Jeszcze długo po wyjściu Lily, Dorcas
wraz z Jodi i Mary zostały w dormitorium Huncwotów. Na zewnątrz już dawno
zapadł zmrok, otulając ciemnymi ramionami całe błonia Hogwartu. Na zachodzie
różowa poświata powoli ginęła za horyzontem. Żadne z nich nie miało ochoty się
odezwać. Najwidoczniej każdy po trosze czuł się dotknięty słowami Evans, winny
tego, o czym mówiła. Nawet Syriuszowi ciężko było zachować zimną krew, przez co
mimika jego nadzwyczaj przystojnej twarzy zdradzała poczucie bezradności. Jodi
zdążyła już ponownie przebrać się w swoje ubrania, najwyraźniej zadowolona z
powrotu do własnego wyglądu, bo co chwilę gładziła się po twarzy, włosach i
ramionach. Bycie imitacją Jamesa widać nie przypadło jej do gustu.
Remus potarł nerwowo kark, wzdychając
ciężko.
- Ona ma rację – mruknął już któryś raz z
rzędu Syriusz. – Cały czas myślałem tylko, że przecież i tak go nie znajdziemy.
Rogaty dureń. Nie robi się takich rzeczy, nie teraz. Evans ma rację –
powtórzył. – Kilka lat temu nie miałoby to aż takiego znaczenia. Ale przecież
Dorea i Charles są notorycznie nagabywani przez Śmierciożerców! James to teraz
nic innego, jak łatwa przynęta.
- Może i faktycznie mógłby być przynętą,
ale na pewno nie łatwą – żachnął się Remus. – Mam tylko nadzieję, że nie jest
na tyle lekkomyślny, by samemu pchać się im pod różdżki.
- Musimy znaleźć Lily – odezwała się
Dorcas, szukając poparcia u przyjaciółek. Obie przytaknęły jej z determinacją.
– Jest już ciemno, a jestem pewna, że wyszła z zamku.
- Wyszła z zamku? – burknął za nią
Syriusz. – Ona jak złoto już dawno siedzi w tym cholernym lesie!
- Tym bardziej trzeba za nią pójść. Nie
jest taka jak James. Kompletnie nie zna Zakazanego Lasu.
- Nikt nie zna tego lasu. – Peter
skrzywił się ostentacyjnie. – No, może Hagrid.
- Tylko, że dla Lily to pierwszy raz.
- Coś dużo ostatnio tych „pierwszych
razów” – sarknął Syriusz, przypominając sobie patronusa Evans, jej kłamstwo,
ich pierwszy zdecydowanie nieudany pocałunek... Bleh.
- Szkoda tylko, że wzięła ze sobą mapę – zauważył
Remus, przeszukując szuflady. – Dużo łatwiej byłoby ją znaleźć. Niepotrzebnie
wymówiłem dla niej hasło – dodał już do siebie.
Usłyszeli ciche pukanie do drzwi. Wydało
im się być zbyt skromne, jak na osobę, która następnie przez nie weszła.
Kimberly wsunęła się wyjątkowo sztywnie do środka, miotając szeroko otwartymi
oczyma po zebranych. Remus zmarszczył brwi nerwowo.
- Ktoś chce się z wami zobaczyć –
bąknęła, kiedy Syriusz i Remus zatrzymali na niej spojrzenia. Usunęła się na
bok, wpuszczając za sobą wysokiego blondyna o zielonych oczach, noszącego na
szacie barwy Ravenclawu. Chociaż na pierwszy rzut oka nie było żadnego
podobieństwa, to wystarczyło przyjrzeć się na twarz Ryana Meadowesa po raz
drugi, by dostrzec znajome rysy Dorcas. Dziewczyna podeszła do niego
błyskawicznie z czułym uśmiechem, jednak kiedy tylko dostrzegła jego minę,
cofnęła się o krok.
- Ryan – mruknęła zdziwiona, chwytając za
rękaw brata. Chłopak ledwie na nią spojrzał, najwyraźniej szukając wzrokiem
kogoś innego po dormitorium Huncwotów. – Co tu robisz?
- Nie mogłem się dostać do waszego Pokoju
Wspólnego, dopóki nie wprowadziła mnie Kimberly – powiedział sucho, zaciskając
co rusz usta łudząco podobne do tych, które należały do Dorcas. – Szukam Jamesa
Pottera. Muszę koniecznie się z nim zobaczyć. To sprawa życia i śmierci.
- Niestety, Jamesa nie ma i raczej szybko
się z nim nie zobaczysz – odpowiedział Syriusz unosząc prowokacyjnie kącik ust
do góry. Nie podobało mu się, że ktoś obcy jest w jego dormitorium, nawet jeśli
owym kimś był brat Dorcas. – Ale możesz to powiedzieć też nam – zasugerował,
opierając się o blat dębowego biurka. Ryan zawahał się przez chwilę. Zerknął na
Dorc, najwyraźniej szukając wsparcia u siostry. Szatynka pokiwała zachęcająco
głową, obejmując oburącz jego ramię. Przełknął ślinę z trudem.
- Mój współlokator, Jacob Roth, dostał
pewne zlecenie na jednego z mugolaków na dzisiaj – zaczął, opanowując drżenie
głosu.
- Zlecenie? Wybacz, ale chyba czegoś nie
rozumiem. Dostał zlecenie? –
powtórzył Syriusz, zaciskając dłonie. Prychnął lekceważąco. – Wybacz, ale brzmi
to co najmniej tandetnie. Od kogo, jeśli można wiedzieć?
- Nie mogę powiedzieć – warknął Ryan,
mierząc go spojrzeniem. – Ale jestem pewien, że ta osoba by cię zaciekawiła –
zauważył, obserwując tryumfalnie, jak kpiarski uśmieszek znika z twarzy Syriusza
Blacka, a zamiast tego pojawia się pogarda. – Chcesz wysłuchać reszty, czy nie?
– Syriusz zazgrzytał zębami, jednak nie odezwał się już więcej. – Mugolakiem,
który miał pecha na niego trafić, okazała się wasza znajoma, Lily Evans.
- Więc mamy rozumieć, że Jake zrobił coś Lily?!
– wybuchła Mary, podnosząc się z miejsca z niedowierzania. – Na jakiej
podstawie?
- To prawda? – szepnęła przerażona
Dorcas, odsuwając się od brata. Ryan spojrzał na nią z żalem. – O Boże. Gdzie
ona jest? – jęknęła, zasłaniając usta dłonią. – Gdzie jest Lily?
- Stu procentowej pewności nie mam. Kiedy
ostatni raz go widziałem, zamierzał się na nią w Zakazanym Lesie. Był
zdesperowany. Mówił coś o polanie w zachodniej części Lasu. Kazała mu ją
przyprowadzić do siebie. Miała tam czekać. Tam wszyscy wybrani mieli się
spotkać.
- Kto miał czekać? – spytał trzeźwo
Remus. – Po co?
- Kazała wybrać mu mugolaka na trening
klątw.
- Czekaj, chcesz mi powiedzieć, że wiedziałeś
o wszystkim wcześniej? – spytał lodowato Syriusz. Ryan skinął niechętnie głową.
– Możesz mi do cholery powiedzieć od jak dawna o tym wiesz?
- Nie wiedziałem, że to będzie ona,
dobra?
- A to coś zmienia? – żachnęła się Mary.
– Jeśli nie byłaby to nasza przyjaciółka, to czyjaś inna.
- Chociaż i mnie to trapi, to nie mamy
czasu na bezsensowne dyskusje - uciął Remus, nurkując do szafki Jamesa.
Wyciągnął z niej srebrzysty materiał i schował do swojej torby. – Syriuszu,
lusterko – mruknął cicho do Blacka. Łapa otwierał już usta, żeby zaprotestować,
jednak powstrzymał się ostatecznie, kierując się z niechęcią do Ryana.
- Gdzie? – warknął, zatrzymując się na
równi z jego ramieniem.
- Zachodnia polana w Zakazanym Lesie tuż
za terenem Hogwartu.
- Lusterko nic nie da. Idę tam – rzucił,
chwytając swój płaszcz z wieszaka. – Dołączycie. Drzwi zatrzasnęły się za nim z
hukiem. Remus stał jeszcze chwilę w bezruchu, zanim ponownie zaszczycił Ryana
Meadowesa spojrzeniem.
- Chcę wiedzieć wszystko – zarządził
tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- James – zawołał, zdzierając gardło.
Okręcił się wokół własnej osi, uważnie obserwując otoczenie. Za drzewami liczne
cienie grały mu na nerwach, przypominając ludzkie kształty. Nie raz już był w
Zakazanym Lesie nocą, więc nie spodziewał się migających świetlików, ani tym
bardziej przyjaznego nastawienia. Narażał się niemiłosiernie, drąc się w ten
sposób. Doskonale zdawał sobie z tego sprawę, jednak zdawało się to nie mieć
znaczenia. Czarne nieco wyższe buty ubłocił już do tego stopnia, że brązowa,
kleista maź spowalniała mu krok i ciążyła na nodze. Nogawki jeansowych,
wytartych spodni również zdążył już zabrudzić ciemnymi kropkami z błota. Szedł
pewnie, chociaż ostrożnie. Nie był głupi. Musi mieć oczy i uszy dookoła głowy,
żeby nie wpaść ani w żadną zasadzkę, ani tym bardziej nie runąć na glebę przez
oplatające nogi, wijące się rośliny. Mech zdawał się rosnąć wszędzie, nawet na
prowizorycznej ścieżce, którą zawsze przemierzał gajowy Hagrid. Korony drzew
przesłaniały szare, pociemniałe niebo, nie poruszając się ani o cal. – James! –
krzyknął po raz kolejny, czując jak koszulka przykleja mu się do ciała pod
jesionką. Pot ściekał mu stróżkami po plecach, mocząc niebieską koszulę. Końce
przewieszonego przez szyję szalika w barwach Gryffindoru sięgały mu do kolan.
Wyjął jedną z rąk z kieszeni, wyciągając tym samym małe lusterko. Zajrzał w
nie, jednak zobaczył w nim jedynie własne odbicie. – James – syknął do lusterka
w nadziei na ujrzenie czarnej czupryny i orzechowych oczu w odbiciu. Nic
takiego się nie stało. Z zażenowaniem schował je z powrotem do kieszeni. –
JAMES! – ryknął na całe gardło, otaczając usta dłońmi. Gdzieś z jego lewej
strony z krzaków wzbiło się w górę stado spłoszonych ptaków. Syriusz przeczesał
palcami nieco za długie włosy. Nie przestawał iść dalej. Miał nadzieję, że
dojście na polanę na skraju mapy Huncwotów nie będzie konieczne, ale wyglądało
na to, że nie ma innego wyjścia. Przyspieszył kroku. Dalsze nawoływanie nie
miało żadnego sensu, jednak w żaden sposób nie mógł się przed tym powstrzymać.
Odliczał kolejne minuty, czekając aż otoczą go centaury i zaczną wyganiać ze
swojego terenu. Nie powinno go tu w końcu być. A już na pewno nie pod ludzką
postacią. Gdyby miał choć odrobinę rozsądku, zmieniłby się i dopiero wtedy
wszedł do lasu.
Bez większych problemów dotarł na polanę.
Tylko raz wśród drzew dostrzegł groźną sylwetkę jednego z centaurów,
najprawdopodobniej wysłanego na zwiady.
- Chodzi o Rogacza. Muszę go znaleźć. To
sprawa życia i śmierci – oznajmił głośno centaurowi, nawet się nie zatrzymując.
Nie otrzymał żadnej odpowiedzi, prócz srogiej miny i nerwowego potarcia kopytem
o ziemię. Za chwilę jednak Syriusz znowu był sam.
Huncwoci zawarli między sobą niepisaną
umowę: nigdy żaden z nich nie wyjdzie sam dalej niż sięga krawędź mapy, bądź
ostatecznie dalej niż kilometr od niej. Chociaż Łapa miał świadomość tego, że
do tej pory nie mogli znaleźć Jamesa, to nie mógł pozbyć się myśli, że za
każdym razem szedł od razu przegrany na jego poszukiwania. Znał Jamesa na tyle
dobrze, by wiedzieć, że nic i nikt nie jest w stanie zmusić go do powrotu wbrew
jego woli. Nic, prócz sytuacji takiej, jak ta.
- Cholera – zaklął pod nosem, mijając
kolejne grube pnie drzew, porośniętych mchem od północnej strony. – Niech cię
szlak, James. - Odczuwał potrzebę posiadania mapy, chociaż w końcu był jednym z
jej twórców i zasadniczo znał zaznaczone na niej miejsca. Zastanawiał się ile
cennego dla Lily czasu już zmarnował. Może i Ryan tłumaczył całej reszcie
szczegóły, ale nie miało to żadnego znaczenia. Najważniejszy był nie plan, a
czas. Czuł, jak ucieka mu między palcami, zupełnie tak, jakby zegary na całym
świecie przyspieszyły, zapominając o normalnym tempie. W głębi duszy bał się.
Wiedział, że serce nie bije mu tak szybko, ze względu na szybkie kroki, ale
właśnie przez to, że obawiał się o mała, drobną pannę Evans. Nie chciał się do
tego przed sobą przyznać, ale też i nie potrafił o tym nie myśleć.
Polana wyglądała zupełnie tak, jak
zawsze. Trawa, porosty i mech pokrywały grubo zawilgotniałą, miękką ziemię.
Duży, zazieleniały głaz spoczywał w otoczeniu kilku mniejszych po jego lewej
stronie. Drzewa ciasno otaczały skrawek wolnej przestrzeni, nachylając nad nią
gałęzie.
Syriusz stanął na samym środku,
rozglądając się z uwagą dookoła.
- Lumos – mruknął, wyciągając różdżkę.
Nikły snop światła nie mógł mu zbytnio pomóc, ale dzięki niemu czuł się
bezpieczniej i pewniej. – POTTER! – wrzasnął ile tylko miał pary w płucach,
licząc na odzew. – Wiem, że mnie słyszysz! – urwał, nasłuchując uważnie. Kiedy
nie uzyskał żadnej odpowiedzi, kontynuował. – Chodzi o Evans! Jacob Roth zabrał
ją do Śmierciożerców! Wyłaź, James! – ryknął rozpaczliwie. – Walę cię mocno,
Potter! Możesz się ukrywać ile chcesz! Szkoda tylko, że jak wrócisz, jej już
nie będzie! Poszła cię szukać, durniu! Zabrali ją, słyszysz?!
Podszedł do największego z głazów i
kopnął go z całej siły. Ból rozszedł się po jego nodze. Zaklął od serca,
przysiadając na wolnej od mchu stronie głazu. Jeśli nie znajdzie Jamesa, sam
będzie musiał szukać Evans. Został na paplaninie Meadowesa tylko tak długo, by
dowiedzieć się, gdzie mogła zostać zabrana. Nie potrzebował nic więcej. Tylko
Jamesa. Wiedział, że opóźnia. Wiedział, że musi już iść. Należało bezzwłocznie
pomóc Evans. Nawet, jeśli będzie musiał zrobić to sam.
- Potter! – krzyknął ostatni raz.
Stracił już nadzieję. Został sam. Remus i
najprawdopodobniej Mary będą tu dużo później. Lupin radził sobie w Zakazanym
Lesie równie dobrze jak on; gorzej było z Mary.
Wypuścił ze świstem powietrze, odwracając
się na pięcie ku odpowiedniemu kierunkowi. Prychnął wściekle, stawiając
pierwszy krok. Zacisnął z nerwów pięści, czując jak bieleją mu kłykcie.
Wilgotne powietrze smagało jego poczerwieniałą ze złości twarz. Doskonale
wiedział, że jego tęczówki nabrały lodowatego odcienia.
- Jeśli kłamiesz, przysięgam, że tego
pożałujesz. – Usłyszał za plecami stanowczy, ochrypły głos.
Tuż za nim stał James Potter we własnej
osobie. Wyglądał okropnie. Twarz miał bladą i zarysowaną mocno przez gałęzie.
Ciemne włosy zdawały się być jeszcze bardziej potargane niż zazwyczaj. Wydawało
mu się nawet, że dostrzega w nich suchy liść i błoto. O jego ubraniu wolał
nawet nie wspominać. Był przemoczony i brudny. Z jego nozdrzy wydobywały się
białe obłoczki pary, co przywodziło Syriuszowi na myśl rozjuszonego byka.
- No proszę – warknął Syriusz. Zupełnie
nie wiedział jak ma się w tej chwili zachować. Znalazł go. Z jednej strony
widok kumpla ucieszył go i uspokoił. Z drugiej jednak, miał ochotę mu przywalić
z całej siły. Odczucie szoku przeszło szybko w ulgę. Jego przyjaciel znalazł
się i oto stał przed nim cały i zdrowy (może niezbyt pachnący, ale przecież nie
wymagał cudów). Później przyszła ciekawość i nawet swego rodzaju tęsknota.
Następne pojawiło się zmartwienie. Martwił się nie tylko stanem Jamesa, ale
także jego rodziców: Dorei i Charlusa Potterów. Jednak, kiedy już wszystkie
pozytywne uczucia zdążyły przejść przez Syriusza, natychmiast pojawiły się te
negatywne. Przede wszystkim królowały złość i irytacja. Chociaż starał się
ugryźć w język, to słowa same wypływały z jego ust z ostrym, niczym sztylet,
tonem. – Jak miło, że w końcu raczyłeś się pokazać. Och, nie przejmuj się, że
odchodziliśmy od zmysłów. Ani tym, że Evans mało się nie zagłodziła. O spaniu
nie wspomnę. Poza tym to nie, żebyśmy cię szukali.
- Nie przyszedłem tutaj, żeby słuchać
wymówek, Syriuszu – powiedział James chłodno. Zacisnął mocniej zęby, sprawiając
tym samym, że mięśnie jego szczęki zarysowały się wyraźniej na szczupłych
policzkach. Nie chciał drążyć tematu. Nie interesowały go szczegóły. Nie chciał
nic wiedzieć. – To, co powiedziałeś o Lily jest prawdą?
- Najszczerszą – syknął Syriusz od
niechcenia. Już miał otwierać usta, żeby suszyć mu głowę ponownie, jednak James
go uprzedził.
- Wiesz gdzie jej szukać?
- Mniej więcej – burknął.
- Świetnie, w takim razie idziemy – James
wyminął go, nerwowym krokiem wchodząc między drzewa. Syriusz obejrzał się za
przyjacielem, rozkładając ręce. Za chwile dał jednak za wygraną, ruszając za
nim.
Zaklęcie lewitacji nigdy nie było jego
najmocniejszą stroną. Całe szczęście była lekka, więc niesienie jej nie
stwarzało większego kłopotu. Jego ociężałe kroki sprawiały, że zapadał się w
błocie. Na szczęście napotykał je tylko miejscami. Las wydawał mu się wrogi i
napierał na niego z całej strony. Kropelki potu zrosiły jego wysokie czoło.
Przystanął na chwilę, by otrzeć zimne krople wierzchem dłoni. Potargał nerwowo
brązowe, sztywne włosy. Nie miał innego wyjścia. Jacob Roth po raz pierwszy w
życiu czuł zimną stal ostrza na swoim gardle i to uczucie nie przypadło mu do
gustu. Instynkt przetrwania był znacznie silniejszy niż jego morale. W myślach
i szeptem przepraszał ją już z milion razy. Nigdy jakoś specjalnie jej nie
lubił, ale strach, jaki pojawił się w zielonych, błyszczących oczach sprawił,
że serce podjechało mu do gardła. Dodatkowo była przecież prefektem, a to nigdy
nie oznaczało nic dobrego.
Bellatrix Black jasno i wyraźnie
określiła karę, jaką otrzyma za niesubordynację. Wszystko było lepsze od tego. Nie mam innego wyjścia – pomyślał,
widząc między drzewami prześwity określonego miejsca. Albo ja albo ona.
Poza tym, przecież nie może być tak źle.
Nie odda jej prawdziwym Śmierciożercom, tylko tej bandzie podlotków. To tylko trening. Trening na człowieku
Zaklęć Niewybaczalnych, klątw, cięć…
Z trudem przełknął ślinę, wchodząc w
krąg, ciasno otoczony drzewami. Postacie stojące wokół spowitej w czerń
kobiety, trzymały uniesione i pozapalane różdżki. Bellatrix Black przekrzywiła
głowę kpiarsko, obserwując, jak zmaga się z niewładną Lily Evans.
- Wasz znajomy zapomniał, że jest
czarodziejem! – zawołała wysokim, sarkastycznym tonem. Po zgromadzeniu
przebiegł niepewny chichot. Jacob zaczerwienił się po uszy, kładąc Evans pod
nogami Bellatrix.
- Nie chciałem, żeby uderzyła w drzewo –
burknął, cofając się od swojej ofiary. Rude włosy w nieładzie okalały jej jasną
twarz. Jedną rękę miała tuż przy głowie, drugą zaś wyciągniętą wzdłuż tułowia.
- Ach, więc teraz przejmujesz się losem
szlamy? – syknęła Bella, odrzucając do tyłu głowę ze śmiechem. – Nie trzeba
było się tak o nią troszczyć. Zapewniam cię, Roth, że zrobimy jej dużo gorsze
rzeczy niż guz na głowie – dodała niemalże szepcząc, chociaż jej głos wszyscy
mogli słyszeć wyraźnie. Kilka osób poruszyło się niespokojnie. – Będziemy
ćwiczyć! Ale nie jakieś głupoty, których uczą was w tej bezwartościowej szkole.
Zajmiemy się czymś, co jest naprawdę przydatne i co Czarny Pan życzyłby sobie,
byście umieli! - Wyjęła własną różdżkę i wycelowała w smukłą sylwetkę
dziewczyny pod jej nogami. – Już czas, żeby królewna się obudziła. Crucio! – wycelowała różdżką w Lily z
błąkającym się na ustach uśmiechem.
Evans drgnęła przeraźliwie, wyginając
nienaturalnie ciało w różnych kierunkach. Z jej gardła wydobył się przeraźliwy
krzyk, odzwierciedlający ból, jaki ją trawił. Jacob zacisnął dłonie w pięści,
odwracając wzrok w drugą stronę. Kilka osób od niego, ktoś poruszył się
niespokojnie, trzymany przez dwie pary rąk w ryzach. Jace zmarszczył brwi,
próbując rozpoznać chłopaka (bo z pewnością był to chłopak). Ciemne, długie
włosy zwisające w strąkach na twarz. Długi, zakrzywiony nos, jasna, ziemista
cera… Z pewnością go znał.
- Uspokój się, Snape. Przecież to tylko szlama,
pamiętasz? – szeptał jeden z trzymających go kumpli. To Snape – uświadomił sobie z zaskoczeniem Jacob. W końcu podobno
ta dwójka kiedyś się przyjaźniła. Przyniósł tu jego przyjaciółkę… Za chwilę
Snape’a wyprowadzono siłą z kręgu. Całe szczęście dla niego Bellatrix była na
tyle pochłonięta zadawaniem bólu Evans, że nie zwróciła na nich uwagi.
Lily otworzyła z przerażeniem oczy. Cierpienie
wypełniało całe jej jestestwo. Krew wrzała w jej żyłach, a mięśnie paliły żywym
ogniem. Dotyk materiału ubrań i wilgotnej zmarzniętej ziemi sprawiały jej ból,
jakiego nigdy w życiu nie czuła. Uszy rozdzierał jej czyjś krzyk, a w gardle
szczypało ją i piekło. Dopiero po chwili zorientowała się, że to ona krzyczy.
Łzy płynęły po jej policzkach strumieniami, pozostawiając jasne ślady. Mięśnie
kurczyły się regularnie, sprawiając jeszcze większy ból.
Niech
to zakończy – jęknęła w
myślach. Niech mnie po prostu zabije.
Wiedziała, że katorga nie trwała długo,
jednak dla niej była to cała wieczność. Kiedy zaklęcie straciło moc, rozżaliła
się jeszcze bardziej; tym razem z ulgi. W wolnej od bólu chwili, łapała chciwie
oddech, dygocząc na całym ciele. Zimny pot zrosił jej gęsto czoło. W ustach
zaschło jej, język wydawał się spuchnąć.
- Zazwyczaj lubię, kiedy moja ofiara
krzyczy, ale tym razem masz być cicho! – zapiszczała Bellatrix, sprzedając jej
kopniaka w brzuch.
Lily zdusiło na chwilę. Skuliła się
jeszcze bardziej, łapiąc się za brzuch. Spazmatyczny kaszel wyrwał się z jej
krtani. Mogła sobie tylko wyobrazić jak bardzo jest czerwona na twarzy od
bezdechu.
- Wstawaj! – Bellatrix obeszła ją
niespiesznym krokiem, z satysfakcją oglądając jej próby pionizacji. – Szybciej!
– Jeszcze raz uniosła różdżkę, tym razem zamachując się nią nad Evans.
Poczuła, jak twarz odchyla jej się z siłą
zaklęcia, a skóra na policzku pęka. Jęknęła z bólu. Krew popłynęła kilkoma
strumykami po jej twarzy. Rozcięcie nie było głębokie, jednak obficie krwawiło.
Mimo wszystko wstała z klęczek, prostując się. Przed nią stała dziewczyna
niewiele starsza od niej. Jej gęste, potargane, ciemne włosy kontrastowały
mocno z jasną cerą. Ciężkie powieki przesłoniły częściowo oczy. W ciemnych tęczówkach
tańczyły szaleńcze płomienie satysfakcji, nadając jej twarzy niezdrowy, dziki
wygląd. Spowita w czarne szaty Śmierciożerców, bawiła się swoją różdżką,
chwiejąc się na obcasach ciemnych, wysokich butów (chociaż wydawała się
całkowicie nad tym panować). Nie musiała nikogo pytać, by wiedzieć kim jest.
Bellatrix Black. Kuzynka Syriusza.
- Oww… – zanuciła, niemalże chichocząc. –
Dzielna szlama. No proszę! Ale nie martw się. Szybko cię złamiemy –
zapowiedziała, odwracając się do niej tyłem. – Ty! – warknęła, na jakiegoś
dryblasa stojącego naprzeciwko niej. – Będziesz pierwszy. Nasza mała szlama na
pewno już nie może się doczekać powrotu na ziemię.
Chłopak wszedł do koła z różdżką w ręce.
Szedł niepewnie, chociaż na twarzy miał uśmiech, a w oczach odbijało mu się
światło z różdżek. Bellatrix postawiła go idealnie naprzeciwko Lily, zwieszając
się na jego ramieniu i szepcząc mu do ucha instrukcje. Dryblas przełknął głośno
ślinę.
Lily nie zamierzała mu tego ułatwiać. Nie
miała przy sobie różdżki, jednak postawiła na innego rodzaju obronę. Patrzyła
mu prosto w oczy z uporem.
- Nie musisz tego robić – usłyszała
własny głos, zanim zdążyła się powstrzymać. Chłopak zmieszał się, jakby do tej
pory myślał, że Lily jest tylko kukłą. Black jednak odchyliła głowę do tyłu i
wybuchła śmiechem.
- Nie
musisz tego robić – powtórzyła głosem małego dziecka, przedrzeźniając ją. Pokierowała
ręką dryblasa tak, by różdżka znalazła się na wysokości jej piersi. – Ale on
chce to zrobić – wyszeptała. – Rzuć zaklęcie. Chcesz zadać jej ból. Chcesz,
żeby go czuła – mruczała mu nad uchem. Chłopakowi wrócił na twarz półuśmiech. –
To tylko brudna, plugawa szlama. Nie ma żadnych praw. Bezcześci naszą czystą
krew i uzurpuje sobie prawa do naszego świata. Zrań ją. Znasz zaklęcie.
- Crucio!
– mruknął dryblas, celując w nią różdżką. Lily ponownie poczuła przeszywający
ból, tym razem jednak o tysiąckroć mniejszy niż poprzednio. Zacisnęła mocno
zęby, żeby nie przygryźć sobie języka. Kolana gięły się pod nią, jednak
wytrzymała.
- Mocniej! – wrzasnęła Bellatrix,
odsuwając się od chłopaka i ponownie zataczając koło wokół Lily.
- Crucio!
Tym razem nie udało jej się utrzymać na
nogach i opadła z jękiem na kolana. Ból był silny, choć wciąż nie dorównywał
pierwszemu atakowi. Z rany na policzku trysnęła świeża krew. Paznokcie wbiła w
dłonie tak mocno, że odbiły się na nich krwawe półksiężyce. Miała wrażenie, że
trawi ją żywy ogień, że mięśnie rozrywają się i zrastają na jej ciele…
James… - pomyślała nieśmiało
Po kilku osobach straciła już rachubę
czasu, bólu, czy nawet własnego położenia. Chciała płakać, jednak zużyła już
wszystkie łzy i jedynie piekły ją oczy. Na policzku, obok jednej szramy,
pojawiła się kolejna, jednak dużo mniejsza i jeszcze płytsza, przecinająca
poprzednią pod kątem. Targały nią drgawki nie tylko z bólu, ale i z zimna.
Zdjęli z niej płaszcz i szatę czarodzieja, pozostawiając ją jedynie w skąpej
bluzce i podartych, porozcinanych jeansach. Na przedramieniu, w miejscu, gdzie
Śmierciożercy mieli swój znak, rozcięto jej skórę tak głęboko, że ledwo była w
stanie ruszyć ręką. I chociaż ćwiczyli na niej także cięcia i klątwy, to
ulubionym zaklęciem Bellatrix było zaklęcie Cruciatus. Zdążyła już zorientować
się w różnicy między bólem, który zadawała jej ona, powtarzając zaklęcie dla
przykładu, a bólem od jej uczniów. Nie widziała już więcej niczyjej twarzy,
oprócz pucołowatej gęby dryblasa. Pot i ziemia skleiły jej rude włosy w jeden
wielki kołtun, a rany zaszły brudem. Dłonie trzęsły jej się tak bardzo, że nie
byłaby w stanie utrzymać w nich różdżki. Stał nad nią już kolejny oprawca.
Patrzyła niewidzącymi oczyma na cień, nie rozpoznając rysów i kształtów. Nie
sądziła by miała jeszcze kiedykolwiek zobaczyć bliskich. Czuła się tak, jakby
tylko sekundy dzieliły ją od rychłej śmierci lub obłędu.
Przepraszam – resztkami sił przywołała w myślach
twarze najbliższych.
- Musisz chcieć zadać jej ból – podsycała
Bella, krążąc nad jej głową niczym sęp.
- Crucio!
Kolejny pisk wyrwał się z jej
ochrypniętego, zdartego gardła. Wyprężyła ciało, targana atakami to mniejszego,
to większego bólu. Nie cierpiała aż tak, jak przy Bellatrix i tylko tym się
pocieszała. Mimo to pragnienie śmierci nadal było silne. Nie zamierzała jednak
błagać.
- NIE! – usłyszała czyjś wrzask,
zagłuszający nawet ją. Ból skończył się, chociaż jego echo ciągle pozostało w komórkach
jej ciała. Ten głos poznałaby wszędzie. Nawet tu i teraz, targana spazmami,
bólem i zimnem.
- James – westchnęła.
***
Miało być na 11? To i jest! Co prawda dla
mnie dzień się kończy dopiero długim snem i zdaję sobie sprawę z tego, że dla
wielu z Was jest inaczej, to według moich kryterii dotrzymałam terminu, ha!*
Przechodząc do bardzo istotnych rzeczy:
najserdeczniejsze życzenia z okazji urodzin dla mojej słodkiej, nieco nerwowej
i wyjątkowo uroczej Karo! Spełnienia marzeń! Wybacz mi, że tak fatalnie
spóźnione, jednak notka nadal ze specjalną dedykacją dla Ciebie.
Dziękuję za tak liczne komentarze i
ponaglania. Byłam dla Was pełna podziwu, naprawdę. W życiu bym się nie
spodziewała zobaczyć takie liczby pod moim opowiadaniem! Oczywiście witam też
nową, liczną grupę członków czytelników.
Przepraszam za niedotrzymanie dwóch
pierwszych terminów, ale jak to ujęła Karo Wszechświat wyraźnie jest temu winny
xD. Dodam tylko, że ostatnio na każdą złą rzecz faktycznie rzucam krótkie
„Universe!”.
Uśmiech pojawiał się u mnie za każdym
razem, gdy czytałam teorie dotyczące kolejnych rozdziałów. Rety! Ależ Wy macie
zapał i wyobraźnię, kochani! Trzymajcie się tego mocno.
Zmieniłam opisy bohaterów w podstonie na
specjalne prośby i mam nadzieję, że teraz bardziej nadają się „do ludzi”.
Poszerzyłam ją też o nowych bohaterów, co zapewne trochę ułatwi sprawę, jeśli
chodzi o drugoplanowców.
Karo, jeszcze raz wszystkiego
najlepszego. Duża rośnij!
Wasza,
Lil
* Jak już miałam dodać rozdział to,
odcięli mi Internet! Dodałam, więc 12-ego :<
NIE!
OdpowiedzUsuńJAK MOGŁAŚ SKOŃCZYĆ ROZDZIAŁ W TAKIM MOMENCIE?!
Jeśli nowej notki nie będzie szybko, przestaję czytać, foch! Bo to jest genialne, strasznie jestem ciekawa, chcę, żeby wszystko było już dobrze.
W ogóle co James odwala?!
Błagam Cię, Lil, dodaj nową notkę SZYBKO!
Będę czekać, ale nie każ mi zbyt długo, proszę!
Pozdrawiam, życzę weny )
Lilka.
Miało być dłużej, ale wtedy rozdzial mialby jakies 15 stron i bylby duuzo pozniej ;/
UsuńNo lool. To ma być rozdział? To namiastka rozdziału.
OdpowiedzUsuńDobra, nie, żartuję. Jest pięęknieeee. JAMEEES. Ale za mało Jamesa. O wiele za mało, chociaż jest postęp.
Wgl to dziękuję za dedykacje i życzenia. Nikt mi nigdy nic nie zadedykował. Jeśli chodzi o spóźnienie z życzeniami to nie martw się -moje koleżanki wciąż nie dały mi obiecanego prezentu xD.
Z któregoś twojego komentarza wynika, że to połowa rozdziału, czy tam jakaś część, więc ja czekam na następną, bo tak nie może być, że ty mi wciąż przerywasz w takim momencie. To okrutne, ale rozumiem, że lubisz dramatyczne zakończenia. Tylko jest taka sprawa, że MY nie lubimy, bo musimy czekać, żeby dowiedzieć się CO będzie DALEJ, a ty nie. Co jest NIE FAIR.
Ale nie mów kiedy będzie następny, bo znając złośliwość wszechświata to sprawi, że wcale wtedy nie będzie. A złamane serce i zawód to nie jest to czego bym chciała widząc, że nie ma nowego :P
Jak zawsze pozdrawiam i kocham.
Przepraszam Cię, ale mam nadzieję, że i tak ci się podobał? Miało być dużo dłużej, ale już nie chciałam bardziej przeciągać oczekiwania.
UsuńByło idealnie! Nie masz za co przepraszać, no coś ty.
UsuńJa sobie tak tylko żartuję :P
Najlepszy prezent urodzinowy <3
Cieszę się :)
UsuńTaki moment, taki moment! GRR. Grasz mi na nerwach! W końcu Jamesa coś ruszy, ogarnie się i zrozumie co jest najwazniejsze! A tak szczerze to inaczej sobie to wyobrazalam ale twoja wersja lepsza i bardziej dramatyczna. :) No i popieram Karo, my nie lubimy. czekac. :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę wielkiej weny. :D
KB
No, domyślam się, że stawiałaś na to, że Lily będzie przyniesiona jako zabawka dla prawdziwych śmierciożerców, a nie worek treningowy małolatów i przyznaję, że faktycznie właśie tak miało być na początku. Szybko zrezygnowałam jednak z tego, kiedy stweirdziłam, że to będzie bardziej realne, łatwiej będzie ją uratować (w ogóle będzie to możliwe) i oczywiście nie wyobrażam sobie, by grupka uczniaków mogła pokonać np dwa tuziny prawdziwych śmierciojadów, wykraść więźnia i uciec cali i zdrowi... Postawiłam na realizm i na fascynację Voldiego "młodymi".
UsuńNie, nie, nie, nie, nie, nie i jeszcze raz NIE !
OdpowiedzUsuńJak mogłaś zakończyć to w takim momencie ?!
Zatłukłabym, ale niestety wtedy nie byłoby następnych rozdziałów x.x
Mam nadzieję, że kolejny rozdział ukaże się szybciej niż ten, w każdym razie ja będę czekać ♥♥♥
JAAAAAAAAAAAAAAAAAAMEEEEEEEEEEEEEEES ♥♥♥
Wiem, wiem xD ja i moja pseudo-dramaturgia... ahh
UsuńJejuuu jaki piękny *-* i James się pojawił ! W końcu <333 ♥♥♥ Jak piszą KB i Karo i ja popieram, nie lubię czekać ! :) I pierwsza zadaję pytanie :D : kiedy rozdział? ;P
OdpowiedzUsuńHhahahahhahhhhah a już myślałam, ze się nie doczekam tego pytania! Nie doceniłam Cię xD. Oczywiście jak tylko będę mogła napisać ;*
UsuńO rany! Jesteś boska! Rozdział świetny, no i w końcu nasz kochany James wrócił :D
OdpowiedzUsuńZdecydowanie wrócił ;]
UsuńMój dzień był do dupy, a potem wchodzę tutaj i...Nowy rozdział! Czytam...JAMES! JAMES, KOCHANIE, WRÓCIŁEŚ DO MNIE! TAK BARDZO ZA TOBĄ TĘSKNIŁAM!" Mój dzień znów nabrał sensu *.* Dziękuję!
OdpowiedzUsuńWhoCares
Jak zawsze: do usług! ^^
UsuńAaaaaaaaaa w końcu jest!!!!! Jeju tak długo czekałam a tu wchodzę i jest!!!! No to teraz powtórze słowa z poprzedniego komentarza: SADYSTKA!!!! Jak mogłaś skończyć w takim momencie!!! Ach ale i tak Cię kocham chociaż Cię nie znam :D a rozdział super pełen emocji dramaturgii ach po prostu nie ma do czego się przyczepić :P a teraz standardowe pytanie : kiedy nowy rozdział?? Mam nadzieję że szybko bo długo nie wytrzymam i znowu Cię będę nękać komentarzami jak Karo :3 pozdrowionka ze Świebodzina i życze dużej weny :D
OdpowiedzUsuńNiestety nie wiem gdzie jest Świebodzin, ale braki w znajomości możemy szybko nadrobić! Zapraszam do Lublina!
UsuńTo nie tam jest betonowy Jezus? :P
UsuńAlbo jestem niedoinformowana, albo nie tu xD. Nie mammy takich rewelacji. My mamy tylko zamek i cudowne stare miasto ;p i najlepsze drinki ever
UsuńMiałam na myśli Świebodzin, hahaha ;)
UsuńProszę się nie śmiać z biednej, pogrążonej w chorobie i niekiedy gorączce mnie xD
UsuńBiedna,kuruj się :)
UsuńDwa tygodnie i dalej chora -.-''
UsuńJestem zachwycona! W pewnej chwili poczułam się tak, jakbym była z nimi na tej przeklętej polanie... Wystarczy, że zamknę oczy, a od razu przed oczami odnawia mi się obraz Zakazanego Lasu! Bóg raczy wiedzieć, czy to dobrze (wiesz, oklaski dla Twojego talentu), czy zacząć się martwić (już niedługo czas na sen, ale jakim cudem można zasnąć w takich warunkach?). Chyba jednak postawię na to pierwsze :)
OdpowiedzUsuńŻałuję, że tak szybko zakończyłaś ten rozdział, ale w sumie... Może to i lepiej. Wzrosło napięcie i głód dalszego ciągu. Takie emocje powinien wywoływać pisarz. Gratulacje !
Nawet nie wiesz jak poruszył mnie Twój komentarz. Dziękuję Ci za niego. Pewnie nie zdziwi Cię, że największym moim marzeniem jest wydać książkę (nawet żebym nie dostała za to żadnych pieniędzy, po prostu, żeby ktoś ją czytał i powiedział "To była naprawdę dobra książką, zapamiętam ją"), a kiedy napisałaś "pisarz", nie mogłam powstrzymać uśmiechu tak szerokiego, że dalej bolą mnie kąciki ust. Dziękuję.
UsuńHehe, bardzo miło mi to słyszeć. Wiesz, skomentowałam Twoją biografię i dalej odnoszę wrażenie (mam nadzieję, że w żadnym stopniu Cię nie uraziłam tym stwierdzeniem), że pod wieloma względami jesteśmy do siebie podobne. Ja również marzę o tym, żeby moje publikacje zostały przez kogoś rozchwytywane. Powiem Ci coś...możliwe do bólu banalnego, ale jakże sprawdzonego: ,,jeśli się czegoś bardzo chce, to trzeba oto walczyć''. Marzeniom trzeba czasem dopomóc! :)
OdpowiedzUsuńW żadnym wypadku nie mogłabym poczuć się urażona! Tak, też wyznaję tą zasadę ;] oczywiście życzę Ci spełnienia marzenia! Wiem, jak bardzo można czegoś chcieć i oby Ci się udało
UsuńCzego również i Tobię życzę, z całego serca!!
OdpowiedzUsuńDziękować, dziękować xD
UsuńKaro tak masz racje to tu jest największy na świecie jesus :D okieeddy roooooozdział?????
OdpowiedzUsuńHmm... chyba muszę najpierw nadrobić zaległości na pozostałych dwóch blogach. Albo chociaż na jednym
Usuńjestem zaszczycona móc czytać tak choilernie dobrego bloga, kawał dobrej roboty dziewczyno. z wytęsknieniem czekam na kolejny mam nadzieje że ejszcze w tym miesiącu dowiem się jak się trzyma Lil. Pozdrawiam:) EM
OdpowiedzUsuńDzięki!! Czuję się zaszczycona, że jesteś zaszczycona xD czy jakoś tak
UsuńJeju :) Jaki piękny *-* Ciekawi mnie co dalej i mam WIELKĄ nadzieję, że jeszcze w tym miesiącu będzie kolejny :* Trzymaj się ♥ Klauda xd
OdpowiedzUsuńPostaram się w tym miesiącu, chociaż mam cholernie dużo do nadrobienia na studiach
UsuńLIL! W KOŃCU! <3 Piękny rozdział jak zwykle :* I James się w końcu znalazł :D Już nie mogłam się go doczekać! Tyle, że jak mogłaś skończyć w takim momencie? Chcesz nas trzymać w niepewności? :3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Jagodzianka
P.S. Kiedy nowy na Teddy'm? xD
Haha, no właśnie. Na L.E. już jest rozdział, więc teraz możemy Cię zacząć torturować o Teddy'ego xD
UsuńTak, teraz piszę notkę właśnie na Teda. Mam już całkiem spory kawałek, ale dalej obmierzam plany!! Naprawdę postaram się szybko, ale nic nie obiecuję, dziewczyny
Usuńjejuu jaki ładny ! Kiedy bedzie nastepny? Internetu nie miałam 2 dni :c Piękny :* Zyczę wemy KochamTwojegoBloga♥
OdpowiedzUsuńDzięki; mam nadzieję, że szybko się uwinę z następnym. Dużo do nadrobienia na studiach mam
UsuńMoże lepiej teraz studia :D Poczekamy :P
UsuńNo niestety, nawet nie mam innego wyjscia
UsuńHej :) Od razu mówię - rozdział piękny, poza tym, żem krótki :< Teraz u mnie jakaś era kartówek, sprawdzianów :C Dopiero teraz na komp weszłam ! A oczywiście pierwsze na co wchodzę to FB i Twój bloog ♥ Czekam na dalszą część *-* Ps. Do 1 to (jak już ktoś mówił ) mnie nigdy nie zadowolisz , bo mogłabym czytać ten blog całą noc :D Czekam na next ♥ AAA i James ! :)
OdpowiedzUsuńJeju xD Prawdę mówiąc to dobrze, bo tylko nienasycenie czytelnika jest bronią pisarza. Postaram się dodać rozdział szybko w miarę możliwości
UsuńCzekamy :) Spokojnie :D
UsuńTylko szkoda, że troszkę naszym kosztem :C XD
UsuńRozumiem. Niestety mam okropnie duzo nauki. Nie mam nawet kiedy spac
UsuńRozdział świetny, a kiedy nowa notka, bo mam nadzieję że niedługo :D M.
OdpowiedzUsuńJa tez mam taką nadzieje ;p
UsuńJaki piękny :) czekam na nastepny
OdpowiedzUsuńDzięki!
UsuńPiękny :)
OdpowiedzUsuńDziękii!
UsuńKochana Lil!!! Kiedy rozdział?? Nie męcz nas tak długo!! Ja znaczy my tego nie przeżyjemy. Więc szybko dodawaj rozdział 35 bo już nie mogę się doczekać reakcji Jamesa :D czekamy całuski Nastka
OdpowiedzUsuńMam okropnie duzo nauki, nawet nie mam czasu na spanie... ani jedzenie. Nie wyrabiam póki co na zakrętach, ale postaram się pisać, jak tylko skończy mi sie ta nagonka
UsuńBlagam dodaj nowy :) Ten jest sliczny
OdpowiedzUsuńDodam oczywiście. Tylko potrzebuję czas na naukę
UsuńOczywiście ;) Nauka na 1 miejscu jednak :) U mnie też. Wchodzę po 21 Wg nie mam czasu :<
UsuńJa nawet na kompie nie siedze ;/ tylko jesli mam materialy na nim
UsuńPiękny. :* Dawaj next :)
OdpowiedzUsuńJak tylko ogarne nauke ;]
UsuńWitam, to znowu ja :) Czekam z niecierpliwością na kolejny post i życzę szybkiego przyswajania wiedzy!
OdpowiedzUsuńA dziękować.dziękować,chociaż straaasznie trudne!! Jeszcze mi został tydzień i pół ;(
UsuńOoo czy to zbieg okoliczności? :3
UsuńDo naszej klasy chodzi taki chłopak to on się przenosi za tydzień i pół :) Dobra, ja już nie zanudzam :D
Weny :)
Hah. No mi się przedłużyło. Jeszcze jeden tydzień albo nawet 2 nauki ;(
UsuńCzekamy aaaaa już chcę wiedzieć co zrobi James Aaa już nie mogę czekać błagam ukruć mą mękę!! Dawajta rozdział :3
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak bardzo bym chciala juz w koncu cos napsac, ale oczywiscie mam tyle nauki, ze to bajka. Cały czas kolokwia. CHYBA skoncze je w czwartek za tydzen czyli kolo 12.12.13r. wtedy postaram sie cos napisac w koncu!
UsuńHej! Jestem zachwycona twoimi pomysłami i blogiem. Byłoby mi bardzo miło gdybyś zajrzała na mój nowy blog i oceniła (nie ma znaczenia czy w komentarzu czy w osobnej prywatnej wiadomości) czy dobrze się to zapowiada :) Zapraszam serdecznie. :* Zapraszam również wszystkich zainteresowanych. Blog pisany od chwili narodzin bohaterów po moment, który rozpoczyna książki Rowling.
OdpowiedzUsuńsmierc-bedzie-ostatnim-wrogiem.uchwycone-chwile.pl
Dzieki za mile slowa i zaproszenie nestety nieysponuje zbytnio czasem. Mimo checi, nie mam jak.
UsuńCzemu w takim momencie?! ;C Smutam się! Czytam od niedawna i jest super! Żądam nowej notki tu i teraz xD O co chodzi Jamesowi? ;o
OdpowiedzUsuńSuper rozdział i blog też! Zapraszam do mnie ;>
Pozdrawiam
Aleksja
Dzięki sliczne ;] Ach, myślę, że James jest najzwyczajniej w świecie zazdrosny i wkurzony.
UsuńKiedy masz zamiar dodać nową notkę ? Czekanie jest potworne. M
OdpowiedzUsuńJak tylko skońńczy mi się nauka
UsuńNo,dodaj nie męcz nas nooo <33333 Czo tam? :D
OdpowiedzUsuńMam strasznie duzo do nauki, nie mam niestety czasu zeby pisać.
UsuńWow ! Piszesz świetnie ! Ten blog jest extra, jeden z najlepszych jakie czytałam.
OdpowiedzUsuńPo prostu jak zaczełam czytać to nie mogłam przestać ;*
Mam nadzieję, że wstawisz coś w tym miesiącu, bonie mogę się doczekać, ale będę cierpliwa.
Pozdrawiam I życzę dużooo weny i czasu :***
PS. www.zwierzakishiro.blogspot.com
Dziękuję ślicznie. Właśnie taki był mój zamiar ;]. Cieszę się, że się udało. Oczywiście notkę wstawię najszybciej jak to tylko możliwe, ba! może nawet jutro siądę do pisania w końcu! Ogłaszam wszem i wobec: mam przerwę świąteczną i promuję akcję stop nauce! xD
UsuńA ja płaczę, bo wybywam z kraju. Tym razem, aż do 31 i nie przeczytam nowej notki od razu :< A TAK NA NIĄ CZEKAM :(
UsuńI mimo iż się cieszę ogromne z wyjazdu, to kurczaki, tak bardzo chcę przeczytać ten rozdział jak najszybciej.
Do poniedziałku nie zdążysz, nie? XDDD
Dobra, dobra, głupie pytanie.
To skomentuję od razu jak przeczytam - już zapewne w nowym roku.
To chyba już złożę życzenia.
Wesołych świąt i szczęsliwego Nowego Roku.
Żebyś miała dużo czasu wolnego do pisania rozdziałów które będę przychodziły do twojej głowy tak swobodnie, że co tydzień nowy rozdział (nie, te życzenia nie są dla mnie XD). Żebyś sobie z tą nauką jak najlepiej radziła, żebyś została sławną pisarką (co najmniej 1 czytelniczkę już masz :P). I żeby ci się powiodło w życiu, tak bardzo jak to tylko możliwe.
Pozdrawiam
Karo.
(nie piszę z konta, bo jestem leniwa i nie chcę mi się przelogowywać :P)
Przepraszam, ze nic nie dodałam, ale nawet nie miałam na to czasu :< strasznie mi przykro. Dopiero teraz na komentarz odpisuje tez dlatego :< wesołychświąt słoneczko, chociaż spóźnione xD
UsuńWesołych, radosnych, pełnych miłości Świąt Bożego Narodzenia spędzonych w gronie najbliższych, bogatego Mikołaja, najlepszych wyników w nauce, mnóstwo weny i zdrówka oraz wszystkiego czego zapragniesz. Ponadto szalonego Sylwka, który będzie, miejmy nadzieję, zapoczątkowaniem wspaniałego Nowego Roku, zostania sławetną pisarką ( jak napisała Karo). Ach no i jeszcze idealnego chłopaka lub szczęścia w związku który już z kimś tworzysz. Tego właśnie z całego serca ci życzę . M :*
OdpowiedzUsuńOjej, dziękuję Ci ślicznie oczywiście zyczę Ci rowniez wszystkiego najlepszego i spelnienia marzen, chociaz przepraszam, ze dopiero teraz bo nie mialam kompletnie czasu na nic ;/
UsuńJa płaczę bo nie ma rozdziału kochana błagam znajdź chwilę czasu i napisz coś dla nas bo ja już po prostu nie mogę!!!! Ta niepewnošć mnie zabija!! Błagam napisz coś!!! N
OdpowiedzUsuńDodam, dodam. Mam juz kilka stron, ale nawet nie mam czasu na nic dlatego przepraszam, ze tak dlugo to trwa ;/
UsuńOd niedawna czytam bloga, ale już się porządnie wciągnęłam. Pisz szybko! =]
OdpowiedzUsuńSuper!! Cieszy mnie to bardzo ;p
Usuńkiedy nota ?
OdpowiedzUsuńJak tylko znajde chwilke czasu dla siebie, chociaz teraz mam duzo nauki znowuuu ;<
UsuńKiedy coś wrzucisz? To czekanie wzmaga ciekawość! I jak święta? Odpoczełas chociaż trochę? :-)
OdpowiedzUsuńDodaj coś nowego, PROSZE!
Pzdr KB! :-)
Ahh, ledwo co musnęłam odpoczynku. PRawdę mówiąc tyle co i nic :<
UsuńKiedy coś będzie co?
OdpowiedzUsuńSuper piszesz, nie mogę się doczekać następnej....;););)
OdpowiedzUsuńCzekamy niecierpliwie na Twój rozdział! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńFajna strona, z pewnością polecę ją znajomym. Autor włożył mnóstwo wysiłku w stworzenie tej treści, za co mocno dziękuję.
OdpowiedzUsuń