Odkąd przestała
odzywać się do Jamesa Pottera, jej życie zrobiło się o wiele, wiele… cóż,
trudniejsze. Prawdę mówiąc, liczyła na to, że będzie zupełnie na odwrót.
Spokój, relaks, głowa pełna wyobrażeń jego z jakąś dziewczyną, ale nie! Doszła
do niezbyt interesujące wniosku, iż dla Lily Evans po prostu nie może być nic normalne, ani tym bardziej spokojne. Najciekawsze jest to, że musiała
zacząć też unikać Syriusza.
Czuła się
wyjątkowo nieswojo, kiedy z przymusem uśmiechała się do Syriusza. Było jej
najzwyczajniej w świecie głupio. Oczywiście, że to był fałszywy uśmiech. W
dodatku wyjątkowo fatalny. Inna sprawa, że każda ich rozmowa wyglądała mniej
więcej tak samo.
- O! Em, cześć
– mówiło jedno, od razu automatycznie ubierając na twarzy miły, wyjściowy
uśmiech.
- Cześć. –
Kilka minut przerwy na głupie uśmiechanie się i czerwienienie. Czasami udało im
się zamienić jeszcze ze dwa, czy trzy zdania.
- Okay, w takim
razie ja już… tego, no.
- No, no! Miło
było cię widzieć, narazie.
Miała już
serdecznie tego dość. Ale z tego, co zauważyła, ona przynajmniej miała dobrą
(według niej) wymówkę na unikanie Jamesa Pottera, natomiast Syriusz musiał
spędzać z nim znaczną większość swojego czasu. Tylko, że on był Huncwotem, więc
kłamanie i ukrywanie prawdy przychodziło mu zdecydowanie łatwiej niż jej.
Dodatkowo był z rodu Blacków, więc łganie miał we krwi! Większość przerw
spędzała w łazienkach dla dziewcząt, żeby broń Boże nie wpaść na Jamesa. A już
tym bardziej na Syriusza.
A on unikał
jej, tak jak i ona unikała jego. Po prostu nie mogło być inaczej. Za każdym
razem, gdy na siebie wpadali, było co najmniej niezręcznie. Lily jeszcze nigdy
nie wydawała mu się być tak czerwona, jak wtedy, gdy go widywała. Z kolei on,
tak dla odmiany, robił się blady jak ściana. Jednak dla niego nie to było najgorsze.
Prawdziwym wyzwaniem było spędzanie czasu z Jamesem. Zawsze rozmawiali otwarcie
i mówili sobie o wszystkim. Nie taili przed sobą żadnych dziewczyn, aż do
teraz. Musiał się nieźle napocić, by nie zdradzić się z niczym swojemu
najlepszemu przyjacielowi. W końcu byłoby to, jak podpisanie na siebie wyroku
śmierci, prawda?
Zajęcia minęły
mu wyjątkowo szybko, a przecież mieli ich w tym dniu nawał. Plus lekcji był
taki, że nie musiał się zastanawiać, co może powiedzieć, a czego nie. Gorzej
było na przerwach i w dormitorium. Jakoś nagle James zdawał mu się być
wszędzie. Nie mógł się od niego nawet na chwilę odpędzić. Lubił jego
towarzystwo, ale jednak w pewnych sytuacjach, lepiej jest trzymać się od siebie
na odległość szczególnie, jeśli chodzi o sprawy życia i śmierci.
James stęknął,
kiedy w końcu dotarli do swojego dormitorium.
- Już myślałem,
że się tu nie doczołgam. – Rzucił torbę w kąt, a sam rozłożył się na swoim
łóżku. Syriusz rozejrzał się po pomieszczeniu, z ulgą zauważając, że pozostali
są w środku.
- Cześć, ludzie
– mruknął, ubierając na twarz wyjściowy uśmiech.
- Dopiero
skończyliście? – Remus odłożył czytaną książkę na bok.
- Zgadnij –
sarknął James, czochrając sobie włosy. – Nienawidzę poniedziałków.
- Co nowego? –
zapytał Syriusz, czując się o wiele lepiej, w rozmowie o niczym. Remus otwierał już usta, by mu odpowiedzieć, ale James go
uprzedził.
- A właśnie, a
propos nowości. Jakieś wieści co do Lily? – Siadł na swoim łóżku, skacząc
wzrokiem po kumplach. Syriusz drgnął na dźwięk tego imienia, z ust Jamesa.
- Lily? Jaka
Lily?
- Nie zgrywaj
się, Łapo – burknął James. – Albo mi się wydaje, albo jest coraz gorzej.
- Gorzej? Coś
ci się pomieszało – parsknął sztucznie Syriusz. – Daj lepiej spokój z tą
dziewczyną i chociaż przez godzinę o niej nie wspominaj. Robisz się denerwująco
monotematyczny.
- Nie, serio.
Nawet mi nie odpowiada na zwykłe „cześć”! – żachnął się Potter.
- Masz paranoję
James, przestań drążyć.
- Nie, nie.
Słuchaj tym razem nie przeginam. Łapo, zdaje się, że ty i Evans jesteście
ostatnimi czasy jakoś dziwnie blisko… – Syriusz zakrztusił się powietrzem.
Przez chwilę jego serce zatrzymało się, by już po chwili szaleć w jego klatce
piersiowej.
- B-blisko?!
My?! Nawąchałeś się dzisiaj czegoś?
- … no i tak
sobie myślałem, że może mógłbyś to zrobić dla starego kumpla i coś od niej
wyciągnąć? – James posłał mu swój najlepszy uśmiech.
- Dwie rzeczy.
Pierwsza, nie jestem jakąś laską, żeby te twoje cud-uśmiechy na mnie
zadziałały, więc z łaski swojej przestań mnie podrywać. Druga, co rozumiesz przez
wyciągnąć coś od Evans?
- No nie wiem.
Jakoś ją podejdź, zagadaj… zresztą, co ja ci będę tłumaczył! Powinieneś wiedzieć
takie rzeczy. – Syriusz wciągnął ze świstem powietrze. Złapał się za serce, bo
bał się, że za chwile przebije mu klatkę piersiową. Nie takiego obrotu sprawy
się spodziewał. A już na pewno nie chciał rozmawiać o tym, jak można podejść
Lily Evans. Skronie pulsowały mu od wysokiego ciśnienia krwi. Za każdym razem, kiedy
przez ostatnie kilka dni James wspominał imię Rudej, on podskakiwał do góry ze
stresu (tak, stresu; Syriusz Black
się nie boi, on się stresuje). Ale to jeszcze nic w
porównaniu z tym, co James mówił dzisiaj.
- Nie, ja już
tak dłużej nie wytrzymam! Jeszcze chwila i wyląduję u Munga – zawołał Syriusz.
Mógł już sobie kupować trumnę.
- Ale z czym? –
bąknął zdezorientowany James.
- Coś nas
ominęło? – szepnął Remus, ale Peter i James tylko pokręcili głowami.
- Słuchaj,
jesteś moim przyjacielem, nie? – zaczął Syriusz, modląc się o cud.
- Teoretycznie
tak. W praktyce zaczynam się bardzo poważnie nad tym zastanawiać. Moja
nieskazitelna reputacja może ucierpieć na przyjaźni z czubkiem – Syriusz go
zignorował.
- Powiedziałbyś
mi o wszystkim, no nie? Cokolwiek by to nie oznaczało?
- Dobra. Wykrztuś
to z siebie, Łapo.
- CałowałemsięzLilysięja znaczy – mruknął.
- Nie, a teraz
serio. Z tego bełkotu nic nie zrozumiałem.
- Całowałem się
z Lily!
James zamrugał
miodowymi oczyma, marszcząc czoło.
- Jaką Lily?
- O cholera –
rzucił Remus, kojarząc fakty nieco szybciej niżby chciał.
- Z Lily Evans,
a znasz jakąś inną?!
- Ty się ca… -
James wpatrywał się w niego przez chwilę, jakby nie docierał do niego sens tych
słów. – Dziwię się, że jeszcze nie uciekasz, Black, bo w przeciągu najbliższych
kilku sekund mam zamiar cię brutalnie zamordować.
- Co ty…
James
wystrzelił, jak z torpedy w kierunku Syriusza z chęcią mordu w oczach. Syriusz
ledwo, zdążył zrobić unik. James zatrzymał się na jednej z kolumn łóżka
Syriusza, łamiąc ją w pół. Baldachim przechylił się niebezpiecznie na jedną
stronę. Kilka guzików z jego koszuli upadło na podłogę. Na jego torsie pojawiło
się kilka zadrapań.
- Nie żyjesz,
Black! – wrzasnął wściekle, goniąc za Syriuszem przez łóżka w pokoju.
- Stary, daj
spokój! – krzyknął do niego Łapa, chwytając się kolejnego baldachimu, by umknąć
przed rękami Pottera. Dało się słyszeć nieprzyjemny dźwięk rozdzieranego
materiału.
- Hej, no! –
jęknął Peter, zerkając na czerwone szczątki nad swoim łóżkiem.
- Lepiej siedź
cicho, jeśli ci życie miłe – poradził mu Remus, osłaniając głowę, przed
wskakującym właśnie na jego łóżko, Jamesem.
Potter wybił
się i spadł prosto na Łapę, tym samym przewracając go. Black zdążył się jeszcze
tylko przekręcić na plecy, nim Rogacz siadł okrakiem na jego brzuchu i wymierzył
mu cios. Syriusz zbyt zdezorientowany, nie zdążył zareagować i silne uderzenie
Jamesa, prawdopodobnie złamało mu nos. Drugim ciosem Rogacz trafił prawie w samo
oko, tym samym mocno je podbijając. Za trzecim razem Black był już sprytniejszy,
dzięki czemu zdołał zrobić zręczny unik głową tak, że pięść Jamesa uderzyła w
podłogę. Zdarł sobie cały wierz dłoni, ale nawet nie skrzywił się z bólu.
Syriusz zwinnie zrzucił z siebie Jamesa, używając nóg. Okularnik przeturlał się
przez głowę, lądując na twardych deskach plecami. Przejechał jednym z policzków
po podłodze, mocno go rysując, ale nie dbał o to. Złapał pierwszą lepszą rzecz
z jednej z szafek nocnych i cisnął nią skutecznie w Syriusza. Trafił w brzuch,
a owe coś rozbiło się na nim w drobny mak (musiało być szklane, albo
porcelanowe, czyli pewnie należało go Remusa). Zakrztusił się, nie mogąc złapać
powietrza. Nie miał pojęcia, czym dostał, ale bolało, jak cholera. Poczuł
ciepłą ciecz pod koszulką i na twarzy.
- James,
pogadajmy!
- Wal się. –
Wyciągnął różdżkę i cisnął w przyjaciela pierwszym lepszym zaklęciem, jakie
przyszło mu do głowy. Rozciął mu policzek. Łapę odrzuciło do tyłu. Splunął
krwią na podłogę, ale James szykował już kolejne zaklęcie. Tym razem i Syriusz
resztkami sił zdążył chwycić za własną różdżkę.
- Protego! Oszalałeś?!
Odbite przez
niego zaklęcie ugodziło Jamesa w twarz, rozcinając mu wargę.
- Ja? To ty
zarywałeś moją dziewczynę! – Machnął różdżką, ale Black kolejny raz odbił
zaklęcie.
- Lily nie jest
twoją dziewczyną.
- Ale kocham
się w niej odkąd pamiętam, a ty, jako mój przyjaciel, powinieneś o tym wiedzieć
i to szanować, do cholery!
- Szanuję! To
nie jest tak, jak myślisz!
- Ach, tak? I myślisz,
że uwierzę ci w jakieś piękne kłamstwo?
- Nie chcę ci
kłamać. Inaczej w życiu bym ci się nie przyznał. Rogaczu, to w końcu ja!
- Tak! Właśnie,
to w końcu ty, Black! Jaka dziewczyna by ci się oparła, no nie? Nic nie stoi ci
na przeszkodzie w zaliczaniu wszystkiego co się rusza. Wystarczy, żeby miało
miedzy nogami coś innego niż ty.
- Przeginasz.
- Jak zawsze!
Przeszedł przez
pokój, wymijając leżącego na podłodze Syriusza. Ten podniósł się szybko i
przygwoździł go do ściany ramieniem.
- Wysłuchasz mnie
do końca, Potter. Nie mam zamiaru tak tego zostawić.
- Świetnie, bo
ja też.
Odepchnął go od
siebie tylko i wyłącznie po to, by chwycić go zaraz za koszulę i pociągnąć za
sobą. Wyszli na korytarzyk.
- Daj spokój!
Rozedrzesz mi koszulę! – zawołał rozpaczliwie, już niemalże widząc dwie połowy
ubrania (jakby już nie była w strzępach). Zeszli po schodkach, wchodząc do
Pokoju Wspólnego.
- Mam gdzieś
twoją koszulę, Black – warknął James, namierzając wzrokiem rudy czubek głowy.
Nie zajęło mu to długo. Lily siedziała tuż przy kominku, dyskutując o czymś
zawzięcie z grupą przyjaciółek z dormitorium. Zmrużył oczy, zaciskając pięści
jeszcze mocniej na koszuli Syriusza. – Evans! – ryknął na cały Pokój. Sprawił
tym samym, że wszyscy zgromadzeni, jak jeden mąż, zwrócili na niego oczy, ale
zdawał się nawet tego nie zauważać. Swoją atencję skupił tylko na niej.
Ruda, podobnie
jak reszta Gryfonów, spojrzała w jego kierunku, nieco zdezorientowana. Skakała
oczyma od Jamesa do Syriusza, modląc się w duchu, by chodziło o coś zupełnie
innego, niż to, co przyszło jej na myśl. Wyprostowała się na swoim miejscu,
dłonie złożyła na notatkach, a usta rozchyliła lekko. Zerknęła na swoje
przyjaciółki, ale wydawały się być jeszcze bardziej zaskoczone niż ona. James
szedł ku niej, ciągnąc za sobą przerażonego Syriusza. Teraz cały Pokój Wspólny
patrzył też i na nią. Zarumieniła się, odchrząknęła i wstała powoli, uznając,
że lepiej jest samej zacząć atakować. Mimo wszystko, przeczuwała najgorsze.
- Potter –
powiedziała, mając nadzieję, że surowo. Uniosła głowę wyżej, by czuć choć
namiastkę przewagi. – Mogę wiedzieć, dlaczego wydzierasz się na cały Pokój i
przeszkadzasz innym w nauce? – syknęła, wychodząc mu dzielnie naprzeciw. Rogacz
nawet nie starał się jej słuchać. Zatrzymał się tuż przed nią, zarzucając
Syriuszem. – I na Morganę, jak wy wyglądacie?
- Całowałaś się
z nim?! – Praktycznie rzecz biorąc, to nawet nie było pytanie. Zgromadzeni
wstrzymali oddech. Lily zbladła, rzucając tylko krótkie spojrzenie na Syriusza.
Od dawna wiedziała, że jest szalony i nieprzewidywalny, ale nigdy nie sądziła,
że jest samobójcą. Postanowiła grać na zwlokę, by zyskać dla siebie chwilę
czasu na zastanowienie.
- Słucham? –
prychnęła, zakładając ręce na biodra. – Nie wiem, który z was to wymyślił, ale
muszę przyznać, że wyobraźni wam nie brak – sarknęła, czując na sobie wiele
spojrzeń.
- Nie kłam,
Evans. Ja wiem – warknął Potter, nachylając się nad nią. Lily zmrużyła wściekle
oczy, ciskając w niego szmaragdowymi błyskawicami. Patrząc w jego twarz po
prostu nie mogła nie czuć bólu, jaki wywołał widok jego z Nicole Sorrow.
Jeszcze gorszym było to, że musiała się przyznać do tego przed samą sobą. Tak,
to było najgorsze. I w tym momencie zachciała, by cierpiał tak samo, jak i ona
cierpiała przez niego; w jej głowie pojawił się zalążek planu, którego już
teraz żałowała.
- Powiedziałeś
mu? – mruknęła, zwracając się ku Syriuszowi. Black wzruszył ramionami, krzywiąc
się.
- Jak mogłaś? –
szepnął James nie panując nad sobą. Wciągnął ze świstem powietrze, w końcu
puszczając koszulę Łapy. Syriusz zachwiał się, zanim złapał pełną równowagę. W
między czasie zaklęciem powstrzymując krwawienie z nosa. – Przecież wiesz, że
to mój najlepszy przyjaciel!
- I winisz
mnie, a nie jego? – syknęła, wskazując oskarżycielsko na Blacka. Ktoś rozdarł
jakiś materiał, ale nawet nie spojrzała w tamtym kierunku.
- On już dostał
za swoje. Przynajmniej na razie – prychnął Potter, unosząc delikatnie kąciki
ust do góry. Lily dopiero teraz była w stanie zauważyć, jak istotnie
beznadziejnie obaj wyglądają. Oceniła błyskawicznie ich aparencję z niemałym
zaskoczeniem (i strachem) uświadamiając sobie, co prawdopodobnie miało miejsce
jeszcze kilka minut temu. Jeden wyglądał gorzej od drugiego. James miał
rozciętą wargę, obtarty prawy policzek, rozdarty rękaw koszuli, w której
brakowało także kilku guzików. Kłykcie miał zakrwawione, niekoniecznie tylko od
krwi pochodzącej z Syriusza, bo cały czas zaciskał je i prostował, jakby
próbował pozbyć się bólu. Krew występowała także licznie na jego nieszczęsnej
koszuli. Wolała nawet nie myśleć nad tym, jak wyglądało jego ciało pod
ubraniem, szczególnie, że nie umknęło jej kilka poważnie krwawiących zadrapań
na jego piersi, które odsłaniała owa koszula. To nie znaczy jednak, że to on
wyglądał gorzej. Wręcz przeciwnie. Gdyby nie wiedziała, że tuż obok Jamesa stoi
Syriusz, pewnie w życiu by nie zgadła, że to naprawdę jest on. Z nosa nadal
kapała mu krew, którą wycierał co chwila w (jak się domyśliła po brakującej
części i wcześniejszym dźwięku) oderwany skrawek z białego materiału jego
koszulki (aktualnie czerwony), przy kołnierzyku odznaczała się ciemna plama
krwi. Lewe oko miał widocznie podbite, bo trzymał je do połowy przymknięte.
Policzek miał zaczerwieniony, bynajmniej nie z emocji, a na ustach nadal
widniały skrzepki krwi. Oddarty kawałek materiału z jego górnej części ubrania,
odsłaniał kolejne czerwone miejsce (które prawdopodobnie miało stać się
potężnym siniakiem), obok którego widniało zadrapanie, z którego krew tworzyła
kolejną czerwoną plamę na bluzce. Wstrzymała oddech, nie mogąc uwierzyć w to,
co miała przed sobą. Jakim cudem wcześniej nie dotarło do niej to, jak okropnie
wyglądają?! Nic więc dziwnego, że przypatrywał im się cały Pokój Wspólny. Kątem
oka zdążyła jeszcze tylko dostrzec Remusa i Petera, dołączających do jej
przyjaciółek. Nie była w stanie ruszyć się z miejsca, chociaż teraz nie marzyła
o niczym innym niż… wyleczenie obrażeń Jamesa (chociaż i Syriusz ciągnął ją ku
temu swoim opłakanym stanem).
- Na Litość
Boską! Biliście się? – wykrztusiła, kiedy już w końcu odzyskała głos. James
automatycznie przyłożył dwa palce do krwawiącej, spuchniętej wargi. Wypiął
dumnie pierś, zbierając w sobie całą złość.
- Nie twój
interes – warknął. Przez chwilę myślała (albo raczej miała nadzieję), że nie
mówił tego do niej. Otworzyła szerzej oczy, czując miliony igieł wbijających
się w jej serce.
- Tak samo, jak
i nie twoim interesem jest to, co i z kim robię – zawołała, walcząc z okropną
gulą w gardle.
- Ach, tak?
Dobrze wiesz, że mi na tobie zależy! A ty, co? Idziesz do mojego najlepszego
przyjaciela! To był cios poniżej pasa, Evans i mam nadzieję, że o tym wiesz.
- James to nie
tak… - zaczął Syriusz, ale zignorowali go.
- Cios poniżej
pasa, tak? Myślisz, że uwierzę, że ci na mnie zależy? Po tym, ja prowadzałeś
się z tą cholerną Sorrow, kiedy… - zamilkła w porę.
- O co ci
chodzi, Evans? Czego ty w ogóle ode mnie chcesz? No i co z tego, że byłem z
Nicole? To nic nie znaczyło! Poza tym, nie udawaj, że cię to jakoś specjalnie
obchodzi. Jakoś nie przypominam sobie, żebyś kiedykolwiek chciała mnie na
wyłączność.
- I świetnie,
bo nie chcę! I istotnie wcale mnie nie obchodzi z kim się umawiasz!
- Lily,
przestań! Jest coś, co musicie wiedzieć. Oboje. Ludzie, pogadajmy spokojnie –
jęknął Łapa.
- Zamknij się!
– krzyknęli jednocześnie, mierząc się spojrzeniami.
- Będę się
całowała z kim mi się podoba, Potter!
- A proszę cię
bardzo! Tylko wara od moich przyjaciół, bo ja twoich omijam. I nie martw się w
Hogwarcie jest dużo dziewczyn, które z chęcią umówią się z Jamesem Potterem!
Możesz o to zapytać chociażby Nicole. – Wykrzywił usta w coś, co prawdopodobnie
miało być uśmiechem. Zagotowało się w niej. Chciała go zranić jeszcze bardziej.
Przemogła w sobie chęć podejścia do niego i opatrzenia wszystkich jego obrażeń
już po raz drugi.
- Och, czyli
Syriusz ci nie powiedział? – Szczerze mówiąc, nie miała pojęcia, co robi.
Czuła, że traci kontrolę nad sytuacją i nad tym co mówi.
- Czego jeszcze
miał mi niby nie powiedzieć?
Lily, prowadzona
przez dotąd nieznaną sobie siłę, podeszła do Syriusza i wzięła go za rękę.
Wyglądał na dużo bardziej zszokowanego niż James.
- Spotykamy
się.
***
Wiem, wiem. Już czekam na groźby i nawet się pogodziłam z przyszłym losem! xD Mam tylko nadzieję, że nie będzie bolało ;p.
PS. Piszcie co myślicie o moim nowym nieco kontrowersyjnym pomyśle. Obiecuję, że to wyprostuję, ale jeszcze nie teraz. Nie byłabym sobą gdybym tego nie zrobiła ^^.
xoxo !
Lil, Lil, Lil.
OdpowiedzUsuńDoskonale zdajesz sobie sprawę z tego, co czuję w związku z tym oto rozdziałem. Rozbiłaś mnie emocjonalnie. Szczerzę zęby jak głupi do sera, a z drugiej strony mam ochotę się popłakać i bronić Syriusza przed nienawistnymi ciosami Pottera. Nie wiem. Nie wiem co o tym myśleć, bo choć jest to naprawdę jeden z moich ulubionych rozdziałów, to obawiam się reakcji Jamesa, na wieść, że Lily rzekomo spotyka się z Syriuszem. Właśnie! Jak zareaguje na to Łapa? Przecież teraz będzie mieć jeszcze większe problemy z Jamesem. Zgodzi się i poprze Evans? Lil, nie każ mi (nam) długo czekać.
Kocham,
Anaisse.
Postaram się napisac kolejny rozdział jak najszybciej, ale mam już na karku sesję i w huk nauki! Nie wiem jak ja sie z tym wszystkim wyrobię, ale będę się starała ;]. Mam nadzieję, że rozwiązanie "problemu" nie będzie zawodem ;p
UsuńDobrze wiesz, że nigdy mnie nie zawodzisz, więc nie ma się czym przejmować. WIESZ CZEGO CHCĘ! ;D ♥
UsuńWtrącę się odrobinę do dyskusji, ale muszę przypomnieć, że jeśli chodzi o nowe rozdziały to na Teddym już dawno się nic nie pojawiło ;p
UsuńCieszę się ogromnie xD - Anaisse
UsuńWiem, wiem. Ale to wszystko przez tą okropną sesję i kolokwia. To dodałam, bo znaczną większośc tego juz mialam napisane. Ale na Teda też coś dodam, aby skończę sesję ;]
Usuńja też się cieszę, kochana. ;D powodzenia na sesji rzecz jasna. kochaam! ♥
UsuńO,przyda się ;]
UsuńWbiłaś mnie w fotel...muszę się otrząsnąć. Daj mi chwilę...Raz...Dwa...Trzy...Dziewięć...Dziesięć. Okej. Mogę pisać.
OdpowiedzUsuńOMFG! Biedny James! To musi być dla niego straszne. Jego ukochana woli jego przyjaciela od niego... To okropne, wiem o tym z autopsji. No i Syriusz, co on teraz zrobi? Powinien kazać Evans się ogarnąć i błagać Jamesa na kolanach o przebaczenie! A Lily wypędzić z zamku! Cóż...nie wiem czy mogli by to zrobić. No to chociaż wtrącić do lochów!
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału!
Aż tak źle nie będzie. Potter będzie jak zawsze sobą ;] i obiecuje ze bedzie ciekawie ^^
UsuńSzok ! szok !Jeszcze raz szok! Z każdym rozdziałem mnie zaskakujesz ! Na temat rozdziału nic nie napiszę normalnie przez ciebie wysłowić się nie mogę ! REWELACJA!
OdpowiedzUsuńHihihih to chyba dobrze? ;p
UsuńOh nieee, na serio musiało się to odbyć przed całym Pokojem Wspólnym? :< Pewnie teraz będą chodzili wszyscy troje jak zbite psy, a przynajmniej Lily i Syriusz, tak mi się zdaję, James pewnie będzie próbował zgrywać Casanove i że go nic nie obchodzi. Nie zniosę tego :< proszę dodaj szybko nowy rozdział :< I niech oni się pogodzą biedny Syriusz, biedny James, biedna Lily
OdpowiedzUsuńSigned
Obiecuje dodac rozdzial tak szybko, jak tylko bede mogla ;] reszty nie moge ani potwierdzic ani jej zaprzeczyc ;p
Usuń;_; umieram, umieram umieram, nie ma i nie ma ;_; jak poszła sesja? założyłam bloga [ http://life-of-jily.blogspot.com/ ] i już nie jestem anonimem :D ale zamiast pisać nowe notki cały czas sprawdzam czy tu się jakaś nie pojawia ;_; dodaj szybko, prooosze
UsuńBardzo się staram pisać, ale wychodzi to mniej więcej tak, że dużo kasuję, albo po prostu siedzę przed włączonym wordem. Ale mogę się pochwalić, że mam zaplanowane jakieś... 8 rozdziałów wprzód!!
UsuńDadaj rozdzaił jak najszybciej, prosze ;)
OdpowiedzUsuńPo sesji dopiero dam radę :<< teraz za dużo nauki mam. Ale resztkami sił dodałam na Teddym ;p
Usuńszkoda :( a to że Lily spotyka się z Syriuszem jest po prostu genialne :D Och James go chyba zabije ^^
UsuńDzięękujęę! Starałam się bardzo i tak, nie będzie za szczęśliwy ;p
UsuńAle obiecaj, że Syriusz przeżyje :D bardzoo go lubie ^-^ nie mogę się doczekać aż dodasz kolejny rozdział ;p
UsuńPrzeżyje! Pamiętajmy, że to Syriusz xD w życiu bym go nie uśmierciła, gdyby to tylko było możliwe ;p obiecuję dodać po sesji ;]
Usuńczyli ile dokładnie kiedy ? ^-^ coś mi się wydaje że musze długoo czekać ;D
UsuńA właśnie co ile dodajesz rozdziały [jak masz czas oczywiście] ?
UsuńRozdziały tak mniej więcej co miesiąc, jeśli daję radę. Jak nie, to niestety rzadziej. Czasami nie mam czasu
UsuńA właśnie, a sesja kończy mi się za jakiś tydzień +/-
UsuńSerdecznie zapraszam do zabawy w Liebster Award. Zostałaś nominowana przez blog the-evans-history.blogspot.com
OdpowiedzUsuńWięcej informacji znajdziesz na podstronie "Autorka" znajdującej się w menu.
Pozdrawiam.
(Jeżeli nie lubisz tego typu zabaw, proszę o zignorowanie komentarza i z góry przepraszam)
Okay. Em, dzięki za info ;]
UsuńSuper, super i jeszcze raz super rozdział!
OdpowiedzUsuńA dziękuję! Przyznam szczerze, że starałam się xD chociaż, nie wiem, czy wyszło mi wszystko na tyle realistycznie, na ile chciałam
UsuńMoim skromnym zadniem wyszło świetnie, ale to tylko moje zdanie czekam na reszte histori (R*)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałeś?! Ahh ;*
UsuńTak Lily :* <3 przeczytałem i podobało mi się to tylko mam sporo zaległości ale może powoli je nadrobie kochana
OdpowiedzUsuńWbrew pozorom to nie jest takie trudne. Niektóre z dziewczyn były w stanie nadrobić całość w dzien lub dwa!
Usuń