poniedziałek, 1 października 2012

026. Jeden krok w przód, dwa kroki w tył

Pogoda była zachwycająca. Nieco mroźne, rześkie powietrze, słońce wychylające się zza puszystych, watowych obłoków, żadnych podmuchów wiatru. W takie dni, każdy czuje się szczęśliwy. Rzadko zdarzają się wyjątki. Mimo perspektywy zbliżającej się zimy, nie sposób jest być negatywnie nastawionym, nie sposób się nie uśmiechać. Nawet szkolne lekcje, zdają się być bardziej przystępne.
Tego dnia Lily Evans we wszystkim dostrzegała plusy. Uśmiech nie schodził jej z ust. Miała wrażenie, że dopiero tego dnia wzięła pełny oddech, którego od tak dawna jej brakowało. To zadziwiające, jak w życiu sprawy mogą się potoczyć. Jeszcze wczoraj była całkowicie pewna, że nic i nikt nigdy nie będzie w stanie przekonać jej do Jamesa Pottera. Za to dzisiaj była gotowa go nawet polubić. Co więcej! Mogłaby się też do tego przyznać. Tak, potrafiłaby wyjawić światu, że… lubi Jamesa Pottera.
Przekręciła kartkę podręcznika do zaklęć. Westchnęła poprawiając się w fotelu. Przez cały ten entuzjazm, nie potrafiła dostatecznie skupić się na czytanej lekturze. Po kilkanaście razy czytała jedno i to samo zdanie. Była tak pochłonięta swoimi myślami, że nawet nie zwróciła uwagi na to, że jest obserwowana.
Syriusz siedział rozłożony wygodnie na kanapie naprzeciw niej. Wyglądał tak, jakby zaraz miał rozgryźć zagadkę stulecia: uniesiona nonszalancko brew, pocieranie podbródka, a nawet poza, jaką przyjął. Wpatrywał się w nią tak przenikliwie, że każdy na jej miejscu już dawno by się zarumienił. Tylko, że ona już miała rumieńce. Miała je, kiedy tu przyszedł, zapewne, więc miała je już dużo wcześniej i nie miały one żadnego związku z jego przybyciem. A ten uśmiech? Rety, jak niewinnie potrafiła wyglądać panna Evans uśmiechnięta w ten sposób. Czy mu się wydawało, czy ona właśnie… zachichotała? Niee… to niemożliwe. Lily Evans nie chichocze!
Co więc mogło sprawić, że zaczęła?
- Dobra, poddaję się – burknął Syriusz, wyrzucając ręce w górę. Lily zamrugała ze zdziwienia, uniosła głowę. Black wyglądał tak, jakby zaraz miał eksplodować ze zniecierpliwienia i ciekawości. Parsknęła śmiechem.
- Kompletnie nie wiem, o co ci chodzi, Syriuszu – powiedziała rozweselona, posyłając mu uśmiech pełen politowania.
- Widzisz! Właśnie o to – zawołał wywracając oczyma.
- Chyba nadal nie rozumiem.              
- Promieniejesz! – oświadczył tonem, który wskazywał na to, że uważa to za coś oczywistego. – Kobieto, można by przy tobie nosić okulary przeciwsłoneczne. Co takiego się stało, że Lily Evans się uśmiecha?
- Z ostatniej chwili: Lily Evans często się uśmiecha – sarknęła, unosząc prowokacyjnie brew.
- Jakbym cię nie znał – prychnął. Pokręciła tylko głową, chcąc wrócić do nauki, ale wtedy Syriusz przesiadł się na pufkę, tuż przy jej fotelu. Uniósł zadziornie kącik ust do góry. – Co takiego się stało, Liliann?
- Nic się nie stało – bąknęła, niezbyt przekonująco. Utrzymanie uśmiechu w ryzach sprawiało jej fizyczny ból. Łapa wyszczerzył zęby, a z oczu posypały mu się iskry.
- Nie umiesz kłamać.
- Daj mi spokój, Black – jęknęła, rezygnując z dalszej lektury. Złożyła swoje notatki, zamknęła podręcznik i wstała z fotela, mając zamiar iść do swojego dormitorium.
- Nie tak szybko! – Zaszedł jej drogę i puścił perskie oczko. Zmarszczyła czoło, zatrzymując się raptownie. - Wybierasz się gdzieś?
- Tak; mam zamiar się pouczyć. Niestety, ale tutaj ktoś mi to utrudnia – powiedziała, patrząc na niego wymownie. Syriusz zachichotał z zadowolenia. Wyminęła go zgrabnie, ale nie dał się tak podejść i chwycił ją za rozciągniętą bluzę, na tyle skutecznie, by musiała się ponownie zatrzymać.
- Nie idziesz na obiad? – zapytał, niby to od niechcenia, zerkając na wyjście z Pokoju Wspólnego Gryfonów.
- Ja? – Zamrugała, zbita z tropu.
- Nie, Nicolas Flamel. – Wywrócił oczyma, zabierając jej z rąk notatki. – Oczywiście, że ty! Depulso! – Machnął różdżką na notatki Lily, a następnie w kierunku dormitoriów dziewcząt. Kartki i podręcznik posłusznie poleciały w odpowiednie miejsce, znikając za rogiem.
Syriusz chwycił ją za łokieć i poprowadził za sobą.
- Chyba nie mam wyjścia, co? – mruknęła niechętnie Ruda.
- Nie, raczej nie.
Westchnęła, uświadamiając sobie, że dalsze stawianie oporu jest kompletnie pozbawione sensu. Syriusz, jak już sobie raz coś ubzdurał, to zawsze i za wszelką cenę do tego dążył. Poza tym, było już mocno po południu, więc wypadałoby zjeść pierwszy posiłek dnia. Dzisiaj wstała zbyt późno i przez to nie zdążyła na śniadanie. Na lekcjach siedziała, więc głodna, ale niespecjalnie jej to przeszkadzało. Była zbyt rozkojarzona, by o tym myśleć. Przez to także nie słuchała, co mówili nauczyciele.
- Chwileczkę. Syriuszu, dlaczego idziesz na obiad ze mną? – zapytała, coś sobie uświadamiając. Black zerknął na nią kątem oka. Zmarszczył czoło.
- To znaczy? – odpowiedział jej pytaniem, próbując w międzyczasie zgadnąć, co konkretnie miała na myśli. – Coś w tym złego?
- Nie, nie. Chodzi mi tylko o to, że zazwyczaj chodzisz z kimś innym. Więc, gdzie jest twoja druga połówka, Black? – Uśmiechnęła się zaczepnie, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, że nie pytała go o to, tylko i wyłącznie ze zdziwienia.
- Ach, to – Syriusz machnął ręką i zaśmiał się pod nosem. – James jest na randce z taką Nicole.
Lily zatrzymała się, błyskawicznie zwracając swoje zielone spojrzenie na niego. Pewnie się tylko przesłyszała. Przecież jeszcze wczoraj…
Ale z drugiej strony, czego ona mogła się spodziewać? To był tylko James Potter! Ale to by oznaczało, że nie myliła się co do niego. Miała rację. Przez cały ten czas miała rację. Chciał ją tylko zdobyć do swojej kolekcji. Chciał ją wykorzystać, a kiedy sprawił, że ona sama zapragnęła go pocałować, musiał stwierdzić, że dopiął swego. Skoro sama zabiegała o jego pocałunek, to dłuższe zdobywanie jej nie miało sensu, bo ona już była zdobyta. Tak łatwo dała się mu podejść!
Zakręciło jej się w głowie, przed oczami tańczyły jej ciemne plamki. Coś dusiło ją w gardle.
- Lily, wszystko dobrze? – Usłyszała głos Syriusza, jakby dochodzący z oddali, chociaż stał tuż przed nią. Uświadomiła sobie, że wstrzymuje oddech. Zakrztusiła się powietrzem, chcąc je zbyt szybko wprowadzić do płuc. – Lil?
Zachwiała się, odzyskując powoli mowę.
- Przepraszam, chyba… chyba nie czuję się najlepiej – wymamrotała, szukając jakiegoś argumentu. – Nic dzisiaj nie jadłam – bąknęła szybko, uśmiechając się z zakłopotaniem. Miała nadzieję, że jej uwierzy. Syriusz prześwietlał ją wzrokiem jeszcze przez chwilę, zanim objął ją w pasie i delikatnie, chociaż stanowczo poprowadził dalej.
- W takim razie jak najszybciej idziemy zjeść. Jesteś strasznie blada, Evans. – Pokręcił głową, a dla lepszego efektu zacmokał z dezaprobatą. Odetchnęła z ulgą, uświadamiając sobie, że jej się udało. – Napędziłaś mi niezłego stracha.
- Przepraszam – powtórzyła. – Em, chyba nie słyszałam, co powiedziałeś, odnośnie Pottera. Zaczęło mi się kręcić w głowie – skłamała ponownie, tłumiąc fałszywą nutę w głosie, nerwowym śmiechem. Musiała mieć pewność. Przecież równie dobrze, mogła się przesłyszeć.
- A, że on i taka Nicole Sorrow, chyba nawet ją kojarzysz, są na randce. Biedny Rogacz. Nie wiem, jak on to wytrzyma. – Zachichotał, jakby faktycznie uważał to za coś zabawnego. Lily skinęła głową. – Serio, musi sobie znaleźć jakąś dziewczynę, która nie będzie tak uparta, jak ty. Dajesz mu nieźle w kość! – Potarł jej ramię, śmiejąc się w głos. – Słowo daję, straszny z ciebie uparciuch.
Uśmiechnęła się tylko niemrawo. A więc Syriusz musiał już wiedzieć, że go pocałowała. Pewnie Potter mu powiedział, chcąc się pochwalić. Dopiął swego, mógł spokojnie prowadzać się z innymi dziewczynami, bo tą jedną, która go nie chciała, już zdobył. Zatrzęsła się ze wstydu i rozpaczy.
Syriusz najwyraźniej to zauważył, bo ponownie zerknął na nią z troską. Nigdy go takiego nie widziała. Nigdy się nikim nie przejmował. Widocznie było mu jej żal. Ostatnimi czasy ich relacje nieco się ociepliły, więc jest mu jej po prostu żal.
- Tak, to prawda – szepnęła, kiedy Syriusz otworzył przed nimi drzwi do Wielkiej Sali.
Usiedli przy stole Gryffindoru, na swoim zwykłym miejscu. Lily natychmiast zajęła miejsce koło Dorcas, mając naprzeciw siebie Remusa. Syriusz usiadł z jej drugiej strony. Dorcas uśmiechnęła się do niej, ale szybko jej uśmiech zgasł, kiedy zobaczyła minę przyjaciółki. Szturchnęła ją delikatnie łokciem, ale Evans tylko pokręciła głową, nakładając sobie pierwsze lepsze danie na talerz. Nie zamierzała go jeść, po prostu chciała coś mieć na talerzu. Syriusz mógłby zacząć coś podejrzewać.
- Co nowego? – zapytał Syriusz żywo, ale jakoś nikt nie kwapił się do odpowiedzi, więc Remus zaczął ratować sytuację.
- Opieka nad magicznymi stworzeniami – powiedział szybko, zerkając kątem oka na resztę. – Nic szczególnie atrakcyjnego, ponad to, co ostatnio. – Wzruszył ramionami, ale zaraz zachichotał. – No, może poza tym, że Mary wpadła w odchody buchorożca*.
- Ej! Mieliśmy o tym nie mówić – warknęła Macdonald, pąsowiejąc.
- Nie przy jedzeniu – syknęła Kimberly, dłubiąc w twojej sałatce.
- Nieźle! Teraz już wiem, co tu tak cuchnie. – Syriusz wyszczerzył zęby, puszczając kuzynce perskie oczko, za co ta zdzieliła go w ramię, przechylając się ku niemu nad stołem. – Au!
- Serio, macie teraz buchorożce? – Lily rozejrzała się po nich, próbując się uśmiechać. Kimberly podniosła głowę, zwracając się ku niej, ale zanim się odezwała, uważnie się jej przyjrzała.
- Tak, jak widać po Mary. – mruknęła, nie spuszczając wzroku z Rudej. – Lily, czy coś się stało? – spytała, nieco ściszając głos. W odpowiedzi, Evans pokręciła tylko głową, za to Syriusz wyjątkowo poczuł się w obowiązku, by jej odpowiedzieć.
- Jak tutaj szliśmy, to zakręciło jej się w głowie – wyjaśnił, z ustami pełnymi pieczonych ziemniaków. – Chyba z głodu. – Poczochrał jej włosy ręką.
Ale Lily nawet nie zwróciła na to uwagi, bo tuż za Kimberley, dostrzegła obrazek, który kompletnie wytrącił ją z równowagi. Dwa stoły dalej, z miejsca podnosił się nie kto inny, jak James Potter, we własnej osobie, wraz ze swoją dzisiejszą towarzyszką – Nicole Sorrow.
Na początku, bała się swojej reakcji, ale okazało się, że przyjęła ten widok, całkiem dobrze. Znaczy, musiało być dobrze. Ba! Powinna skakać ze szczęścia. O tak, Potter z inną dziewczyną. Szczyt marzeń. Po prostu… pięknie.
Wszystko byłoby naprawdę dobrze, gdyby nie wielka czarna dziura w okolicach jej serca. Czuła, jak ciemność pochłania jej płuca, jak nie może złapać rytmu oddechu. Marzyła o tym, by zapaść się pod ziemię.
Ktoś potrząsał nią zamaszyście za ramiona. Z trudem oderwała wzrok od Pottera i jego nowej dziewczyny, by skupić się na zmartwionej twarzy Syriusza Blacka. Na początku nie wiedziała na kogo patrzy. Informacje docierały do niej powoli i stopniowo. Bardzo stopniowo. Zajęło jej chwilę czasu, zanim zorientowała się, że zna tego chłopaka; następną, że jest to właśnie Syriusz; kolejną, że porusza ustami. Dopiero na samym końcu odzyskała słuch.
- … wody? Lil? Jesteś tu ze mną?
- Hę?
- Jesteś przeźroczysta, Evans. – Syriusz wziął szklankę z wodą od Remusa i podał ją Lily. Wzięła ją odruchowo, nie biorąc jej nawet do ust. Prawdę mówiąc nawet nie uświadamiała sobie, że trzyma ją w dłoni. – Chcesz iść do Skrzydła Szpitalnego? Mogę cię zanieść.
Zamrugała kilkakrotnie, odtwarzając jego słowa w głowie, by zrozumieć ich sens. Syriusz czekał cierpliwie, obserwując, jak na jej twarzy pojawia się grymas.
- Lily?
- Nic mi nie jest – odpowiedziała lakonicznie. – Chyba już nie jestem głodna. – Podniosła się ze swojego miejsca, czując drgawki na ciele. Syriusz podniósł się razem z nią, szykując się do wyjścia, ale Ruda pokręciła tylko głową. – Pójdę sama.
- Nie ma nawet takiej opcji – żachnął się Syriusz, krzyżując ręce na piersi.
Wywróciła oczyma, ale w końcu skinęła głową, zgadzając się na jego asystę. Opuścili Wielką Salę w pośpiechu. Lily miała ochotę biec, ale byłoby to wysoce niestosowne i podejrzane, szczególnie, że parował jej Syriusz. Przez cały czas nie spuszczał jej z oczu. Objęła się rękami ściskając z całej siły brzuch i żebra. Miała nadzieję, że jeśli ściśnie się tak mocno, to powstrzyma ją to od rozpadnięcia się na milion kawałeczków. Oddychała z trudem, tłumiąc w sobie wszystkie emocje, które to uderzyły w nią nagle i z nieznaną jej dotąd siłą. Nie potrafiła walczyć ani z ogarniającym ją poczuciem bezradności, ani z bólem, czy upokorzeniem. Nagle czuła wszystko, chociaż jeszcze kilka minut temu nie czuła nic. Wiele by dała, aby wrócić do tego odrętwienia.
Ale przecież już wiele razy widziała Jamesa Pottera w towarzystwie innych dziewczyn. Co więc zmieniło się tym razem? Zaufała mu. Co więcej! Pocałowała go i nie żałowała tego pocałunku. Wręcz przeciwnie. Tylko, że teraz to nie miało nawet najmniejszego znaczenia.
Syriusz wymówił hasło dużo wcześniej, by Lily nie musiała się zatrzymywać przed portretem Grubej Damy. Bez słowa szedł za nią. Skręciła w stronę spiralnych schodów prowadzących do dormitoriów dziewcząt, truchtem wspinając się po nich. Sam otworzył tajne przejście, by móc wejść razem z nią na górę. Wyszedł na wąski, oświetlony pochodniami korytarzyk, tuż za nią. Wyprzedziła go i zdążyła już wejść z rozmachem do swojego dormitorium, zatrzaskując za sobą drzwi. Słyszał jej szloch, więc bez wstępnych ceregieli, wszedł do pomieszczenia za nią.
- Lily! Co…? - Nie znajdował właściwych słów. Po prostu nie wiedział, co mógłby powiedzieć. Oto przed nim stała chyba najsilniejsza (emocjonalnie) i najbardziej opanowana osoba, jaką znał (no, może z wyjątkiem Remusa) we łzach. Miał przed sobą roztrzęsioną dziewczynę. Normalnie na sam taki widok, już dawno by zwiał, ale to nie była byle jaka dziewczyna. To była Lily Evans. A więc ktoś, kogo nigdy nie podejrzewałby o taki stan, w jakim teraz się znajdowała.
- Wyjdź, proszę – wychrypiała, chodząc po pokoju w te i z powrotem. Nie zdawała sobie nawet sprawy z tego, że płacze, póki łzy nie przesłoniły jej widoku.
- Nie proś mnie o to – zastrzegł Syriusz głębokim głosem.
- Wyjdź! – krzyknęła.
- Nie – podszedł bliżej. – Nie zostawię cię w taki stanie.
- W jakim stanie? Nic mi nie jest, Black!
- Kogo próbujesz oszukać? Mnie, czy siebie? – Spojrzała na niego z ogniem, na chwilę się zatrzymując w miejscu.
- Nikogo nie chcę oszukać, mówię, jak jest.
- Przestań. – Wywrócił oczyma, chwytając ją za ramiona. – Przecież widzę. O co chodzi, Lil? Co się takiego stało? Jeszcze pół godziny temu… promieniałaś. Coś powiedziałem złego?
Pokręciła przecząco głową. Broda drgała jej niebezpiecznie. Była u kresu wytrzymałości. Tylko sekundy dzieliły ją od kolejnego ataku płaczu. Jak to się stało, że od takiej radości przeszła do załamania? To był tylko James Potter. I to była tylko randka. Miał prawo spotykać się z innymi. I ona nie powinna mieć nic do tego. Jakim cudem dopuściła do takiej sytuacji? Jak?! Była taka ostrożna przez te wszystkie lata. Tak się starała, trzymała siebie i jego na dystans. Była czujna i uważna. A teraz wszystkie te lata, cały jej wysiłek poszedł na marne dla kilku chwil przyjemności z całowania go. Nie powinna nigdy nawet próbować się z nim dogadać. Nie powinna mu na koniec piątej klasy obiecywać rozejmu. Czym był rozejm? Czy on w ogóle przestrzegał ustalonych wtedy zasad? Odpowiedź była dziecinnie prosta: nie. Nigdy tego nie robił. Obiecała przestać być do niego wrogo nastawiona, jeśli on przestanie zadawać jej te swoje durnowate pytania, jeśli przestanie ją nękać swoją osobą. Ale przecież dalej próbował ją zdobywać. A ona, głupia, dała się omotać. To była jej wina.
Tysiące czarnych myśli zaczęło kłębić jej się w głowie i napierać z całej siły na jej czaszkę. Wewnętrzny ból, jaki czuła, miał swój upust w nowych łzach. Nawet się nie spostrzegła, kiedy zaczęła wtulać się w ramię Syriusza. Black objął ją delikatnie, trzymając ją w pasie i z tyłu głowy. Nachylił się, by było jej wygodniej i szeptał jej słowa otuchy. Jednostajnymi kręgami, pocierał jej plecy. Wszystko to sprawiło tylko, że rozżaliła się jeszcze bardziej. Siedziało to w niej od dawna. Płakała już nawet nie pamiętając, jaki był tego powód. Płakała z bólu.
- Chodź – mruknął Syriusz, sadzając siebie i ją na jej łóżku. Przytulił ją ramieniem i wsparł brodę na jej głowie. Po chwili Lil także objęła go oburącz. Było jej ciepło i przyjemnie. Nie była sama. Ta myśl była nowa i inna od pozostałych. Nie była sama. Nie musiała dusić się w swoich żalach i łzach, nie musiała chować się pod kołdrą. Ktoś był przy niej i dla niej. Wcale nie wydawał się być zażenowany, czy zdenerwowany jej zachowaniem. Nie; była niemal pewna, że zainteresował się nią i tym, co przeżywa, że faktycznie był ciekaw, co się stało.
Uniosła głowę, chcąc spojrzeć mu w oczy. Ani się obejrzała, jak błękit jego oczu zniknął, a w jego miejsce pojawił się pocałunek. Nie wiedziała, czy to ona go całowała, czy to on całował ją. Nie myślała nad tym, jak i nie myślała, co się dzieje. Oderwali się od siebie, nie dlatego, że pocałunek miał się skończyć w tym konkretnym momencie, ale dlatego, że dopiero teraz dotarło do nich to, co się działo.
Lily wytrzeszczyła oczy, wstrzymując oddech. Odsunęli się od siebie na bezpieczną odległość, analizując ich aktualne położenie. Syriusz przeczesał dłonią włosy, pozostawiając je w nieładzie. Po chwili wstał raptownie, przyciągając uwagę Rudej.
- James mnie zabije.


***

* Buchorożec – duże, szare stworzenie afrykańskie, obdarzone olbrzymią siłą. Z daleka można je pomylić z nosorożcami. Mają grubą skórę, która odbija większość czarów i uroków, duży ostry róg na nosie i długi ogon, z wyglądu przypominający linę. Buchorożce nie atakują, jeśli nie są nachalnie prowokowane, ale gdy zaczną szarżować, rezultaty bywają straszne. Róg buchorożca może przeciąć wszystko, od skóry po metal, i zawiera śmiertelnie niebezpieczny płyn, który wstrzyknięty w cokolwiek powoduje, że to coś wybucha. Ich rogi, ogony i wybuchowy jad są wykorzystywane do sporządzania eliksirów.



Bardzo przepraszam, że trwało to tak długo, ale jakoś nie mogłam odnaleźć w sobie ani ociupinki weny przez wakacje. Jako, że dzisiaj jest ostatni dzień moich wakacji, postanowiłam dodać dla uczczenia go notkę, która… miała dość kontrowersyjne zakończenie, jak mniemam? Mimo wszystko mam nadzieję, że mnie nie zrównacie z błotem, bo w kolejnej mam zamiar nieco ubarwić i… skomplikować sprawy jeszcze bardziej!
Założyłam także SONDĘ. Bardzo proszę Was o pomoc w podjęciu decyzji. Piszę dla Was, więc chcę, żebyście to Wy zadecydowali. Pamiętacie może rozdział 22.? Jest tam końcówka, w której Bellatrix chce, by na przybycie Voldemorta do Hogsmeade, Jacob, to jest współlokator Ryana Meadowesa, przyprowadził szlamę. Pytanie: kto ma być tą szlamą. Są trzy warianty. Zdradzę tylko, że jednym z nich jest Lily Evans i w tym miejscu, chciałabym zapewnić, że nie mam zamiaru nic a nic bardzo złego jej zrobić, chodzi tylko o wprowadzenie wątku z Voldemortem i może chwilę akcji, jeśli to tą odpowiedź wybierzecie. Link macie tutaj, jak i w zakładkach. Klikajcie: SONDA.
Pozdrawiam!

14 komentarzy:

  1. Warto było czekać! Rozdział super!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmmm...Nie przepadam za paringiem Lily/Syriusz. Ale wiem, że to tylko tak dla skomplikowania spraw, więc przeżyję...Jak dla mnie Lily jest tylko i wyłącznie Jamesa, ale wiem że jakieś zawikłania muszą być :) Rozdział świetny jak każdy. Nie mogę doczekać się następnego :D
    PS. A co z Teddym Lupinem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teddy też się pisze, także spokojnie ;] nie zostawiłam go na lodzie xD. Co do tego paringu, to w następnej notce troszkę wyjaśnię. I obiecuję, Lily i Syriusz nigdy nie będą ze sobą na poważnie... chyba, że bardzo mocno uderzę się w głowę i niektóre zapadki mi zaskoczą w głowie ;p

      Usuń
  3. Lil, moja kochana, słodka Lil.
    Chcesz mnie wpędzić do grobu? Czy chcesz, żebym zwariowała albo Cię zabiła? Nie. Najpierw zabije Nicole i Jamesa. A potem będę Cię torturować, dopóki nie dasz mi tu jakiejś boskiej, cudownej przesiąkniętej erotyzmem sceny Evans-Potter, którą w tak cudowny sposób umiesz oddać. Nie spocznę i będę Cie nękać, dopóki tego nie napiszesz! Lil, błagam... Prosze. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaczynam się powoli bać, szczególnie, że mam zamiar napisać to, co... eee... mam zamiar napisać xD. Ale oczywiście, postaram się bardzo, żeby jednak nie zasłużyć na karę śmierci u Ciebie ;]

      Usuń
    2. Już zasłużyłaś, strzeż się. ;D

      Usuń
    3. Bardzo się staram! Słowo, już mi niewiele brakuje ^^

      Usuń
    4. no to już! ;d bo mnie skręca tu osobiście xd

      Usuń
    5. Staram się, jestem nawet blisko końca xD brakuje tylko chwili ;]

      Usuń
  4. Muszę być szczera więc powiem : Nie przeczytałam tego rozdziału ale czytam teraz 2 blogi ( już skończone albo przerwane)i 4 na których jest aktualnie coś umieszczane.. Ale obiecuję uroczyście zabiorę się za twoją twórczość. ;)
    A teraz reklama! Zapraszam na nowo powstały blog : http://magiczne-zycie-evans.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  5. W takim razie zapraszam do przeczytania ;p

    OdpowiedzUsuń