, krzyczałaś. Gabriella powiedziała, że nie jest pewna, ale widziała tam
chłopaka. Wydaje jej się, że ciebie Syriuszu. Chodzi o to, że nie skończyło się
dobrze. Jest coś w rodzaju… terminu, do kiedy da się to wszystko zmienić,
oczywiście kochana Gabi nie raczyła się nim ze mną podzielić, chociaż wątpię,
żeby go w ogóle znała. Mówi, że ciągle śni jej się Dorcas w ciemnej szacie,
śmiejąca się u boku Sami-Wiecie-Kogo. - Zaczęła nerwowo wykręcać sobie palce.
Pociągnęła nosem, podnosząc głowę i patrząc zza okularów na Syriusza. Chłopak cofnął
się, widząc ile nadziei w nim pokłada, widząc jak liczy na jego pomoc. - Musisz
jej pomóc, Syriuszu - szepnęła, wypowiadając jego myśli na głos.
-
Ja? - zawołał nieswoim, wysokim głosem. - A co ja mogę?
-
Masz dojścia.
-
Że jak?
-
No, tak. Regulus jest…
-
O nie nie nie, nawet nie wypowiadaj przy mnie tego imienia! Nie mam zamiaru
współpracować z moim pieprzniętym braciszkiem, jasne? Poza tym śmiem twierdzić,
że to jego sprawka, więc nie licz na to.
-
Co rozumiesz przez sformułowanie „to jego sprawka”? - Lily zesztywniała,
mrugając szybko oczami.
-
Dzisiaj się spotkali, wyciągnął różdżkę w jej kierunku, chciał rzucić czar,
musiałem zareagować. - Wzruszył ramionami, tłumacząc się szybko.
-
Czyli nie wiesz, o co chodziło? - upewniła się Evans, nachylając się ku niemu.
-
Nie mam pojęcia. Prosiła go o coś, nie chciała czegoś zrobić, skąd mam
wiedzieć, czego? Wyciągnął tą cholerną różdżkę! Nie mogłem pozwolić, żeby
rzucił na nią urok, tak?
-
Syriuszu, nikt cię o nic nie wini - powiedziała spokojnie Jodi, kładąc mu rękę
na ramieniu. Zacisnął usta i pokiwał głową. Wziął głęboki oddech, odchylając
się na siedzeniu. - Póki co chodzi tylko o rozpoznanie, może warto za nią
trochę pochodzić. Trzeba też pogadać z resztą, ale najpierw wolałam powiedzieć
wam, jesteście chyba najbardziej kompetentni - Syriusz skrzywił się, kiedy to
powiedziała. Zacisnął usta przypominając sobie przerażoną twarzyczkę Meadowes.
-
Kazał jej coś zrobić. Chciał czegoś od niej. - Przeczesał palcami idealnie
ułożone włosy. Nieco przydługie kosmyki zaczęły mu wpadać do oczu, więc
powtórzył czynność. Lily skinęła głową.
-
Nie będzie łatwo dowiedzieć się o co chodzi?
-
Nie, Lil. Przykro mi, ale nie będzie.
Siedział
sam w dormitorium, wpatrzony w jeden punkt. Nie miał pojęcia, gdzie podziali
się Remus i Peter, ale może to i lepiej. Wolał być sam. Czy to źle? Musiał
pomyśleć w ciszy i spokoju. Lada dzień miał pojawić się James, wtedy wszystko
będzie miało ręce i nogi, przyjaciel mu pomoże. Ostatnimi czasy, co musiał
przyznać, Lily nieźle radziła sobie w zastępstwie za Rogacza, chociaż szczerze
wątpił, że mógłby z nią pogadać na tematy, które z Jamesem były podstawą. Poza
tym dziewczyna (i to jeszcze ta, która ciągle daje kosza jego przyjacielowi)
nigdy nie zrozumie chłopaka i jego potrzeb. Nie, żeby był szowinistą, po prostu
myślał realnie. Uśmiechnął się do siebie, wyobrażając sobie, jak Lily gada z
nim na temat chłopaków. To byłoby chyba gorsze od wizji Petera z sukience.
Kwestia
Meadowes nie dawała mu spokoju, ciągle widział strach, który malował się na jej
twarzy, gdy rozmawiała z Regulusem. Westchnął ciężko. Tak, liczył na to, że on
i mała Meadowes… że coś z tego wyjdzie. Nie z jakichś specjalnych powodów typu
„wielka miłość”, nie. Chodziło chyba bardziej o upodobanie i bliższą, szczerą
znajomość. Dorcas zawsze wydawała mu się być niesamowicie opanowana, spokojna,
dziewczęca… czysta. Nie taka, jak większość dziewczyn, które się za nim
kręciły. Miła odmiana. Ale teraz? Mała Meadowes miała problemy z „ciemną stroną
mocy”, a więc z czymś, od czego on uciekał, jak mógł najdalej. Nie chciał mieć
z tym nic wspólnego, pochodził z rodziny, która miała skłonności do popierania
Voldemorta, a jemu nie było to w smak. Nie chciał tego, więc jak tylko mógł
unikał takich ludzi chyba, że chodziło o bitkę, albo porządną kłótnię to, co
innego. W czymś takim się lubował.
Powoli
zaczynał zastanawiać się, więc czy nie powinien zmienić obiektu zainteresowań.
Ale czy był ktoś taki, ktoś równie godny zaufania?
Wzdrygnął
się słysząc pukanie do drzwi. Kimberly wśliznęła się do środka, zatrzymując się
niemal od razu. Rozejrzała się zdezorientowana po pomieszczeniu, dopiero na
końcu skupiając wzrok na Syriuszu. Chłopak uniósł pytająco jedna brew do góry.
Kimberly wstrzymała oddech, jakby oceniając go wzrokiem.
Kimberly
Anistone? Jego ex? Interesujące…
-
Wybacz, Łapo, myślałam, że Remus jest… że go tu znajdę. - Zawahała się,
odwracając wzrok. Syriusz zmierzył ją spojrzeniem, uświadamiając sobie, że oczy
jej się świecą, a policzki są lekko zarumienione. Krótko ścięte, ciemne włosy
spięła u góry, odsłaniając ładne, proporcjonalne czoło. Wyprostował się,
gładząc miejsce obok siebie na swoim łóżku, a tym samym dając jej znak, żeby
usiadła.
-
Zaraz powinien przyjść, możesz tu na niego zaczekać - zaproponował, poprawiając
luźno założony krawat. Kimberly uśmiechnęła się do niego uroczo, podeszła
zgrabnie do jego łóżka i usiadła na jego brzegu, patrząc śmiało na swojego
byłego chłopaka.
-
Dzięki - mruknęła.
-
Taa. Więc, jak? Ty i Lunio? - Wyszczerzył do niej swoje idealnie białe zęby,
chcąc się upewnić o czystym terenie. Nie mógłby zabrać kumplowi dziewczyny.
Kimberly wytrzeszczyła na niego swoje miodowe oczy, po czym wybuchła wdzięcznym
śmiechem.
-
Żartujesz?! Przyszłam do niego bo… - Urwała myśląc, co odpowiedzieć, by później
nie musiała się z tego tłumaczyć. Zapomniała tylko, że to Syriusz, ten Syriusz,
który nie odpuszcza. - Bo chcę go o coś zapytać - dokończyła, unosząc i
opuszczając brew.
-
O co takiego? - Oparł brodę na swojej dłoni, wpatrując się w nią błyszczącymi
oczami.
-
Nie twój interes. - Uśmiechnęła się, nachylając ku niemu.
-
Czemu? Wiesz, że możesz mi powiedzieć, Słodka. - Puścił jej perskie oczko.
Zareagowała tak, jak się spodziewał, wstrzymała oddech, otwierając szerzej
oczy. Zawsze tak reagowała. Źrenice rozszerzyły jej się. Uśmiechnął się
tryumfalnie.
-
Są sprawy, o których nie musisz wiedzieć - odpowiedziała uparcie.
-
Och, Kim i tak mi powiesz. - Przysunął się do niej bardziej. Nie było to pewnie
nic, co mogłoby go jakoś szczególnie interesować, chociaż z drugiej strony
Kimberly zawsze wiedziała wszystko, co najciekawsze.
-
Czemu tak cię to ciekawi?
-
Wiesz, ciekawi mnie wszystko co dotyczy ciebie - zamruczał, siadając jeszcze
bliżej niej. Dzieląca ich przestrzeń zmniejszyła się do 20 centymetrów.
Kimberly wodziła wzrokiem od jego oczu, po usta, oddychając szybciej.
Spodziewał się tego, każda dziewczyna tak reagowała, każda jedna.
-
Jakoś przez ostatnie miesiące tego nie zauważyłam - prychnęła z wyrzutem,
zmienionym głosem. Miała do niego żal, może to dziwne, ale ona, Kimberly
Anistone, najładniejsza, najbardziej znana i kontrowersyjna dziewczyna tej
szkoły od dawna czuła coś więcej do tego chłopaka. Pasowali do siebie idealnie,
czyż nie? Kiedy chodzili ze sobą byli rozchwytywani, jak nikt inny. Syriusz
pokręcił głową.
-
Oj Kim. Sama nie wykazywałaś nawet najmniejszych chęci do rozmowy ze mną. - Wywrócił
oczyma. Zacisnęła usta, w duchu przyznając mu rację.
-
Chciałam zapytać Remusa, jak cię odzyskać - wyszeptała, patrząc mu w oczy. Wiedział,
że skłamała. Świadczył o tym jej aktorski ton głosu i ironiczny uśmiech.
Syriusz uśmiechnął się.
-
Wiesz… zastanawiałem się, czemu nam nie wyszło, Kim - zamruczał.
Mimo
wszystko dziewczyna wzięła głęboki oddech. Powiedział to, co chciała usłyszeć,
to co sprawiło, że serce zaczęło jej bić szybciej. Przysunęła się do niego,
pokonując ostatnie centymetry między nimi i złożyła na jego ustach tęskny
pocałunek.
Tęskniła…
Uświadomiła
to sobie dopiero teraz, kiedy po raz pierwszy od chwili, gdy zerwali byli sami.
Tęskniła…
Uświadomiła
to sobie teraz, kiedy ją całował, kiedy czuła, jak blisko był cały ten czas.
Tęskniła…
Przybliżył
się do niej, zakładając rękę na jej talię. Czuła ciepło jego ciała. Jedną dłoń
wplotła w jego włosy, przypominając sobie, jak skrupulatnie o nie zawsze dbał.
Westchnęła, kiedy zaczął muskać ustami jej szyję. Odchyliła lekko głowę, zapominając
o całym świecie. Serce mało nie wyrwało jej się z piersi.
Chłopak
przyciągnął ją tak, że przylegali do siebie ciałami. Zsunął jej z ramienia
rękaw bluzki, delikatnie wodząc dłonią po jej ciepłej skórze. Poczuła ciarki na
całym ciele, a w miejscu, gdzie Syriusz trzymał dłonie, a więc na talii i
ramieniu, pojawiła się gęsia skórka. Odnalazła w końcu jego usta swoimi ustami.
Wbiła paznokcie jednej z dłoni (tej, której nie trzymała w jego włosach) w jego
ramię, chcąc przyciągnąć go jeszcze bliżej siebie. Nie przestając go całować,
chwyciła za luźno zawiązany krawat i ściągnęła go jeszcze bardziej, guziki jego
koszuli były rozpięte, jakby zanim przyszła rozważał zmianę koszuli, odsłaniając
fragmenty torsu chłopaka. Przylgnęła do niego, czując ciepło jego skóry.
Drzwi
dormitorium otworzyły się. Remus zatrzymał się w progu, otwierając szeroko
usta. Peter, który szedł za nim, wpadł na niego, klnąc pod nosem, głośno
domagając się przejścia. Remus uciszył go gestem. Peter wychylił się zza Lupina,
chcąc zobaczyć, co takiego kazało im się zatrzymać. Wytrzeszczył oczy, a
ciastko, które niósł, wypadło mu z rąk.
W
tym czasie Kimberly zdążyła odskoczyć od Syriusza i zacząć się poprawiać.
Skrępowana, zarumieniła się i naciągnęła na odkryte ramię bluzkę. Spróbowała
złapać oddech, ale szybkie bicie serca bardzo jej to utrudniało. Starła
wierzchem dłoni rozmazaną szminkę wokół ust.
Syriusz
niespiesznie przeczesał włosy dłonią, sprawiając tym samym, że wróciły do
wcześniejszego stanu. Poprawił luźno zawiązany krawat tak, by znajdował się na
środku wyciągniętej, porozpinanej koszuli. Zerkając na Kim, przetarł palcem wskazującym
wokół swoich ust. Popatrzył na swój palec, na którym znajdowała się różowawa
szminka i uśmiechnął się do siebie.
-
Lepiej już pójdę - bąknęła Anistone, spuszczając głowę.
-
Nie musisz. - Peter machnął ręką lekceważąco.
-
Nie, nie. Czas na mnie - wymamrotała do podłogi. Nie patrząc na żadnego z nich
przeszła przez pokój. Bez słowa wyminęła Remusa w przejściu i opuściła
dormitorium.
Syriusz
złapał się za kark, pocierając go.
-
Taa… dziwnie to wyszło - mruknął bardziej do siebie niż do nich. Remus wszedł
chwiejnie do pomieszczenia.
-
Łapo, mogę zadać ci jedno, głupie pytanie? - Spojrzał na kumpla, siadając na
swoim łóżku.
-
Wal.
-
Masz zamiar znowu z nią być?
-
To bardzo dobre pytanie, mój włochaty przyjacielu. - Westchnął zastanawiając
się nad odpowiedzią. - Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia. Nie sądzę.
-
A Meadowes?
Black
zesztywniał i skrzywił się, przypominając sobie Dorcas.
-
Muszę od niej odpocząć - oświadczył w końcu stanowczo.
-
Syriuszu nawet jeśli, to teraz dajesz Kimberly tylko głupie nadzieje, oboje
dobrze wiemy, że raczej niewiele z tego wyjdzie, a ona poszłaby za tobą w
ogień.
-
Nie chcę o tym gadać - burknął, odwracając głowę w drugą stronę.
-
Jak wolisz, ale mam nadzieję, że wiesz, co robisz.
-
Prawdę mówiąc, nie wiem. - Skrzywił się znowu, słysząc rozpacz w swoim głosie. -
Ni cholery nie wiem.
-
Czemu Kimberly?
-
Pojawiła się w nieodpowiednim miejscu, w nieodpowiednim czasie. Z nią odpocznę.
-
Będzie tak, jak wcześniej, zobaczysz. Wiemy, jak wyglądał wasz związek.
-
Hej, zmieniłem się.
-
Jasne - parsknął sceptycznie Lupin, wywracając oczyma. - Przypomnij mi proszę,
jak nazywała się tamta dziewczyna.
-
Ale, która? - Syriusz zmarszczył czoło.
-
Ta, z którą zdradziłeś Kimberly - odpowiedział, unosząc jeden kącik ust do
góry.
-
To zależy, o którą pytasz, bo… - Urwał, uświadamiając sobie, o co chodziło
Remusowi. Chciał mu pokazać, że nie jest stały, że nie potrafi być z jedną
dziewczyną. Miał rację. Przypomniał sobie dwie dziewczyny, z którymi zdradził
Kimberly.
-
Ale ona też nie była fair! - zawołał na swoją obronę. Remus pokiwał powoli
głową dumny ze swego. Łapa zastanowił się jeszcze raz, kiedy dotarł do niego
kolejny błąd, jaki popełnił. No tak, zapomniał, że Kimberly też nie należała do
tych najwierniejszych. A najciekawsze w tym wszystkim było to, że wcale nie
rozstali się przez swoje zdrady. Syriusz wzdrygnął się.
-
Dobra, wygrałeś - jęknął poddańczo, kręcąc głową.
-
Wiem - odparł dumny z siebie Remus.
-
Ale to nie zmienia faktu, że jeden szybki skok, nawet z nią, to nic złego! -
żachnął się, bardziej do siebie samego niż do niego. - Nikt mi nie każe się z
nią zaraz znowu wiązać, tak?
-
Czy ja wiem… Kim może uważać inaczej. - Wzruszył obojętnie ramionami Lunatyk.
Peter pokiwał głową, zgadzając się całkowicie z tokiem rozumowania Lupina.
-
Pięknie, czyli jestem…
-
…udupiony - dokończył za niego Remus.
Opadł
bezwładnie na poduszki. Remus miał rację. Zapomniał, jaka jest Kimberly, jak
potrafi mącić i stawiać na swoim. Teraz też to zrobi, prędzej czy później
dopnie swego. A on w żadnym stopniu nie pozostanie jej dłużny.
Pierwsza, pierwsza! WoW, Lil! Akcja Syriusz- Kimberly bezbłędna! Jesteś genialna, świetna nota! Rozumiem, że Lily zaprzyjaźnia się z mr. Łapą? ;> fajne, fajne to. W HP 7 faktycznie miało się wrażenie, że się przyjaźnią po tym liście, który Harry znalazł, racja? Nie mogę doczekac się kolejnego, mam nadzieję, że szybciej nieco ;*
OdpowiedzUsuńJa też mam taką nadzieję ;] w każdym bądź razie cieszę się, że się podobało
Usuńjak powiedziałam: Remus jest zły. chociaż, z drugiej strony dobrze, że im przerwał. i zaiste to słodkie: pan Syriusz nie wie, czego chce. Kim jest zła, nawet bardziej od Remusa. ta mała panienka niech się odwali od Jamesa, dobra? przecież on swój rozum ma, i nie podda się jej, co to to nie! a Evans... ona mogła by też w końcu swój rozum mieć, nie?
OdpowiedzUsuńpuf, wybacz takie marnoty, ale ostatnio nie mam siły pisać dłużej.
było bosko.
Spokojnie, jak dla mnie nie musisz się wcale bardziej wysilać ;]
UsuńWchodze patrze, a tu notka!
OdpowiedzUsuńO bez kitu Lupin się wkurzyl, widac bylo (jak mozna to tak okreslic); Crystal jest strasznie wkurzajaca, ale wierze w Jamesa, on nigdy nie odstapilby od Lilki. A co sie jej tyczy: biedna chyba juz nie wie co robic calkowicie ja rozumiem, ale w koncu to Evans, to pewnie cos wymysli ;].
I na koncu: nie ma to jak cudowny Syriusz i jego kolejne podboje! super opisane xD co powiesz na pisanie romansow?
Ha, dzięki xD się starałam ^^. Uznałam, że Syriusz musi wrócic do siebie xD a kto mu w tym pomoże jak nie jakaś dziewczyna i kumpel? ;d
Usuńfajne, ciekawe xD a kiedy planujesz kolejny rozdział ?;>
OdpowiedzUsuńJak najszybciej ;]
Usuńa jest możliwość informowania o nowych notkach ?;>
OdpowiedzUsuńjeśli tak to z chęcią skorzystam ! ;DD na GG czy mail ?
Oczywiście, że jest. Wolałabym na gg ;]
Usuńmoje to : 8423498 jc to pisac ;d
gg jest w dziale "autorka" jeszcze jc
Wszystkiego najlepzego kochanej Autorce!! Lilka 100 lat ^^ ;*
OdpowiedzUsuńDzięki, misia ;]
OdpowiedzUsuńdługo mnie tu nie było, ale już nadrobiłam notki- wszystkie są świetne :) nie sądziłam ,że Lily i Syriusz mogą się zaprzyjaźnić, ale jednak to możliwe ^^
OdpowiedzUsuńszablon śliczny
Heh, wszystko jest możliwe. Dzięki ;]
Usuńa więc tu mogę się rozpisać.
OdpowiedzUsuńLil, lil...ty mi tego nie zrobisz, prawda?
Nie rób nic Dorcas.
Ulecz Jamesa.
Wylecz Lily z głupoty.
Uświadom Syriuszowi wartości i połącz ich!
Meadowes i Black!
Potter i Evans!
to jest to o czym marzę najbardziej.
I tak nadal jestem zła na ciebie. (jak nie wiesz dlaczego, to ja ci wytłumaczę xD)
Odcinek był 14, tak...ee...chwila.
Z moich obliczeń wynika, że odcinka nie ma 12 dni! a to o 11 dni za dużo, wiesz?
Pisz. pisz.
Ja sobie poczekam i powiem Ci, że niezwykle miło jest nadrabiać TAKIE zaległości, ot co.
Buzi, buzi (xD)
Anaisse.
Moja kochana Anaisse, jak zwykle poprawiasz mi humor! xD Oczywiście kiedyś wystąpią podobne połączenia, ale.. kiedyś xD
Usuń[SPAM] [boskie-oceny] Ruszyła nowa ocenialnia! Zapraszam do zgłoszeń! Trwa nabór! Nie zwlekaj, wejdź! I przepraszam za spam [boskie-oceny] [SPAM]
OdpowiedzUsuńA, okay
UsuńJest coś, co jest godne Twojej uwagi! Drogi użytkowniku, drogi Autorze! Razem z innymi, świetnymi użytkownikami chcemy Cię zaprosić na forum, na którym prowadzimy rozgrywki RPG.
OdpowiedzUsuńGra z nami jest po prostu genialna! Nie jestem założycielem, ale od kiedy tylko weszłam na forum nie chcę odchodzić! Gwarantujemy miłą atmosferę i świetną zabawę!
Tematyka naszego forum są to Czasy Huncwotów. Ich ostatnia klasa!
Możesz dołączyć do nas jako postać kanoniczna, taka, która była ujęta w książkach lub niekanoniczna! Wykaż się kreatywnością!
My uważamy, że świetnie nadajesz się do naszego grona. Dlaczego?
Bo jesteś człowiekiem kreatywnym!
www.maruders.czo.pl
Zapraszamy!
Mhm, dzięx
OdpowiedzUsuń[SPAM] STRACONA-BAJKA
OdpowiedzUsuńLily Evans jest najlepszą uczennicą w Hogwarcie, ma mnóstwo przyjaciół i bla, bla, bla. Może i tak, ale nie w moim opowiadaniu.
Lily idzie do siódmej klasy i właśnie wtedy zaczynają jej się problemy z nauką. Sama, bez najbliższych przyjaciół zmaga się z Jamesem Potterem, który w głębi nie jest taki słodki, na jakiego wygląda. A najlepszym przyjacielem Evans staje się Drina - dziewczyna ze Slytherinu, którą poznaje w pociągu.
Więcej dowiesz się, czytając moje opowiadanie :D
Lacrett
PS Przepraszam za SPAM - jeśli go nie tolerujesz, to usuń
Jasne, dzięki ;]
UsuńZainteresowalam sie tym fragmentem. Podasz link?
OdpowiedzUsuńLink? Do czego? *.* posta? przecież dodałaś komentarz, to masz chyba ;]
UsuńNie, chodzilo mi o ten blog nitusa. Twojego ma w zakladce, wiec na szczescie nie zgucie. A propos, super rozdzial
OdpowiedzUsuńMoje mea culpa w takim razie ;p. I dziękuję ślicznie. Zapraszam do kolejnych rozdziałów także. Jeszcze trochę przed Tobą xD
Usuń